Infantylizm, że aż boli (Izabela Pietrzyk "Wieczór panieński")

08:33

Ilość stron: 550
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 3 – słaba


Renata, Izabela i Dorota, czyli nie całkiem poważne przyjaciółki, które są w całkiem poważnym wieku, jadą do Krakowa, gdzie ma się odbyć tytułowa impreza – wieczór panieński. Organizuje go mieszkająca tam koleżanka, która właśnie odkryła, że życie zaczyna się po czterdziestce, bo tyle mniej więcej lat potrzebuje kobieta na odnalezienie normalnego i godnego siebie partnera. Pełne beztroskiej radości „dziewczynki” wsiadają do pociągu, nie podejrzewając, że podróż będzie brzemienna w skutki. Już na miejscu okazuje się, że Renia zgubiła w podróży portfel wraz z dokumentami. Szczęśliwie, niedługo potem, znalazł go nieznajomy, który wracał do domu nocnym pociągiem. Dostarczył zgubę znajomej Renaty, która twierdzi, że facet jest przystojny, a ponad to deklaruje chęć bliższego zapoznania się z Renią. Jej ładne zdjęcie w dowodzie ponoć go zauroczyło... Cała sprawa wydaje się podejrzana, ale ciekawość randki w ciemno przeważa szalę. Co z tego wyniknie? (opis z okładki)

                Jeżeli Wieczór panieński jest zabawną książką, oznacza to, że moje poczucie humoru umarło. W dodatku razem z moją zdolnością logicznego myślenia i rozumienia słowa pisanego. Albo więc ze mną jest coś nie tak, albo opis z okładki niewiele ma się do faktycznej treści tej książki, a tytułowy wieczór panieński jest zaledwie kilkustronicowym „wieczorkiem”, niewielkim wycinkiem z ponad pięciuset stronicowej książki.

                Dziewczynki tworzyły malowniczą grupę dojrzałych fizycznie i niedojrzałych psychicznie kobiet, które poznały się w ogólniaku i konsekwentnie nie przyjmowały do wiadomości, że od ich matury upłynęło już prawie trzydzieści lat. (str. 14) Jest to zdanie, które mogłoby idealnie scharakteryzować całą powieść, choć osobiście kłóciłabym się ze słowem „malowniczy”, zastępując je zwrotem „godny pożałowania”. Dawno bowiem nie czułam się tak zażenowana żadną książką, a moje zażenowanie rosło wprost proporcjonalnie do czasu, jaki poświęciłam na jej czytanie.

                Bohaterkami Wieczoru panieńskiego  są infantylne kobiety w średnim wieku, zdające się konsekwentnie, przez cały czas uczestniczyć w konkursie na najbardziej żenującą wypowiedź. Silą się na żart, same siebie nazywają „Dziewczynkami” bądź zdzirami (pani profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego też…) i nawet podczas kilkudniowego pobytu w przepięknym Krakowie nie potrafią powstrzymać się przed przesiadywaniem na swoim forum internetowym i dzieleniem się tam każdą, najbardziej nawet prywatną sprawą ze swojego życia (słowo daję, brakowało tu jeszcze tylko informacji o cyklu miesiączkowym poszczególnych bohaterek). Żeby nie było, że przesadzam. „Dziewczynki” do Krakowa wyjeżdżają dopiero na sto pierwszej stronie powieści (poprzednich sto stron to zdania - kwiatki typu: Ponieważ albowiem gdyż minione wakacje trochę nas rozbiły >>str. 73<<), wieczór panieński rozpoczyna się na stronie dwieście trzydziestej piątej (!) i trwa przez czterdzieści stron. Żeby było zabawniej, „Dziewczynki” z Krakowa wracają na stronie trzysta czterdziestej czwartej, a pozostałe dwieście stron to kolejne zdania – kwiatki (Jak debil siedziałam z dwiema słuchawkami i mam teraz zdrętwiałe obydwie ręce i obydwa uszy… Tak się mówi: „obydwa uszy”? str. 427). Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że Wieczór panieński to książka o NICZYM. Nieustające, skrajnie infantylne dialogi (godne gimnazjalistek, a nie kobiet po czterdziestce) są tak męczące, że trudno przez nie przebrnąć. Rozumiem, że bohaterki miały być właśnie takie, ale na litość boską, trochę szacunku dla czytelnika! Jeśli tak ma wyglądać kobieca powieść, to ja dziękuję, odpadam.   



Możesz przeczytać również

25 komentarze

  1. Jeeezu, wcale Ci się nie dziwię. Też bym odpadła:/
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle stron paplaniny o niczym to najgorsze, co może być. Podziwiam, że wytrwałaś do końca :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna recenzja! Czuć że szczera i prawdziwa do bólu. Dzięki za ostrzeżenie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oplułam monitor...
    Jak dobrze zrozumiałam "wieczór panieński" był jakoby punktem kulminacyjnym książki, długa droga krętych stron wiodła do celu... ;)
    Ale nie ukrywam, zaintrygowały mnie te "obydwa uszy", idę się podszkolić w tym temacie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. miałam na nią ochotę, ale chyba właśnie mi przeszła hehe

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie, nie znoszę takich książek.. Już sam początek kilka przyjaciółek i główny motyw książki "wieczór panieński" mnie odrzuca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzy się z polskimi filmami typu "Testosteron" :D

      Usuń
    2. Niektóre polskie filmy tego typu lubię :) "Lejdis" to moje idolki :D

      Usuń
  7. Uśmiałem się. Nacierpiałaś się, 500 stron to jednak sporo - zwłaszcza przy słabej lekturze ;) Poszukam tej książki w Empiku i na miejscu przejrzę, czysta ciekawość, może też znajdę jakiś ciekawy fragment :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi też się zdarza trafić na takie rozczarowujące fabuły.
    Ale jest jeden plus takiej lektury: wiedza jakich błędów trzeba unikać kiedy pisze się własną książkę :) Książkę łatwo jest napisać, ale zaskoczyć czytelnika to wyższa szkoła jazdy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ja podczas czytania nabrałam wątpliwości co do własnego warsztatu ;)

      Usuń
    2. Ja miałam tak samo :)

      Usuń
  9. Zaintrygowało mnie to, iż bohaterki nazywały się zdzirami... Skoro chcą usilnie stylizować się na nastolatki, nazywając siebie dziewczynkami - okej, widocznie mają taką potrzebę. Jednak nadawanie sobie miana zdziry? To tak śmieszne, że aż żałosne. Chyba nie pozostało mi nic innego jak omijać tę książkę szerokim łukiem!

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam, że w ogóle tę książkę przeczytałaś. :) Ja już po cytacie ze strony czternastej najpewniej trzasnęłabym w kąt... ;) Język i styl jak dla mnie fatalne... Faktycznie infantylizm w czystej postaci. Jeżeli wszystko w "Wieczorze panieńskim" utrzymuje się w tej, że tak powiem tonacji, to ja serdecznie podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tego co piszesz to wydaje mi się, że jej pierwsza książka była lepsza. Zobaczymy, czytałam pierwszą, tę też mam zamiar przeczytać. Mam nadzieje, że nie będzie tak źle...

    OdpowiedzUsuń
  12. Hihihi, a to Ci dopiero książka! :P
    Na fb Prószek zamieścił jakiś krótki fragment i było on dość zabawny, więc myślałam, że cała książka taka będzie.
    Moje wyrazy szacunku, że przebrnęłaś przez całość. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. dziwię się, że przeczytałaś książkę do końca...
    ja traktuję książki jako przyjemność i jeśli coś mnie nie wciągnie i nie porwie od pierwszych stron.... to po prostu nie jest warte, by poświęcać mu czas:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też przeczytałam. Mam obie na półce. I choć może nie jest to książka najwyższych lotów to miejscami się serdecznie pośmiałam. i nie rozumiem niektórych wypowiedzi, czytam dużo i jeżeli książka mi się nie podoba po prostu ją odkładam i nie polecam. Ale mieszanie z błotem...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mi się bardzo podobala, smialam się jak wariatka jadąc przez Polskę pociągiem. Zdecydowanie fajnie się czytało :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja tez się bardzo uśmiałam czytając wieczór panieński. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja czytam wlasnie " Babskie sprawy " . Lektura nie jakas tam bardzo wzniosla , ale czyta sie fajnie. Wczoraj zaczelam i ksiazka okazala sie byc lekarstwem na zly humor. Wciagnela , bo sama kiedys tak jak Iza spotykalam sie z zonatym policjantem ... Nie wiem jak sie skonczy ( przypuszczam ) , ale na razie nie wiem kto mnie bardziej denerwuje - on czy ona .

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja lubię poczytać sobie do poduchy.Ma być łatwo i przyjemnie...Wieczor pańieński dostalam od męża siostry dwa tygodnie temu a poleciła ją pani z księgarni.Zaczełam czytać w samolocie z Gdańska do Oslo i było mi żal że podróż tak krótko trwała bo dawno tak sie nie uśmiałam.Wczoraj skończyłam Babskie gadanie i....szkoda że nie ma więcej.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.