­
zielona cytryna: W odpowiedzi na KKD #17: Czy coś się zmieni w książkowej blogosferze?

W odpowiedzi na KKD #17: Czy coś się zmieni w książkowej blogosferze?

13:39 , ,

Tymczasem w książkowej blogosferze...
 Jesteśmy słabi. W całej blogosferze raczej mało znaczący.
Topimy się we własnym sosie i tylko niewielu z nas ma ambicje, by z tego sosu wyjść.
Czytamy te same książki i o tych samych książkach piszemy, często w łudząco podobny sposób. 
Komentujemy siebie nawzajem, a nasze komentarze nie pozwalają na nawiązanie jakiejkolwiek dyskusji. Informujemy, że "przeczytam, zachęciłaś/eś mnie" lub "skoro oceniasz tę książkę źle, ja również po nią nie sięgnę". 
Część z nas pisze, bo lubi. 
Część, bo lubi i liczy na stosy darmowych książek od chętnych do ich rozdawania wydawnictw. 
A część, bo liczy wyłącznie na stosy darmowych książek i tylko w tym celu zakłada blog (bez obaw, tu nie różnimy się od licznego grona blogerek urodowych i modowych, które obrały sobie pisanie bloga za sposób na łatwy i szybki zarobek). 


Klaudyna, znana wam jako Kreatywa, miała w planach napisać post zatytułowany Blogosfera książkowa jest mocno... jałowa. Wyszedł jej inny, ale to nie ma znaczenia. Ja się z tym zdaniem zgadzam w całej rozciągłości. Jesteśmy jałowi, nasze blogi są jałowe i nie ma w nas ani krzty życia.

I tak, mówię też o sobie. Ale ja mam plany i nie zawaham się ich zrealizować, bo irytuje mnie obecny stan rzeczy, moje zaniedbanie i to, że w toku blogowania utraciłam gdzieś pierwotny zapał, który dopiero ostatnio do mnie wrócił ze zdwojoną siłą.

Męczy mnie nasza schematyczność, lecz sami jesteśmy sobie winni. Nie potrafimy znaleźć sposobu na interesujące pisanie o książkach, a nie pomaga nam w tym fakt, że społeczeństwo w którym żyjemy, nie nawykło do czytania. 
Blogosfera książkowa interesuje prawie wyłącznie ludzi ją reprezentujących. Obserwujemy więc siebie nawzajem i wędrujemy od jednego do drugiego bloga, których nawet nazwy są do siebie podobne jak jabłka w jednym koszyku. W social mediach praktycznie nie istniejemy, ale są wyjątki. Na przykład Agnieszka z bloga Książkowo.

Niewielu z nas wyszło poza utarte ścieżki. Może to i dobrze, bo wciąż mamy szansę. I tylko od nas zależy, czy utoniemy, czy wypłyniemy na powierzchnię.

Możesz przeczytać również