­
zielona cytryna: Dorota Katende - Dom na Zanzibarze

Dorota Katende - Dom na Zanzibarze

09:48

Deszczowa jesień, początek lat dziewięćdziesiątych. Dorota, oczarowana „Pożegnaniem z Afryką”, marzy o podróży na Czarny Ląd, o bezkresnych sawannach i palącym słońcu. Ale przecież dzieci, praca, brak pieniędzy... Jednak kiedy znajduje ofertę wyjazdu na safari, przestaje szukać wymówek. W Kenii, kraju Masajów i dzikich zwierząt, odkrywa, że Afryka jest jej przeznaczeniem - że ma ją w duszy i w sercu, że jest odpowiedzią na dręczące ją wątpliwości i niespełnione nadzieje. „Dom na Zanzibarze” to prawdziwa historia Polki, która mimo przeciwności losu zbudowała dom na rajskiej wyspie i ułożyła swoje życie na nowo. Opowieść kobiety, która po długich poszukiwaniach znalazła swoje miejsce na ziemi i... miłość. (opis wydawcy)


A gdyby tak zamieszkać nad Oceanem? Budzić się i zasypiać przy szumie fal, słuchać owadów bzyczących nad bujną, tropikalną roślinnością… Każdego dnia zrywać soczyste, pachnące owoce z własnego ogrodu i być w swoim własnym, prywatnym raju?

Dorota Katende, autorka książki Dom na Zanzibarze miała właśnie takie marzenia. Zakochana w Afryce, postanowiła związać z nią swe losy na dłużej. Gdy była w Polsce, tęskniła za Czarnym Lądem. Będąc w Afryce, odżywała na nowo, jakby budząc się z przydługiego, zimowego snu. Mając za sobą dwa nieudane małżeństwa i poważne kłopoty finansowe, zaryzykowała wiele, kupując działkę na wyspie oddalonej o ponad sześć tysięcy kilometrów od Polski. Jednak to ryzyko jej się opłaciło, gdyż dziś autorka książki jest właścicielką Vanilla House, pięknego domu położonego nad brzegiem Oceanu.

Książka ta, mimo rozbrajająco absurdalnych wręcz fragmentów (która kobieta mając małe dzieci i problemy z pieniędzmi wybiera się z lekką głową na safari?), niesie za sobą sobie wiele ciepła. Daje nadzieję na to, że są marzenia, które da się spełnić. Że dzięki olbrzymiej determinacji i ciężkiej pracy można zrealizować nawet najbardziej ambitne plany. Autorka, choć momentami irytująca
 i zabawnie bezmyślna, ma jednak w sobie coś, co sprawia, że trudno jej nie lubić. Dzięki jej opisom mamy możliwość nieco bliższego poznania zanzibarskiej rzeczywistości i mentalności ludzi mieszkających na wyspie. Okazuje się bowiem, że Zanzibarczycy nie zawsze są mili i uczynni,
a spodziewać się po nich można zarówno dobrego, jak i złego. 

Największe plusy Domu na Zanzibarze? Szata graficzna. Piękna okładka, kilka zdjęć w środku i kartki, stylizowane na pożółkły pamiętnik, których nie spotkałam jak dotąd w żadnej czytanej przeze mnie książce. To dość lekka lektura, dobra dla tęskniących za latem i słońcem czytelników, nie należy się jednak spodziewać po niej żadnych większych emocji, bo prawdopodobnie nie taki był jej cel.

Ilość stron:  288
Wydawnictwo: Otwarte

Ocena (1-10): 6 – dobra

Możesz przeczytać również