Dlaczego kochamy czarne charaktery?
Gdy zaczęłam się zastanawiać, jakich bohaterów serialowych darzę największą sympatią, wyszło mi, że wśród nich są same skurczybyki. Prawie, bo zawsze trafi się jakiś wyjątek. Czy to nie dziwne, że kibicujemy złym ludziom? Że z zapartym tchem i obgryzionymi z nerwów paznokciami modlimy się, by ich niecne uczynki nie wyszły na jaw?
Cóż, nie wiem. Gdybym wiedziała, na pewno bym o tym napisała. A ja nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego ludzie, których zdecydowanie nie można zaliczyć do grona tych dobrych, stają się głównymi bohaterami seriali, a my, wprost przeciwnie do sytuacji z realnego życia, kibicujemy właśnie im.
Taki Dexter na przykład. Za dnia jest sobie policyjnym technikiem, specjalistą od krwi i rozbryzgów, a nocami morduje ludzi. Wprawdzie najgorszego sortu bandytów i kryminalistów, ale morduje, bo jest psychopatą i odczuwa przymus pozbawiania ludzi życia. Mimo to my, widzowie, od początku do końca mu kibicujemy. Cieszymy się, gdy giną ludzie, którzy zaczynają coś podejrzewać i depczą mu po piętach. Wyjemy z radości, gdy Dexterowi udaje się wywieźć w pole tych, którzy za nim węszą.
źródło |
Albo chłopaki z Sons of Anarchy. Rozbójnicy. Złodzieje. Przemytnicy. Handlarze bronią. Bezwzględni zabójcy. Same przyjemniaczki, prawda? I znów, ja, widz, mocno trzymam za nich kciuki. Trzymam, żeby ich nie dopadła ATF i żeby nie zgnili w więzieniu. Trzymam, żeby im łbów nie pourywali gangsterzy z wyższej półki. I trochę, żeby zeszli z przestępczej ścieżki, choć to raczej pobożne życzenia.
źródło |
Jest też Frank Underwood z House of Cards. Polityk bezwzględny, makiaweliczny. Taki, który nie pozwoli, by w drodze po władzę ktokolwiek lub cokolwiek stanęło mu na drodze. Jeśli stanie, to dzieją się złe rzeczy. Można na przykład zostać wepchniętym pod pociąg. I mimo to, jemu też kibicujemy! Ba, my kochamy Franka Underwooda!
źródło |
Jesteśmy też kibicami Klausa Mikaelsona z The Originals. Krwiożerczego, nie posiadającego absolutnie żadnych skrupułów i wyrzutów sumienia wampira. Albo Neala Caffreya z White Collars, przystojnego fałszerza dzieł sztuki, który leci w kulki nawet z własnym przyjacielem. Lubimy Crowleya z Supernatural, bo jest władcą piekieł i robi to dobrze. Lubimy chłopaków z Fargo, chociaż nie wiadomo, który jest gorszy. Albo Waltera z Breaking Bad. Temu też podobno daleko do dobrego człowieka. Każdy z was mógłby wymienić jeszcze kilku przyjemniaczków, od których w prawdziwym życiu wolałby się jednak trzymać z daleka. W takim razie dlaczego obdarzamy sympatią bohaterów, którzy naprawdę nie są dobrymi ludźmi? Którzy łamią prawo i krzywdzą ludzi? Hm? Ktoś ma jakiś pomysł?
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.