Guy Delisle "Pjongjang"

Tłumaczenie: Katarzyna Szajewska
Ilość stron: 184
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Korea Północna – przerażający reżim, o którym na początku komiksu Guy’a Delisle Pjongjang prof. Waldemar Jan Dziak pisze następująco:
Totalna izolacja wewnętrzna i zewnętrzna KRLD powoduje, że
przeciętny obywatel Korei Północnej o świecie zewnętrznym nie wie prawie
nic. Tu nie działa nawet klasyczna cenzura, albowiem partyjni nadzorcy
dopuszczają do obiegu oficjalnego tylko te informacje, które uznają za
ważne, użyteczne, politycznie słuszne. To kraj, w którym zabroniona jest
prawie każda towarzyska rozmowa, zwykły obywatel nie ma dostępu ani do
żadnej zagranicznej prasy, ani do Internetu, nie może obejrzeć filmu czy
przedstawienia teatralnego innego niż spoza ściśle ustalonego kanonu
ideologicznego. (str. 5)
Pjongjang zachwyca i przeraża jednocześnie. Dziennik z
dwumiesięcznego pobytu w Korei Północnej stworzony w formie komiksu,
jest bardziej sugestywny, niż gdyby autor nadał mu klasyczną postać
książkowych zapisków. Delisle w KRLD samodzielnie może zrobić bardzo
niewiele. Po mieście porusza się nie dość, że w towarzystwie „towarzysza
przewodnika” i „towarzysza tłumacza”, to spaceruje ściśle wytyczonymi
trasami, z których nie wolno mu zboczyć. Zwiedza to, co jego
„towarzysze” mogą i powinni (!!!) mu pokazać i stale otacza go
wszechogarniający absurd komunistycznego reżimu. Fotografie Kim Ir Sena i
Kim Dzong Ila spoglądają na niego zewsząd, z każdej ściany w każdym
pokoju. Do jego uszu docierają patriotyczne pieśni, nie mające zbyt
wiele wspólnego z rozrywką… ba! Rozrywki w KRLD ma Delisle niewiele,
tyle tylko, na co może pozwolić sobie wśród innych zagranicznych
pracowników na kontraktach i dyplomatów.
Delisle stworzył ze swojego dziennika komiks, w którym nie brak
jaskrawego, mocno wyczuwalnego sarkazmu. Ironia leje się strumieniami,
widać ją na każdym kroku, w wielu zdaniach i na wielu rysunkach autora.
Trudno jednak przypuszczać, na ile wiernie oddany jest w komiksie obraz
północnokoreańskiego reżimu – nie można zapominać o tym, że Delisle
widział tylko to, co mu pokazano i na co pozwolono mu spojrzeć. Nie
poznał „zwyczajnych Koreańczyków”, tylko tych, którzy w hierarchii
społecznej stoją na stosunkowo uprzywilejowanej pozycji. Nie wyszedł
poza „mury”, w granicach których go umieszczono. Mimo to, z dużą dozą
poczucia humoru (nierzadko dyskusyjnego) oddał wszystkie swoje wrażenia i
spostrzeżenia z pobytu w Korei Północnej. „Pjongjang” jest
komiksem, nad którym warto się pochylić i poświęcić mu czas. Niewiele
jest na naszym rynku pozycji, które traktują o północnokoreańskim
komunistycznym reżimie, co zresztą nie jest niczym zaskakującym,
zważywszy na realia tam panujące. Tym bardziej więc należy docenić to,
co już mamy, a „Pjongjang” jest doskonały i wart każdej minuty poświęconej na jego przeczytanie.