Wyobrażasz sobie życie bez prądu? (Przedpremierowo: Marc Elsberg - Blackout)
Kiedy nie tak dawno temu pisałam o tym, jak by to było, gdyby zombie apokalipsa zdarzyła się naprawdę, ktoś w komentarzu zauważył, że to samo działoby się przy wielu innych kryzysach. Słuszna uwaga, bo nie trzeba ledwo łażących truposzy z bebechami na wierzchu, żeby ludzkość stanęła na skraju przepaści. Wystarczy na przykład... wyłączyć prąd.
Wyobrażacie sobie, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby nagle zabrakło nam prądu? Rozładowane telefony, tablety i laptopy, brak oświetlenia, komunikacja zamiera, życie ludzi uzależnionych od specjalistycznych aparatur staje się zagrożone, brakuje wody, zwierzęta na farmach zdychają w męczarniach... szybko okazałoby się, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od faktu, że w naszych gniazdkach płynie prąd. I właśnie dlatego Blackout przyprawił mnie o dreszcze. Właśnie dlatego nie dziwię się tym, którzy po lekturze tej książki pomyśleli, że warto zrobić trochę zapasów na "w razie czego". Przestałam też dziwić się preppersom. Serio. Chyba pobiegnę do sklepu po puszki, ale najpierw...
W Blackoucie chodzi o to, że... tak, zgadliście, zabrakło prądu. W dodatku w całej niemal Europie, pomijając nieliczne miejsca, w których prądu jest ciut ciut i lada chwila może go nie być. Jest zniecierpliwienie, niedowierzanie, szok, wściekłość, a w końcu strach o własne życie. I boją się prawie wszyscy. Wystarcza kilka dni, by zapanował chaos, a ludzie zaczęli walczyć o każdy kolejny posiłek. W samym środku piekła na pierwszy plan wysuwa się Piero Manzano, były haker, który całkowicie przypadkowo odkrywa, że awaria prądu może być związana z atakiem terrorystycznym. Informując władze, ściąga na siebie ich uwagę i staje się podejrzanym, co zdecydowanie nie jest mu w tej sytuacji na rękę. Manzano jednak, jak na porządnego głównego bohatera przystało, nie poddaje się zbyt łatwo i robi co w jego mocy, by rozwiązać całą tę tragiczną sytuację. Szczęście w nieszczęściu, że udaje mu się zyskać parę dobrych dusz do pomocy. Razem muszą dać radę, prawda? Wyobrażacie sobie zimę bez ogrzewania? Brrr...
Marc Elsberg, autor książki, bierze na tapet ludzi z najróżniejszych kręgów. Nie tylko Manzano jest bowiem bohaterem tej powieści, mamy tu również dziennikarkę amerykańskiego pochodzenia, Laurel Shannon, ludzi z niemieckiego rządu, przedstawicieli Europolu, wysoko postawionych urzędników z Brukseli, dostawców energii i zwykłych ludzi, których przetrwanie zależy teraz od bardzo wielu czynników. Akcja dynamicznie skacze z miejsca na miejsce, co pozwala na spojrzenie na kryzys energetyczny z perspektywy wielu osób. Jest emocjonująco i z nerwów można sobie poobgryzać paznokcie, a ostatnią rzeczą, jaką można by powiedzieć o tej powieści, to że jest nudna. Na ponad siedmiuset stronach Elsberg stworzył cholernie przerażającą wizję sparaliżowanej brakiem prądu Europy. Na mnie to działa. Więc jak? Brakuje Ci dreszczyku emocji?
Tytuł oryginału: Blackout
Liczba stron: 784
Wydawnictwo: WAB
Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra
źródło zdjęcia: merlin.pl
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.