Nie ma ludzi bez trosk (Darien Gee - Uśmiech Madeline)

12:59

źródło
Czasami myślę sobie, że mam najgorzej. Że kłopoty, jakie mnie dotykają, są nie do przeskoczenia. Mimo że staram się zawsze zrobić dla siebie coś przyjemnego, co odwróci moją uwagę od rzeczy, które mnie smucą, gdzieś z tyłu głowy często tkwi myśl, że wszyscy mają lepiej niż ja. Ale wiecie, gdyby tak przepytać przypadkowo napotkanych ludzi, prawie na pewno okazałoby się, że w życiu każdego z nich są mniejsze lub większe kłopoty. Stety lub niestety, nie istnieją ludzie, którzy nie mają absolutnie żadnych problemów.  

Książka Darien Gee, Uśmiech Madeline, bardzo mądra i pełna ciepła, uświadomiła mi, że za fasadą uśmiechu i pogody ducha często kryją się najróżniejsze troski. Jej bohaterom nieobce są rozterki, a smutek to częsty towarzysz ich codzienności. Pozornie wszystko dzieje się wokół herbaciarni prowadzonej przez tytułową Madeline. Pozornie, ponieważ w moim odczuciu główną bohaterką powieści jest Bettie*, starsza pani mająca ogromne zamiłowanie do scrapbookingu, którym - jak wirusem - zaraża wszystkich wokół. Bettie staje się spoiwem dla więzi łączącej pozostałych bohaterów historii, a jej Klub Miłośniczek Albumów jest miejscem, w którym prędzej czy później spotykają się wszyscy.

Każda z postaci stworzonych przez Darien Gee ma swoje troski. Yvonne, kobieta hydraulik, której codziennie towarzyszy zdziwienie otoczenia jej profesją, rozpamiętuje wydarzenia z przeszłości i utraconą miłość. W sercu Isabel wciąż tkwi głęboka zadra spowodowana zdradą jej męża Billa. Ava, będąca przyczyną rozpadu związku Isabel, samotnie wychowuje syna ze związku z Billem (zginął w wypadku samochodowym) i z trudem wiąże koniec z końcem. Connie, młoda dziewczyna mieszkająca u Madeline i pracująca w jej herbaciarni, czuje się samotna i niechciana. Frances, matka trójki niesfornych chłopców, decyduje się na adopcję malutkiej Chinki, która okazuje się być poważnie chora. I w końcu Bettie, pogodna i sympatyczna, lecz odrobinę wścibska, stopniowo traci równowagę w życiu.  

Wszystkie te osoby w toku powieści dojrzewają. Stawiają czoła swoim problemom, biorą się w garść lub pozwalają sobie na przyjęcie pomocnej dłoni od innych. Ta mądra historia skłania do refleksji nad związkami międzyludzkimi, nad przyjmowaniem konsekwencji swoich działań i nad podejmowaniem ryzyka. Wielokrotnie zastanawiałam się, w jaki sposób zachowałabym się na miejscu każdej z tych postaci. Czy postąpiłabym tak samo, czy może zupełnie inaczej. Uświadomiłam sobie również, że nie istnieją ludzie bez trosk. Że choć czasami nie widać tego z zewnątrz, każdy z nas ma w swoim życiu rzeczy, które czasami spędzają nam sen z powiek. Które doganiają nas, gdziekolwiek się nie znajdziemy. Którym musimy stawić czoła i uporać się z nimi. 

Uśmiech Madeline to wspaniała historia, jedna z tych, które wspomina się z uśmiechem i nostalgią. Która kopie w pośladki i zmusza do myślenia. Którą przyjmuje się z dobrodziejstwem inwentarza, bez zwracania uwagi na język i styl autorki. Jest świetna! Ciepła i dowcipna, z nastrajającym pozytywnie happy endem. Bo przecież zasługujemy na szczęśliwe zakończenia. 

* pod koniec pisania tego posta zorientowałam się, jak brzmi oryginalny tytuł książki. Szkoda, że polski jest tak daleki od oryginału, bo sugeruje coś zupełnie innego :)
Tytuł oryginału: The Avalon Ladies Scrapbooking Society
Ilość stron: 632
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra

Możesz przeczytać również

0 komentarze

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.