Stephen King - Ręka mistrza
Tytuł oryginału: Duma Key
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Ilość stron: 640
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena (1-10): 5 – przeciętna
Po lekturze rewelacyjnego Dallas ’63, do Ręki Mistrza podchodziłam z entuzjazmem i radosnym oczekiwaniem godnym przyszłej panny młodej na dzień przed wstąpieniem w związek małżeński. Rzeczywistość jednak dość szybko rozwiała moje nadzieje i wypełniła mnie olbrzymim rozczarowaniem…
Edgar Freemantle, główny bohater powieści, jest byłym budowlańcem, który wskutek nieszczęśliwego wypadku stracił rękę i doznał poważnych uszkodzeń głowy. Z ich powodu nękany jest napadami szału, cierpi również z powodu problemów z wysławianiem się i formułowaniem myśli. Gdy żona Edgara postanawia od niego odejść, mężczyzna za radą swojego psychologa udaje się na Florydę, a dokładniej rzecz ujmując, na Duma Key – niewielką, odludną wyspę u jej wybrzeży. Wynajmuje tam dom, w którym zamierza dojść do równowagi i odzyskać siły. Na miejscu poznaje Jerome’a Wiremana, opiekuna sędziwej Elizabeth Eastlake, właścicielki większej części wyspy. Edgar odkrywa u siebie również niezwykły malarski talent, który wręcz ,,zmusza go" do spędzania nocy na tworzeniu niepokojących, surrealistycznych obrazów – jak się wkrótce okazuje – mających drugie dno.
I właściwie to by było na tyle. Mogłabym napisać jeszcze parę słów o innych, prawdopodobnie istotnych elementach składających się na fabułę powieści, ale trudno jest mi doszukać się ich sensu. Ręka Mistrza wydawała mi się zbyt długa i momentami nudna. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że skrócenie tej książki o jedną czwartą nie wpłynęłoby znacząco na jej akcję i treść, a pozwoliłoby jedynie na utrzymanie jako takiego napięcia. A tego właśnie mi brakowało. Niby jest tu wszystko, co u Kinga najlepsze – tajemnica, bohater z nie do końca prawidłowo funkcjonującą psychiką i może nawet odrobina oniryzmu, ale brakuje „tego czegoś”, co sprawia, że lektura porywa od początku do końca. Druga jej połowa, z rozdziału na rozdział była w moim odczuciu coraz słabsza, zupełnie jakby Kingowi zabrakło pomysłu na mocny akcent, nieprzewidywalne zakończenie mogące zwalić z nóg. Ostatnie sto pięćdziesiąt stron przekartkowałam, pobieżnie tylko wodząc wzrokiem po tekście i było mi naprawdę szkoda, że książka, która zapowiadała się fantastycznie, utknęła w przeciętności.
Amerykańska okładka podoba mi się szalenie!!! |
12 komentarze
Czytałam już jakiś czas temu, ale właśnie dość wyraźnie zapisała się w mojej pamięci. No kurczę, podobało mi się! I to bardzo! xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ojjj zadziwia mnie Twoja ocena, bo ja "Rękę mistrza" wspominam dobrze. :) No ale każdy ma swój gust. :)
OdpowiedzUsuńNo widzicie Dziewczyny, a ja się umęczyłam nieco i właściwie to aż mi przykro, bo Kinga lubię bardzo :) Ale jeśli Wam się podobała, to dobrze :)
OdpowiedzUsuńZ Kingiem nie miałam styczności poza jedną, niezachwycającą książką. Chcę to nadrobić i na pewno nie zacznę od "Ręki mistrza" :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji czytać, ale od znajomej, która czytała słyszałam same "ochy i achy" i ostatnio będąc w bibliotece miałam ją nawet w ręce - jednak ostatecznie została w bibliotece ;p Jestem ciekawa jakie by było moje wrażenia, gdybym jednak po nią sięgnęła - jak widać, zdania na jej temat są podzielone ;)
OdpowiedzUsuńJa Kinga czytałam 1 książka więc się nie wypowiem :D Ale mam teraz w planach Czarną, bezgwiezdną noc więc wzbogacę swoje przeżycia związane z tym Panem :P
OdpowiedzUsuńNa razie mam za sobą tylko jedną książkę Kinga i trochę żałuję, ponieważ źle trafiłam, bo wybrałam akurat chyba jedną z jego najgorszych książek. Jednak nie zniechęcam się i pragnę sięgnąć po coś innego.
OdpowiedzUsuńZ Kingiem jako tako styczności nie miałam, ale polowałam na "Miasteczko Salem". Zapraszam do siebie, post książkowy: www.pochylonanaddzielami.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMój King kochany :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale po Twojej recenzji nie mam większej ochoty na nią. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudyna.
Ojej, ale mam zapłon. Dopiero teraz odkryłam, że masz drugiego bloga :)
OdpowiedzUsuńWielkie bluźnierstwo teraz napiszę: Kinga nie lubię. No nie i już. Jak fabuły wymyśla świetne, z wielkim potencjałem, tak forma do mnie nie przemawia kompletnie. Może to wina tłumaczenia, ale odbieram jego książki jako takie nijakie, pospolite czytadła. Jak zabrałam się za "Lśnienie", spodziewałam się naprawdę genialnej książki, bo film urzekł mnie bardzo. Rozczarowałam się. Później wpadła mi w ręce właśnie "Ręka mistrza", która swoją nijakością pobiła na głowę wszystko, co czytałam. Mnie się wydaje, że King bardziej sprawdziłby się pisząc typowe filmowe scenariusze, niż książki. I w sumie po przeczytaniu tych dwóch książek opinii wydawać nie powinnam, wypadałoby zapoznać się z resztą jego twórczości, ale jakoś nie potrafię i nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała na to ochotę.
Z Kingiem mam styczności dopiero od trzech książek , ale na pewno przeczytam tę książkę . Z chęcią zobaczę czy przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do komentowania --> http://czytaniemoimhobby.blog.pl/
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.