Naomi Wolf "Wagina. Nowa biografia"
Tytuł oryginału: Vagina
Tłumaczenie: Elżbieta Smoleńska
Ilość stron: 344
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ocena (1-10): 4 - może być
Nie tego oczekiwałam. Zdecydowanie nie tego. Zamiast poznania naprawdę fascynującej książki o kobiecej seksualności, byłam świadkiem chyba nie do końca udanego hołdu złożonego waginie. O czym więc napisała Naomi Wolf?
Autorka postanowiła stworzyć coś w rodzaju kompleksowej biografii żeńskich narządów płciowych i choć zdaję sobie sprawę z faktu, że brzmi to co najmniej kuriozalnie, wcale takie nie było.
Rozumiem potrzebę i rozumiem cel pisania o tym, o czym pisze się rzadko - o zdolności do przeżywania orgazmu, do czerpania radości z seksu, o świadomości własnej seksualności wśród kobiet i znajomości mechanizmów rządzących kobiecą rozkoszą. Żeby jednak książka taka przybrała formę lekkostrawną i zrozumiałą, potrzebny jest stosunkowo łatwy w odbiorze język, a Wolf momentami poszła niestety w stronę ciężkiego naukowego wywodu, który wyraźnie oddzielił tę część książki od fragmentów pisanych w znacznie lżejszym stylu.
Rozumiem potrzebę i rozumiem cel pisania o tym, o czym pisze się rzadko - o zdolności do przeżywania orgazmu, do czerpania radości z seksu, o świadomości własnej seksualności wśród kobiet i znajomości mechanizmów rządzących kobiecą rozkoszą. Żeby jednak książka taka przybrała formę lekkostrawną i zrozumiałą, potrzebny jest stosunkowo łatwy w odbiorze język, a Wolf momentami poszła niestety w stronę ciężkiego naukowego wywodu, który wyraźnie oddzielił tę część książki od fragmentów pisanych w znacznie lżejszym stylu.
Uznanie należy się jej za to, że połączyła w swojej książce wiedzę z wielu dziedzin - medycyny, socjologii, historii, czy psychologii, co pozwoliło na uzyskanie pełnego, wielowymiarowego obrazu opisywanego problemu. Bardzo ważną kwestią, którą Wolf poruszyła w swojej książce, jest problem przemocy seksualnej. Ten fragment naprawdę daje do myślenia, podobnie jak ten, w którym autorka porusza wątek nazewnictwa żeńskich narządów płciowych i przypomina, że we współczesnym języku brakuje określeń nie mających pejoratywnego, wulgarnego wydźwięku.
Jednak mimo wspomnianych plusów, trudno mi zapomnieć o tym, jak ciężko czytało mi się tę książkę. Z tego względu nie oceniam jej wysoko, choć przyznaję całkowicie szczerze, że warto poświęcić jej chwilę, by poszerzyć swoją wiedzę.
4 komentarze
Jakoś mnie do siebie nie przekonuje... :) Raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu - informacje u mnie na blogu :)
nie miałam w planach i chyba nadal nie mam :)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę;)
OdpowiedzUsuńSam tytuł jakoś mnie nie zachęca
OdpowiedzUsuńUwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.