Anna Janko - Pasja według św. Hanki
Ilość stron: 364 (?)
Ocena (1-10): 8 – rewelacyjna
Zakochałam się w kimś, ale nie ma on imienia ani kształtu, jakby był energią, duchem, który przenika wszystko, także mnie! Ze wzruszeniem patrzę na chmury i na biedronki, głaszczę dębowy stół i ufnie podstawiam dłoń pod strumień wody. Uśmiecham się do psa i kota, serdecznie witam listonosza, przytulam policzek do chlebowego brzucha i z czułością wkładam palce w ucho filiżanki. Zakochałam się w niewidzialnym mleku spływającym na ziemię, w strumieniu światła, które nie ma źródła, w esencji życia, której nie sposób zobaczyć. Pragnę iść drogą, której nie ma na żadnej mapie, drogą, która zaczyna się w spojrzeniu ukochanego… Drżę. (str. 40-41)
Miotam się bezwładnie i sama w sobie, w środku, próbuję zrozumieć, co tak naprawdę się stało. Czy to historia Hanki, czy pióro Anny Janko poraziło mnie tak mocno, że – nie wiedzieć czemu - łzy ciekły mi po twarzy jak szalone i nie potrafiłam ich powstrzymać? Raz po raz przebiegam wzrokiem strony powieści, zapamiętując zdania, które uderzyły mnie swą mocą.
Potrzebuję adresata, aby być. Bo tak naprawdę mocno być można tylko wobec kogoś. (str. 34)
Hanka. Kobieta. Matka, żona i… kochanka. Matka i żona świadomie. Kochanka… chyba nieumyślnie. A może było to nieuniknione? Być może Mateusz, pisarz, który wtargnął do jej życia jak pochłaniający wszystko żywioł, był Hance potrzebny od zawsze?
Tym sposobem mamy ją, kobietę, która z dnia na dzień rzuca się w ramiona kochanka – wybawcy. Kochanka, który tworzy i składa ją na nowo, stymuluje, inspiruje i uczy. A przede wszystkim wielbi. Hanka porzuca rozsądek i odnajduje szczęście, a jednocześnie miewa momenty, w których sama siebie gani i wstrzymuje. Raz po raz pozwala rozsądkowi się dogonić i od czasu do czasu przemawiać donośnym głosem. Jej relacja zarówno z mężem, jak i kochankiem, jest wręcz masochistyczna. Kobieta miota się między mężczyznami, jednego dnia bezgranicznie wręcz kochając Mateusza, drugiego przekonując samą siebie do lojalności wobec męża, Pawła.
Zostałam kochanką. Przekroczyłam granicę. Przejechałam ją pociągiem. Przeszłam schodami. I poznałam smak tajnych spotkań w pokojach wynajętych. Nocy zbyt krótkich, gdy świt do drzwi dzwoni z telegramem w dłoni… Obietnic na śmierć i życie, które poranek unieważnia. (str. 73)
Chodzę po domu szczęśliwie nieszczęśliwa. Mogłabym każdemu mówić: >>Kocham cię<<. Paw jest pod ręką i ja się do niego co chwila przytulam, powtarzając: >>Kocham cię<<. >>Przecież to są słowa dla Mata – myślę gdzieś pod spodem tego, co mówię – ale teraz dam ci je na chwilę, dobrze? Możesz je sobie ponosić w sercu. Jednak tak naprawdę zostały one stworzone dla Mata. I kiedyś, gdy się z nim znów spotkam, powiem mu je jako utwór oryginalny<<. Tak sobie szybko myślę, gdy całuję Pawia w duże, szorstkie usta. (str. 85-86)
Pisząc o sobie, Hanka rozwodzi się nad własnym życiem. Dzieciństwem, w którym czuła się pusta w środku i odczuwała brak czegoś, co trudno było nazwać. Opowiada o latach młodości, kiedy odróżniając się od rówieśników, momentami czuła się wyobcowana i nie wszystko rozumiała. Hanka pisze swoją historię, wplatając w nią dygresje i tworząc bogatą opowieść, z której wyłania się obraz kobiety nie do końca stabilnej emocjonalnie i dość mocno wewnętrznie zranionej.
Anna Janko stworzyła w swej powieści bohaterkę dwojaką. Hanka jest udręczona, a jej historia, jeśli wypada użyć tego słowa, jest wręcz pasyjna (tytuł!). Kobieta zdaje się emocjonalnie dręczyć tylko po to, by móc o tym dręczeniu mówić i dzięki niemu odczuwać swą wyjątkowość. W Hance mnóstwo jest egzaltacji – Autorka mistrzowsko żongluje słowem, tworząc zdania zapadające w pamięć, wyraziste i pełne emocji. Sama historia, choć z pozoru zwyczajna i powszechnie w literaturze spotykana, ma w sobie coś, co nie pozwala myśleć o niej w tych kategoriach. Sama próba takiego zakwalifikowania jej wydaje się być niewłaściwa. Sposób przedstawienia miłości jest w Pasji według św. Hanki inny, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Janko napisała o miłości totalnej, pochłaniającej i wyniszczającej jednocześnie. Smakując jej zdania, trudno jest nie ulec zachwytowi.
Mówi się o >>chemii<< niezbędnej do miłości. Wzór na miłość jest chyba raczej interdyscyplinarny. To i chemia, i fizyka, i arytmetyka, jeszcze może gramatyka i słowotwórstwo! Poszczególne hormony w proporcjach podobnych być muszą, pole elektromagnetyczne drgać ma w zgodnym rytmie, właściwości ciał powinny być zbliżone u obu stron: kształt pociągający, smak smaczny i zapach kuszący. Ona – dzielna, on – dzielnik, a ponadto suma składników niechby była dodatnia. Jeden alfabet i słownik miłości w tym samym języku i podobnym szyku, a jeśli wiersze, to według podobnych rytmów i algorytmów. (str. 48-49)
Ta książka to najlepszy dowód, że polskie pisarstwo stoi na bardzo wysokim poziomie, a historie o głębokim uczuciu mogą być opowiedziane innym, niż zwykle, bogatym językiem. Za to należą się Annie Janko ogromne brawa.
Za książkę serdecznie dziękuję:
6 komentarze
Intrygująca książka jak widzę. Jeśli nadarzy się okazja to chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńChcę koniecznie tą książkę!
OdpowiedzUsuńKurczę, świetnie się zapowiada ! Koniecznie muszę ją przeczytać !
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie zaintrygowała i zaciekawiła i jak tylko będę miała okazję, na pewno przeczytam! :D
OdpowiedzUsuńDo samej książki nie jestem przekonana w stu procentach, ale Ty swoją recenzją mnie zdecydowanie do niej zachęciłaś. Dam jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńTa dwojaka bohaterka jak ją nazwałaś brzmi bardzo intrygująco
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie w wolnej chili
pozdrawiam
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.