"Na szczyt góry, biegiem, marsz!" - Stephen E. Ambrose "Kompania braci"

13:13

Tytuł oryginału: Band of brothers. E company, 506th Regiment, 101st Airborne from Normandy to Hitler's Eagle's nest
Tłumaczenie: Leszek Erenfeicht
Ilość stron: 464
Wydawnictwo: Magnum

Ocena (1-10): 7 – bardzo dobra


                Opowieść o żołnierzach sławnej amerykańskiej kompanii piechoty spadochronowej od chwili sformowania w lecie 1942 roku i szkolenia w Stanach Zjednoczonych poprzez lądowanie w Normandii w D-Day aż do zajęcia Orlego Gniazda Hitlera w maju 1945 roku. To właśnie w tej kompanii służył żołnierz, którego losy stały się kanwą scenariusza filmu Szeregowiec Ryan Stevena Spielberga. Na podstawie książki Steven Spielberg i Tom Hanks wyprodukowali dziesięcioodcinkowy serial Kompania braci dla telewizji HBO.  (opis wydawcy)


                Na myśl o książkach traktujących o wojnie i żołnierzach biegających z karabinami, przechodzą mnie dreszcze. Wiem, czym jest kałasznikow, MP5 i karabinek M4, ale nie mam pojęcia o broni używanej podczas drugiej wojny światowej. Nie wspominając już o tym, jak nikła jest moja wiedza dotycząca amerykańskich brygad spadochronowych.
               
                O serialu Kompania braci słyszałam wiele. Że dobry, że warto, że o dziwo nawet płeć piękna się nim zachwyca. Ale że serial ów postał na podstawie powieści Stephena Ambrose’a, nawet przez myśl mi nie przeszło. Kiedy więc trafiła mi się możliwość sięgnięcia po tę książkę, zrobiłam to z odrobiną nieśmiałości, może nawet obawy. Jak się wkrótce okazało, całkowicie niesłusznie. Ambrose bowiem stworzył kilkusetstronicową powieść, która pochłania nawet nie przepadającego za wojennymi perypetiami czytelnika.

                Tytułową kompanię braci poznajemy w 1942 roku, kiedy młodzi, żądni przygody i służby w elitarnym oddziale spadochronowym mężczyźni, zgłosili się tam na ochotnika. Nie było to jednak tak łatwe, jak początkowo myśleli, gdyż bycie członkiem Kompanii E oznaczało przede wszystkim katorżniczą pracę. Niezwykle wyczerpujące ćwiczenia fizyczne, wyrabiające jednocześnie charakter, umiejętność przystosowania się do najróżniejszych warunków, znoszenie piekielnie wymagającego porucznika Herbera Sobela… Chłopcy z Dywizji Powietrznodesantowej zdecydowanie nie mieli łatwo, a przetrwać mogli tylko najlepsi.

Plakat reklamujący serial
Ambrose zaserwował nam wojnę taką, jaką była naprawdę. Bez upiększania i bez zbędnych  eufemizmów. Czytelnik wiele razy trafi w powieści na opisy koszmarnych warunków, jakie spadochroniarze musieli znosić w ogarniętej wojną Europie, ale fragmenty te wynagradza sposób narracji i przelewające się przez karty tej historii wzajemne oddanie i bliskość, jaką odczuwali wobec siebie członkowie kompanii. Nie jest przesadą zacytowany na tylnej okładce fragment recenzji Times’a, że (…) czytelnik tej książki może poczuć się jednym z żołnierzy kompanii E, wczuć się w ich losy, bawić się i cierpieć wraz z nimi.   

                I choć nie przypuszczam, by po tę książkę równie chętnie co mężczyźni sięgały przedstawicielki żeńskiej płci, jest to książka na tyle dobra i wartościowa, że zdecydowanie ją polecam. 


Możesz przeczytać również

8 komentarze

  1. słyszałam, że fajne. probowałam się za to zabrać, ale jakoś nie mogę się do końca przekonać. boję się, że ta tematyka wojenna mnie nie wciągnie ;)

    zapraszamy:

    http://being-brainwashed.blogspot.com

    http://being-brainwashed.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. A pewnie, że przeczytam! Ostatnio czytałam "Matterhorn", o amerykańskich żołnierzach podczas wojny w Wietnamie - to była wstrząsająca, ale wartościowa, a w dodatku wzruszająca lektura, uwielbiam taką literaturę!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie przepadam za książkami o takiej tematyce, ale rzeczywiście serial był niezły i to mówię ja, ta która seriali nie ogląda prawie wcale :))

    OdpowiedzUsuń
  4. raczej pass, nie przepadam za tego typu książkami
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja tej książki raczej nie przeczytam :) zdecydowanie nie w moim guście :) dzisiaj wzięłam się za czytanie "Ofiary w środku zimy", jednakże nie czytam tak szybko jak Ty i trochę mi to zajmie, znając życie jakiś tydzień :P

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię tematykę wojenną, ale w nieco innym wydaniu. Nie wiem dlaczego, ale czytanie o niej z perspektywy żołnierzy śmiertelnie mnie nudzi. Bardziej ciekawi mnie życie zwykłych obywateli, dlatego mimo dobrego sportretowania w książce warunków wojennych raczej spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. tak serial był super, a na ksiązkę czaje się już jakiś czas bo trochę droga

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.