Avrom Bendavid - Val "Niebiosa są puste"

17:47


Tytuł oryginału: The Heavens Are Empty: Discovering the Lost Town of Trochenbrod
Tłumaczenie: Małgorzata Szubert
Ilość stron: 176
Wydawnictwo: Świat Książki

Ocena (1-10): 6 - dobra


Były takie miasteczka… Chasydzkie miasteczka, w których pachniało świeżo upieczoną chałką, gdzie piątkowy zachód słońca oznaczał nadejście szabatu i gdzie przed Chanuką w menorach paliły się świeczki. Były takie miasteczka, lecz zawierucha drugiej wojny światowej i okrucieństwo hitlerowców zmiotły je z powierzchni ziemi.

Taki właśnie był Trochenbrod, o którym w swej książce Niebiosa są puste pisze Avrom Bendavid-Val.  Autor wyruszył na poszukiwanie nieistniejącego już miejsca, w którym niegdyś mieszkał jego ojciec. Z opowieści tej wyłania się obraz pełnego ciepła, radości i chasydzkich zwyczajów miasteczka (ponoć pierwowzoru Karsylewki z powieści Szolema Alejchema o Tewje Mleczarzu),  rozbrzmiewającego od czasu do czasu szmerem odmawianych modlitw. 


                Jeśli opowiem, jak zapalaliśmy w Trochenbrodzie świece w święto Chanuki, może się to wydawać zabawne. Braliśmy zwykłe kartofle, rozcinaliśmy na połówki, w każdej połówce robiliśmy małą dziurkę, wlewaliśmy do tej dziurki odrobinę oleju, wkładaliśmy kawałek bawełny i zapalaliśmy. Bogaci prawdopodobnie mieli świece, ale zwykli ludzie zamiast świec używali kartofli. Tradycyjne wręczanie chanukowych pieniędzy oraz gra w drejdł wyglądały tak samo jak tu, w tym kraju. Tak jak tradycja smażenia wszelkiego rodzaju lateks; szczególnie lubiane były placki z surowych ziemniaków. To był prawdziwy przysmak, a ich przygotowanie wymagało wiele pracy, jeśli wszyscy mieli dobry apetyt i nie byli na diecie. (str. 37)


Ale Niebiosa są puste nie są jedynie opowieścią o tym tętniącym życiu miasteczku. To także opowieść o jego zagładzie, dokonanej przez hitlerowców. To opowieść o ludziach, którzy zginęli i o tych, których sytuacja zmusiła do rozpaczliwej walki o przetrwanie. Książka ta nie powstałaby, gdyby nie pomoc ocalałych i ich potomków. Bendavid – Val zebrał ich wspomnienia, fotografie i dokumenty i zebrał je w jedną całość.

Piękny, staranny język, duża ilość wspomnień i zdjęć pozwalają poznać zwyczaje i życie mieszkańców tego małego miasteczka – dzięki autorowi Trochenbrod ożył ponownie.  


PS. Przepraszam za kiepską recenzję - w ostatnich dniach nie mam głowy do pisania.

Możesz przeczytać również

4 komentarze

  1. Bardzo przejmujący tytuł ma ta książka. Nie słyszałam o niej wcześniej, ale ten fragment, który zamieściłaś, zdecydowanie przemawia do mojej wyobraźni. Jeśli cała książka jest napisana w ten sposób, to chętnie ją przeczytam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. może być ciekawa, przyjrzę się jej bliżej

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli atmosfera książki choć trochę przypomina tę z opowieści o Tevje Mleczarzu - mam na myśli głęboką nostalgię, przeraźliwy smutek wywołany odchodzeniem pewnej epoki - to przeczytam, choć wiem, że będzie bolało.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba na chwilę obecną niekoniecznie, ale może w przyszłości sięgnę po tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.