Stacey Ballis - Smaki życia

09:58

Tytuł oryginału: Good enough to eat
Tłumaczenie: Agnieszka Myśliwy
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 7 – bardzo dobra

               
                Gdy na okładce książki Stacey Ballis „Smaki życia” przeczytałam, że jest to opowieść o kobiecie, która po przejściu na dietę straciła zbędne kilogramy (i męża), ale nie apetyt na życie, czułam, że będzie to jedna z tych książek, które wyłącznie relaksują i bawią. Nie spodziewałam się ambitnej powieści niosącej za sobą wiele głębokich prawd o życiu, ale nastawiłam na miłą, lekką i przyjemną lekturę, która przede wszystkim umili mój czas.

                Melanie, główna bohaterka powieści, jest właścicielką baru ze zdrową żywnością, który zdecydowała się otworzyć, gdy zmierzyła się ze swoją otyłością i zrzuciła kilkadziesiąt zbędnych kilogramów. Gdy wszystko wydaje się zmierzać ku lepszemu, pewnego poranka jej mąż oznajmia, że odchodzi. Co najbardziej zabawne (i tragiczne jednocześnie), Andrew odchodzi do otyłej kobiety. Melanie szybko uświadamia sobie, że jej mąż tak naprawdę nigdy nie chciał, by schudła, wolałby bowiem widzieć ją otyłą. Dzięki pomocy przyjaciół pracujących z nią w jej lokalu, kobieta zaczyna powoli powracać do równowagi, mimo, że sen z powiek spędzają jej coraz częściej problemy finansowe. Tak oto jej współlokatorką zostaje Nadia, młoda dziewczyna, o której właściwie Melanie wie tyle, co nic. Na horyzoncie pojawia się także Nathan, mężczyzna poznany w waszyngtońskim muzeum.

                Zapowiadało się miło i ku mojej uciesze właśnie tak było. Książka Stacey Ballis umiliła mi popołudnie i zrelaksowała. Co najistotniejsze, autorka umiejętnie „przemyciła” w niej wiele istotnych treści dotyczących odchudzania i zdrowego odżywiania, które (co do tego jestem pewna!) mogą pomóc tym, którzy po tę książkę sięgną choćby dlatego, że sami borykają się z problemem zbędnych kilogramów.  

                Można mieć wątpliwości co do samej postaci głównej bohaterki, momentami lekko infantylnej i zachowującej się zupełnie irracjonalnie. Przyznaję, że czasami otwierałam szeroko oczy ze zdumienia nad jej „problemami” (celowy cudzysłów). Mimo to, Smaki życia zaliczam do naprawdę przyjemnych w odbiorze książek. Interesujące przepisy, wiele słów poświęconych zdrowemu jedzeniu… ot, miła lektura na deszczowe popołudnie. No i ta okładka… piękna!   

Możesz przeczytać również

4 komentarze

  1. Książka zapowiada się wyśmienicie i smakowicie. Bardzo zaciekawiła mnie już w momencie premiery. Lubię takie kulinarno obyczajowe połączenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie przeczytam. Myślę, że nie spodobałaby mi się ta książka, nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami bohaterki książek potrafią bardziej zirytować od realnych ludzi ;) Niemniej jestem zaintrygowana zrecenzowaną przez Ciebie książką, może nawet się za nią rozejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W te pochmurne, jesienne dni mam ochotę na lekką i niezobowiązującą lekturę. Wydaje mi się, że "Smaki życia" mogą być idealną pozycją na ten czas, a do tego - okładka zachęca do sięgnięcia... :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.