Paweł Pollak - Gdzie mól i rdza

09:29

Ilość stron:  381
Wydawnictwo: Oficynka

Ocena (1-10): 8 – rewelacyjna



„To nie Nowy Jork, panie komisarzu!” To Wrocław. Miasto, w którym życie toczy się swoim rytmem, a codzienne sprawy na tyle pochłaniają mieszkańców, że nie zauważają oni, kiedy wśród nich pojawia się morderca: okrutny, bezwzględny i… niezwykle inteligentny. Śledztwo w sprawie serii bardzo dziwnych zabójstw popełnianych na bezbronnych emerytach rozpoczyna komisarz Marek Przygodny z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. 



- Waldi, bolą mnie już oczy, ja pierniczę…
- To odłóż tę książkę, dokończysz jutro.
- No ale jak JUTRO? Oszalałeś?




                I przeczytałam. Z oczami na zapałki, załzawionymi i bolącymi. Ale nie żałuję. Zacznijmy jednak od początku…

                Marek Przygodny to komisarz nieprzeciętny. Zrównoważony i uprzejmy, nie mający w sobie nic z powszechnego wyobrażenia policjanta jako epatującego inwektywami strażnika porządku publicznego. Gdy okazuje się, że w jednym z wrocławskich mieszkań odnalezione zostały oskalpowane zwłoki staruszka, z wbitą w brzuch strzałą, Przygodny staje przed nie lada wyzwaniem. Kim jest morderca? Dlaczego do zamordowania starca użył strzały zanurzonej w kurarze, truciźnie używanej przez południowoamerykańskich Indian?

                Dobrym przyjacielem komisarza jest dziennikarz kryminalny w miejscowej gazecie, Kuriata. Postać barwna i kontrowersyjna, mizogin-seksista, uznający kobiety wyłącznie młode i wyłącznie hojnie obdarzone przez naturę pokaźnym biustem.


- Nie ma atrakcyjnych kobiet po czterdziestce – oświadczył autorytatywnie. – Tak ci się tylko wydaje, bo oglądasz je na odległość, a one są po prostu dobrze odrestaurowane. Ale kiedy rozbierzesz taką, która przez kilka godzin w łazience ratowała swój wygląd, wychodzi cała ruina, tu coś zwisa, tam cellulit, brr… - Kuriata się wzdrygnął. – A teraz trzeba bardzo uważać, bo one wyglądają młodziej, podrywasz taką i myślisz, że ma najwyżej dwadzieścia sześć lat, a rozbierasz ją i widzisz, że trzydzieści pięć. Raz mi się zdarzyło, straszne przeżycie. Powinienem jakąś rentę dostawać za przebyty wstrząs psychiczny. (s. 213)

               
                Przygodny i Kuriata zaczynają żyć śledztwem w sprawie nietypowego morderstwa. Wkrótce okazuje się, że pierwsze zabójstwo nie jest ostatnim, a krąg podejrzanych rozszerza się. Rozpoczyna się prawdziwa pogoń za nieobliczalnym szaleńcem.

                Gdzie mól i rdza to książka napisana w mistrzowskim stylu. Tu nie Nowy Jork, panie komisarzu, to Wrocław, polskie podwórko, polska mentalność i na wskroś polska rzeczywistość. Kryminał Pollaka charakteryzuje niezwykle przyjemny w odbiorze styl. Wplatane w akcję osobiste przemyślenia komisarza Przygodnego nie irytują, nie są nachalne i nie sprawiają wrażenia dygresji wepchniętych w tekst wyłącznie dla zwiększenia objętości. Wartka akcja nie pozwala się nudzić, co w przypadku kryminałów jest rzeczą najważniejszą, a zakończenie jest naprawdę zaskakujące, co stanowi kolejny atut książki. Interesujący bohaterowie, momentami niezwykle zabawni, są świetnym dodatkiem dla wybijających się ponad przeciętność postaci Przygodnego i Kuriaty. Ten drugi to zdecydowanie moja ulubiona postać w książce.


- Pewnie przechodzi klimakterium – delikatność Kuriaty była legendarna. – Z nimi całe życie tak. Najpierw świrują, bo im hormony grają przy dojrzewaniu, potem świrują, bo albo są przed okresem, albo w trakcie, albo po, a w końcu dostają świra, jak dopadnie je klimakterium. To ostatnie najgorsze, bo dochodzi świadomość, że są już na wylocie, i robią się tak wybuchowe, że nitrogliceryna wysiada. Nic dziwnego, że faceci żyją krócej, po prostu wykańcza ich takie towarzystwo. (s. 210)


Z pełnym przekonaniem uznaję powieść Pollaka za jeden z najlepszych kryminałów, jakie czytałam w ostatnich miesiącach. To książka, którą naprawdę warto przeczytać, przede wszystkim ze względu na to, że daje nadzieję na to, iż polskie kryminały również mogą reprezentować bardzo wysoki poziom. Czuję się totalnie zachęcona do przeczytania wcześniejszych powieści autora. 



 Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu:








Możesz przeczytać również

10 komentarze

  1. Do tej pory, nie miałam jeszcze okazji poznać twórczości Pollaka, ale widzę, że bardzo pozytywnie odbierasz jego kryminał, dlatego chętnie ja rozejrzę się za tą pozycją w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nosz kurczę, i mam za swoje. Żałuję, że się po nią nie zgłosiłam!!!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, przykro mi to słyszeć, bo podejrzewam, że naprawdę by Ci się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kryminał to ja zawsze z chęcią przeczytam :) I też tak czasami mam, ledwo widzę na oczy, ale przeczytać muszę, bo inaczej nie przeżyję ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak już Ci mówiłam czeka na swoją kolej ;) W sumie się cieszę, że jest dobra w Twojej opinii, bo do tej pory z kryminałów Wrocławskich czytałam Dżumę w Breslau i totalnie do mnie nie przemówiła ;///

    Mihihihi XXl się tworzy ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachęciłaś mnie do tej książki i to bardzo. Nie odmówię sobie przyjemności przeczytania dobrego kryminału :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No jak autor słyszy, że czytelnik nie mógł się oderwać, to jest w siódmym niebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panie Pawle, kłaniam się nisko. Naprawdę świetna robota! :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.