Dennis Plauk, André Bosse "Martin Gore. Depeche Mode"

13:03



Tytuł oryginału: Insight. Martin Gore & Depeche Mode
Tłumaczenie: Irmina Witkowska
Ilość stron: 216
Wydawnictwo: Anakonda (dziękuję!)

Ocena (1-10): 7 – bardzo dobra


- Wiesz, kim jest Martin Gore? – zapytałam, machając biografią tego, o którego pytałam.
- No jasne, koleś z Depeche Mode – odpowiedział mój Nie-Mąż. Stanęłam jak wryta. No tak, jeśli swoje nastoletnie lata przeżyło się w latach osiemdziesiątych, trudno nie znać ikon popkultury. Tak czy siak, poczułam się odrobinę rozgrzeszona. Jako osoba, która Depeche Mode zna wyłącznie dzięki Dave’owi Gahanowi i utworom Personal Jesus, Enjoy the silence czy Freeove, mogłam Gore’a nie znać. Tym bardziej, że:

Gore i Gahan tworzą jedność, podstawę zespołu, który bez jednej z tych części by nie funkcjonował. Fani to wiedzą, znają tę zależność. Przypadkowi słuchacze nie. Kto zna muzykę Depeche Mode z radia, zna tylko głos Gahana. Kto zna Depeche Mode z telewizji, zna tylko jego ruchy. I nie przypuszcza, że głos i ruchy Gahana nie byłyby wiele warte, bez muzyka obok niego, który rzadko śpiewa i jeszcze rzadziej rusza biodrami. Martin Gore jest jedną z najmniej widocznych gwiazd świata muzyki pop. (str. 143)
               
Rozgrzeszenie całkowite. Pokuta odprawiona. Biografia Martina Gore’a przeczytana, a ja, ze świeżymi niczym wyjęte z piekarnika ciasto wspomnieniami, przystępuję do dzielenia się nimi. Komu kawałek?

Biografie i autobiografie czytuję. Lubię. Cenię. Zwłaszcza te, które stanowią pewnego rodzaju zapis epoki, w której żył ich bohater. W biografii Gore’a, autorstwa Dennisa Plauka i André Bosse’a, choć nie rzuca się to w oczy zbyt intensywnie, nietrudno jest wyczuć klimat „tamtych lat”. Szalone lata osiemdziesiąte, rosnąca popularność Depeche Mode, wciąż jeszcze pełne zaskoczenia reakcje na wizerunek Gore’a… To literacka, pełna faktów i ciekawostek podróż w czasie. Zdecydowanie smaczna i dobrze przyprawiona. Najważniejsze było dla mnie to, by możliwie jak najdokładniej poznać człowieka, o którym czytałam – w końcu czy nie po to bierze się do ręki biografię? Autorom udało się stworzyć wyraźny, lecz absolutnie nie przerysowany portret Gore’a. Daleko im do idealizowania muzyka, którego „wzięli na warsztat”, nie stworzyli mu pochwalnego ołtarza, przed którym należy klękać, ale też nie umniejszyli jego zasług i talentu, który posiada.

Biografia Gore’a jest książką, która – co do tego nie mam absolutnie żadnych wątpliwości -  usatysfakcjonuje zarówno fanów grupy Depeche Mode, jak i tych, którzy podobnie jak ja, nigdy wcześniej o Martinie nie słyszeli. A co po przeczytaniu? Cóż, po przeczytaniu można zrobić tylko jedno…

Zacząć słuchać Depeche Mode!


Możesz przeczytać również

6 komentarze

  1. Ja zaczęłam na dobre ich słuchać po biografii Gahana, a ta powyższa [czytana przeze mnie wielokrotnie] tylko to przypieczętowała :)

    Swoją drogą to ciekawe - Depesze grają do tej pory, a spośród moich znajomych nikt nazwisk Gore i Gahan nie zna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? A może to wynika z tego, że ludzie nie przywiązują wagi do nazwisk? Wiem po sobie - od kilku lat uwielbiam zespół Mana, a pojęcia nie mam, jak się nazywają jego muzycy i ZUPEŁNIE mnie to nie interesuje. Może to niezrozumiałe, ale naprawdę nie mam potrzeby wiedzieć, kto ma jak na imię i jakie nazwisko nosi :D

      Do Depeche Mode przez ostatnie... bo ja wiem, 7 (?) lat miałam ogromną awersję. A wszystko zaczęło się od tego, że byłam ze znajomymi w klubie na urodzinach jednej z koleżanek. Trafiłyśmy do jakiegoś dziwnego miejsca, w którym tego wieczoru był wieczór z muzyką Depeche Mode. Ludzie byli ubrani w skóry i półprzezroczystą odzież i wyglądali tak, że razili moje ówczesne poczucie estetyki, w dodatku byłam wówczas świadkiem tańca-przytulańca-całowańca dwóch samców i ech... za każdym razem, gdy słyszałam później DM, miałam te sceny przed oczami. Na szczęście po książce minęło! :D

      Usuń
  2. Czasami czytuję biografie i niektóre z nich przypadają mi do gustu ;)
    Po tę książkę raczej nie sięgnę, bo nie znam tego zespołu i specjalnie mnie ta biografia nie interesuje ;)

    Ale recenzja bardzo ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkich chyba dopadło, ja po przeczytaniu Gahana też wpadłam w sidła DM, a biografia Gore'a jeszcze bardziej to tylko pogłębiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkich Was zarazimy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy sięgnę po tę książkę. Nie dlatego, że nie jestem fanką (chociaż wiele piosenek znam), ale zwyczajnie nie czytam biografii. Chyba tylko jedną przeczytałam (Stuhr'a) ale ciężko nazwać "strikte" biografią. Nie wiem czemu taka literatura mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.