Zbigniew Lew-Starowicz - O mężczyźnie
- będzie mówić dużo;
- będzie mówić mądrze.
Najnowsza książka Lwa-Starowicza (kontynuacja bestselleru O kobiecie), w której odpowiada na pytania Krystyny Romanowskiej jest swoistym kompendium wiedzy o mężczyźnie. Na dobrą sprawę, zamiast nosić tytuł O mężczyźnie, powinna nazywać się: Wszystko, co zapatrzone w siebie kobiety powinny wiedzieć o swoim mężczyźnie, by na własne życzenie nie zepsuć swojego związku. I mówię to najzupełniej poważnie i z pełnym przekonaniem. Ta książka otworzy oczy każdej kobiecie i uświadomi jej, dlaczego mężczyźni są tacy, jacy są i dlaczego nigdy nie będą w stu procentach tacy, jakimi kobiety chciałyby ich widzieć. Ale czy to źle? Bynajmniej. W tym właśnie tkwi esencja męskości.
Lew-Starowicz tłumaczy kwestie, o których wiele kobiet nie pamięta, których wiele z nich nie chce zaakceptować jako integralnego elementu płci męskiej. Mówi o rolach odgrywanych przez mężczyzn, o istocie szczęścia w związku, o niedojrzałości Piotrusiów Panów, o zdradzie, seksie i fantazjach. Mówi też o tym, co dla mnie stanowiło najbardziej istotną część tej książki – o błędach, które popełniają kobiety. Bo – powiedzmy sobie szczerze – wiele pań posiadają bardzo nieprzyjemną i często tragiczną w skutkach skłonność do deprecjonowania własnego mężczyzny. Skupione na swoich potrzebach traktują partnera jak bankomat, złotą rączkę, obiekt służący do wyładowywania złości. I to jest błąd, co Lew-Starowicz podkreśla wielokrotnie, tak samo jak często przypomina o szacunku dla partnera. Czego zatem nie lubią mężczyźni?
Kiedy są krytykowani w obecności innych, bo wtedy czują się ośmieszani, nie akceptują tego typu nielojalności. Poza tym nie znoszą tego łóżkowego >>nie chcę, zostaw mnie!<< w takiej ostrej formie (…). Na szczycie hierarchii męskiej >>listy skarg i zażaleń<< wobec kobiet są, oprócz bierności w łóżku i braku chęci na seks, także bałaganiarstwo, zaniedbywanie domu i spędzanie czasu z koleżankami, przedłużające się rozmowy telefoniczne i oglądanie głupich seriali.” (s. 150)
„Panów irytuje też bardzo, jeśli ona nie liczy się z jego zdaniem. Oto przykład bardzo częstych zachowań – ona: >>Muszę się odchudzić<<, on: >>Nie, wyglądasz ładnie<<, ona: >>Ale ja muszę się odchudzić<<, on: >>Ale dlaczego, przecież wyglądasz ładnie<<. Podczas takiej rozmowy on nabiera przekonania, że ona w ogóle nie bierze pod uwagę jego opinii”. (s. 156-157)
"Problem atrakcyjności fizycznej w domu jest bagatelizowany właśnie przez kobiety. Mówią: >>Jak mnie kocha, będzie mnie też kochał w brudnym podkoszulku<<. Otóż nie! (…) Naturalną koleją rzeczy jest, że w okresie tańca godowego eksponujemy swoje najmocniejsze strony i pokazujemy jak najładniejsze >>opakowanie<<. Tyle tylko, że ono nie może mieć jedynie odświętnego charakteru. Uważam, że podział na swobodne ubranie domowe (dresy i dziurawe skarpety) i elegancję na zewnątrz, uderza w dobro związku (…). Większa troska o wygląd na pokaz w porównaniu z tym, jak ona prezentuje się w domu, sprawia nieodparte wrażenie, że jej na partnerze już nie zależy. Ważniejsze jest bowiem wywieranie wrażenia na innych. Nasza atrakcyjność erotyczna wynika z umiejętności podobania się, budzenia podniecenia, i fakt, że mieszkamy razem wcale nas od tego nie zwalnia”. (s. 157-158)
Jednocześnie należy wyraźnie podkreślić, że Lew-Starowicz, sam będąc mężczyzną, nie gloryfikuje swojej płci jako bezbłędnej i kryształowej, wprost przeciwnie. Mówi, iż mężczyzna powinien zwracać się do swej partnerki z atencją, powinien zachowywać uprzejmość i grzeczność względem niej, troszczyć się o nią, traktować ją jako równego sobie partnera i pomagać jej w pracach domowych.
Książki tej nie wystarczy przeczytać. Tę książkę należy ZROZUMIEĆ. Przemyśleć. Przeanalizować. Jeśli trafi w ręce rozsądnie myślącej kobiety, uświadomi jej, gdzie i czy w ogóle popełnia błędy. Pozwoli jej spojrzeć trzeźwym okiem na własny związek, umożliwi jej głębsze zrozumienie męskiej natury. Bo – o czym często się zapomina – nie wszyscy mężczyźni to nieczuli twardziele. W istocie jest ich niewielu, a większość przedstawicieli płci męskiej potrzebuje takiego samego zrozumienia ze strony swoich partnerek, jakiego od nich oczekują kobiety. Publiczne krytykowanie swojego mężczyzny, wytykanie jego wad i błędów jest krzywdzące i absolutnie niedopuszczalne. Rani go, umniejsza jego wartość w oczach innych (i w jego własnych!!!) i ośmiesza. Jestem zdania, że kobieta powinna stać murem za swoim mężczyzną. Jeśli się z nim nie zgadza, powinna porozmawiać o tym na osobności i spróbować dojść do porozumienia – ale nigdy, przenigdy nie podważa i nie wyśmiewa jego słów publicznie.
Chwilami czytałam tę książkę na głos, racząc W. cytatami. Jednocześnie dziękowałam Bogu, że trafiłam na mężczyznę wyznającego te same, co ja, zasady. Dwakroć starszego, dojrzalszego i bez wątpienia najbardziej wartościowego człowieka, jakiego kiedykolwiek w swoim życiu spotkałam. Nie skłamię, jeśli powiem, że ta książka jedynie potwierdziła to, czego i ja jestem gorącą zwolenniczką. Że związek, jeśli ma być trwały, musi opierać się na solidnych fundamentach – szczerości, zaufaniu, wzajemnym szacunku i miłości.
Książka O mężczyźnie, to doskonały poradnik. Łatwy w odbiorze, mało skomplikowany, pozbawiony sztuczności i nadęcia. Najbardziej wartościowe w nim jest to, że podczas czytania nie ma się wrażenia stronniczości – wszystko jest tu wypośrodkowane. Lew-Starowicz nie faworyzuje żadnej z płci i na każdym kroku podkreśla ich odmienność. Jestem niezwykle zadowolona z przeczytania tej książki, ponieważ uświadomiła mi ona wiele rzeczy i utwierdziła w pewnych przekonaniach. Gdybym tylko miała taką możliwość, rozdałabym ją wielu otaczającym mnie kobietom, aby uświadomić im, że ich zachowanie względem swoich partnerów jest niedopuszczalne.
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Ocena (1-10): 8 – rewelacyjna
Za możliwość przeczytania tej wartościowej książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu:
19 komentarze
Ooo, coś dla mnie! I profesor jest pewien, że ICH da się zrozumieć???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Jak najbardziej się da! Mężczyźni mają inną konstrukcję od kobiet, ale nie są kosmitami :) Podstawą do zrozumienia jest rozmowa i odrobina empatii. Mnie często zaskakuje, że W. inaczej niż ja patrzy na pewne rzeczy. Ja podchodzę do spraw emocjonalnie, działam impulsywnie. On z kolei wybiega myślami do przodu, stara się przewidzieć konsekwencje danych rzeczy, chwyta problem od każdej strony, dzięki czemu rzadko bywa zaskoczony. Na pewno ma na to wpływ jego brak skłonności do melodramatyzowania, a chłodne kalkulacje zawsze są lepsze, niż działanie bez określonego planu. Mnie to dużo daje, bo wiele się uczę i staram się nauczyć postępowania w podobny sposób. Uważam Go za autorytet i liczę się z Jego zdaniem. Wiadomo - źle jest nie uczyć się od mądrzejszych :)
UsuńPolecam Ci tę książkę, naprawdę, bo podejrzewam, że na pewno przypadnie Ci do gustu :)
Hmmm...no cóż, skomentuję... Chociaż może nie powinnam, bo będę się wypowiadać nie na temat książki (której nie czytałam), a raczej stosunków damsko-męskich. Nie czytałam pierwszej części o kobietach więc nie wiem co autor o nas sądzi. Na pewno też tej pierwszej części nie czytali i nie przeczytają partnerzy kobiet, które przeczytają część drugą. Poza może nielicznymi wyjątkami (generalizuję, wiem...)No i wychodzi to samo, co przy słynnej książce o Wenusjankach i Marsjanach. Jeżeli jedna strona wie o co chodzi, jedna strona stara się wykorzystać to i naprawić, to zwykle nie wyjdzie z tego nic. Bo nawet, gdy będę w towarzystwie wychwalała mojego partnera pod niebiosa, tyła lub chudła na jego życzenie, w łóżku była zawsze chętna i gotowa, czy szalała z mopem w sukni balowej, to czy on przeczyta o moich potrzebach i zrobi dla mnie to samo? Czy w gronie kolegów powie, że jego żona jest wyjątkowa i zamiast z nimi przy piwie woli spędzić wieczór z nią? Czy zrezygnuje z rzeźbienia kaloryfera na brzuchu, bo ja nie lubię mięśniaków? Przywita mnie w progu w garniturze i z różą w zębach? Zrozumie, że jak w pracy mnie zdołowali, a w dodatku jestem 2 dni przed okresem, to nie mam ochoty na
OdpowiedzUsuńseks? Rzuci palenie, bo nie lubię całować się z popielniczką?
W związku (myślę, że po ponad 8 latach stałego związku mogę się wypowiadać) ważna jest wzajemność, szacunek, miłość, szczerość i empatia. Jeżeli kogoś kochasz, dostrajasz się na jego fale, słuchasz z uwagą co mówi i jak mówi i jest w tobie odrobina empatii, to nie potrzebujesz poradników, żeby wiedzieć, co partner myśli i czuje. Jeżeli jest to wzajemnie, masz absolutne szczęście. I kiedy zobaczysz, że wraca z pracy zdołowany, a ty go dowartościujesz, to będziesz dla niego boginią, nawet w dresie i zdeptanych kapciach. A kiedy on będzie wstawał całą noc do płaczącego dziecka, a potem przejmie pranie, sprzątanie, gotowanie chociaż na jeden dzień, to ty wieczorem będziesz miała ochotę wystąpić w seksownej bieliźnie i kusej mini...
Pigułka, dziękuję, że zwróciłaś na to uwagę! I znów okazuje się, że ważna jest rozmowa :))) Trudno jest sprowokować jakiekolwiek zachowania, jeśli się o nich w ogóle nie mówi. Raczej jasne jest, że czasami ciężko nam odgadnąć, na co ma ochotę ta druga osoba, ale czy nie można po prostu zapytać? Czy nie można samemu powiedzieć, czego się pragnie?
UsuńJa przez długi czas myślałam, że ludzie powinni sami się domyśleć, czego od nich oczekuję. Tymczasem oni NIE MAJĄ o tym zielonego pojęcia! Nie wiedzą, że coś mi przeszkadza, że czegoś chcę. Teraz dobrze wiem, że jeśli potrzebuję pomocy W. w czymkolwiek, wystarczy powiedzieć: "Rybko, mógłbyś w wolnej chwili... (coś tam)". Niczego nie osiągnę strojeniem fochów i twierdzeniem: "Jeszcze tego nie zrobiłeś?!", skoro on nawet nie wie, o co chodzi. Jeśli mam ochotę, by go przytulić, sama do niego idę, nie czekam, aż się domyśli, bo przecież nie siedzi w mojej głowie i nie zawsze może odgadnąć, że właśnie tego sobie życzę w danym momencie.
W naszym przypadku na szczęście nie ma mowy o wzajemnym niezrozumieniu. Wiem, że W. zawsze stanie po mojej stronie, więc robię to samo. Wiem też, że gdyby miał szansę przeczytać pierwszą część tej książki, zrobiłby to, mimo, że ode mnie może dowiedzieć się wszystkiego :)))
Nie lubię poradników, ale z twojej recenzji wnioskuje, że Zbigniew Lew-Starowicz,napisał bardzo ważne, wartościowe zagadnienia, które mogą otworzyć oczy wielu osobom na własne relacje w związku.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że solidny związek powinien być budowany na skale a nie na pisku i również wyznaje zasadę szczerości, zaufania, wzajemnym szacunku i miłości.
Bardzo ciekawa książka i będę miała ją na uwadze podczas wizyty w księgarni.
Chociaż zerknij, bo naprawdę warto :)
UsuńOstatnio pani w Empiku kupowała przede mną tę książkę i jakoś już wtedy mnie zainteresowała. Po Twojej recenzji czuję się bardzo, bardzo zachęcona, pozostaje wypatrywać książki na bibliotecznych półkach...
OdpowiedzUsuńA co do dyskusji na tematy damsko-męskie, nie wiem jak Wasi faceci, ale mój czasami sięgnie po książkę, którą Mu polecam i podejrzewam, że gdybym bardzobardzo zachwalała książkę "O kobiecie" też by po nią sięgnął :D
Chyba za parę tygodni trzeba się będzie w tę książkę zaopatrzyć. Wydaje mi się że nie mam problemów z wygórowanymi oczekiwaniami i sama mam bardziej męski charakter, ale jednak...warto coś takiego przeczytać :)
OdpowiedzUsuńa mnie strasznie wkurza jak moja zona interpretuje kazde moje zdanie w najmniej korzystny dla siebie sposob, w sytuacji gdy ja nawet takich interpretacji nie bylbym w stanie wymyslic przez godzine. Blefuje i oskarza o wszystko co najgorsze oczekujac ze bede sie tlumaczyc. Oczywiscie nie tlumacze sie bo nie mam z czego. Rozmowa sie konczy (przynajmniej z mojej strony). Doprowadza to do tego ze wole trzymac jezyk za zebami, bo co powiem to jest zle, mimo najlepszych intencji. I juz wiem dlaczego kobiety tak nazekaja ze ich mezowie nie chca z nimi rozmawiac ...
OdpowiedzUsuńSkłamałabym mówiąc, że nie wiem, o co chodzi. Mój Skarb powtarza, że sama sobie kręcę filmy i przeinaczam jego słowa w każdy możliwy sposób, zamiast brać je takimi, jakimi są w rzeczywistości.
UsuńŻyczę Ci dużo cierpliwości :)
Powiem Ci, że sama też tak mam. Niestety skłonność do nadinterpretacji to cecha typowo samicza ;) Staram się nad tym pracować i chyba zauważam efekty :) Może pokaż żonie te wpisy, zwłaszcza swój, może coś dotrze i się zastanowi... Ty w sobie też coś zmień.
Usuńqwertologia
Miałam nawet ostatnio w ręce tę książkę (i też "O kobiecie"), ale stwierdziłam, że nie wiem czy warto i odłożyłam. A teraz trafiłam na Twoją recenzję i bardzo mi pomogła :)
OdpowiedzUsuńKuchareczko Droga, to świetnie, że tak mówisz. Naprawdę warto, czytaj śmiało! :)
UsuńZgadzamy się co do tego, jak powinien wyglądać solidny związek. Podpisuję się więc rękami i nogami pod tym, co napisałaś.
OdpowiedzUsuńMyślę, że taka książka mogłaby mi się przydać - jako osoba złośliwa i wymagająca stałej uwagi popełniam całe mnóstwo żenujących błędów. Co prawda Ten Mój to taki cierpliwy bardzo jest, ale chusteczka wie, kiedy mu to minie...
Futbolowa, znam to, znam. Takie wieczne: "w ogóle się mną nie interesujesz" (zwłaszcza, gdy siedzi po uszy zakopany w papierach :D). Straszliwie męczące musi to być dla mężczyzny. Trzeba trzymać w ryzach własny temperament, nie ma co ;)
UsuńOj nie dla mnie. Po pierwsze nie interesuje mnie za bardzo ta tematyka, a po drugie nie cierpię wszelkiego rodzaju poradników... Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie takie ksiazki, na pewno przeczytam :-).
OdpowiedzUsuńOdpadam, może dopiero za jakiś czas się rozejrzę za tym poradnikiem. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno sięgnę po tę pozycję.:)
OdpowiedzUsuńUwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.