­
zielona cytryna: J.D. Salinger - Buszujący w zbożu

J.D. Salinger - Buszujący w zbożu

08:08




Tytuł oryginału: Catcher in the Rye
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: Albatros

Ocena (1-10): 7 – bardzo dobra


Ale, widzi pan, często człowiek sobie nie zdaje sprawy,
co go najbardziej interesuje, dopóki nie zacznie mówić o czymś innym,
mniej interesującym.

Holden Caulfield – J.D. Salinger, Buszujący w zbożu




              Z klasyką bywa tak, że często trudno jest przez nią przebrnąć. Książki uznane za wybitne, znaczące wiele dla historii literatury, zostały nimi jednak nie bez powodu. „Buszujący w zbożu” został po raz pierwszy opublikowany w 1951 roku i szybko wywołał oburzenie społeczeństwa. Książce zarzucano wulgarność i poruszenie tematyki seksualności nieletnich. Gdy czytałam ją kilka dni temu w ramach wyzwania Rozmawiajmy o książkach, sześćdziesiąt lat po jej wydaniu, uznałam, że w zasadzie nie ma w niej szokującego. Ale to, że nie ma dla mnie teraz, nie oznacza, że nie było wówczas...   

                Głównym bohaterem, a zarazem narratorem książki, jest siedemnastoletni Holden Caulfield. Jego opowieść to retrospekcja z kilku dni, które spędził w Nowym Jorku tuż po tym, jak na kilka dni przed zakończeniem pierwszego semestru, wydalony ze szkoły Holden uciekł z niej pod osłoną nocy. Chłopak udaje się do nocnych klubów i próbuje rozmawiać z ludźmi, jednak każda z napotkanych osób wydaje mu się płytka i mało interesująca. Gdy postanawia spędzić noc w hotelu, poznaje tam windziarza Maurice’a, który proponuje mu skorzystanie z usług prostytutki. Holden godzi się, jednak pomiędzy nim a kobietą do niczego nie dochodzi. Następne dni w Nowym Jorku chłopak spędza na samotnym włóczeniu się po mieście, spotyka się też z koleżanką. W swojej narracji raz za razem wtrąca on swoje opinie dotyczące ludzi i zazwyczaj nie są to opinie pozytywne. W ostatnim rozdziale dowiadujemy się, że Holden znajduje się pod opieką psychoanalityka i że wkrótce rozpocznie naukę w nowej szkole. 

                Buszujący w zbożu to książka, co do której mam w zasadzie mieszane uczucia. Szalenie podobał mi się sam bohater, wieczny zrzęda (trochę jak ja...), który nie lubi nikogo i niczego i tak na dobrą sprawę wszystko według niego jest – kolokwialnie mówiąc – do dupy. W książce bardzo wyraźnie da się zauważyć różnicę między opinią Holdena w stosunku do dorosłych i do dzieci. Te drugie uważa za szczere, nie zepsute jeszcze przez otaczający je, pełen zakłamania świat. W odniesieniu do naszej rzeczywistości, bohater zdaje się być całkiem realnie patrzącym na świat młodzieńcem. Pali papierosy, pije alkohol – w latach pięćdziesiątych rzecz nie do pomyślenia, aktualnie zaś powszechnie spotykana i akceptowana. Nie brak mu trzeźwego osądu w stosunku do świata, w którym przyszło mu żyć. Sama historia jednak nie wydaje mi się tak dobra, jak język głównego bohatera. Holden naprawdę mnie bawił (choć prawdopodobnie nie powinien), a jego historie o wymyślonej „kuli w bebechach” wycisnęła łzy z moich oczu. Mimo, że wcale nie było to śmieszne, cała rzecz opisana była w taki sposób, że nie byłam w stanie powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. Jak na klasykę – czytało się naprawdę przyjemnie i szybko.        


Możesz przeczytać również