Paullina Simons "Pieśń o poranku"

11:07



Tytuł oryginału: Song In The Daylight
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Ilość stron: 688
Wydawnictwo: Świat Książki


Mogłoby się wydawać, że Larissa Stark wiedzie idealne życie, w którym wszystko jest na swoim miejscu i absolutnie niczego jej nie brakuje. Ma przystojnego, kochającego męża, troje dzieci, piękny dom i pieniędzy pod dostatkiem. Jak jednak mówi znane przysłowie, nie wszystko złoto, co się świeci i tak też jest w tym przypadku. Gdy pewnego dnia na sklepowym parkingu Larissa spotyka młodego, przystojnego motocyklistę, coś się zmienia, a jej życie wywraca się do góry nogami. Wystarcza zaledwie kilka rozmów, by w kobiecie obudziła się głęboka fascynacja młodszym o dwadzieścia lat Kaiem. Larissa usiłuje zachować pozory idealnej żony i idealnej matki, choć nie zawsze i  nie do końca jej się to udaje – przez to, że każdą wolną chwilę poświęca kochankowi, permanentnie spóźnia się po odebranie syna ze szkoły, całkowicie ignoruje ciężką chorobę przyjaciółki, jest nieobecna myślami. Liczy się dla niej „tu i teraz” i choć  ma świadomość, że z tej sytuacji ma tylko jedno wyjście, żadne nie wydaje się być dla niej w stu procentach właściwe (przynajmniej na początku). 

Paullina Simons w swojej powieści stworzyła bohaterkę, którą miałam ochotę rozszarpać gołymi rękami. Ja, czytelnik, dostałam cios prosto w twarz. Cios od Larissy, która znudzona swoim idealnym życiem i jego przewidywalnością, rzuca się w ramiona młodego kochanka i zapomina o tym, co jeszcze przed chwilą stanowiło sens i największą radość jej życia. Drobiazgowość autorki w sportretowaniu zachowań i reakcji Larissy jest godna podziwu. Rysuje się nam bowiem portret kobiety, która doskonale tłumaczy samą siebie i swoje niewłaściwe (ale czy na pewno?) postępowanie. Obraz rodziny Larissy, wspomnienie jej przyjaźni z czasów szkolnych, wszystkie te elementy stanowią istotną część powieści, każdy z nich ma tu swoją funkcję, każdy z nich coś przekazuje. Dla mnie powieść Paulliny Simons była lekturą, która wywołała we mnie wiele negatywnych wrażeń, jednak nie ze względu na jej jakość – ta pozostaje bez zarzutu – a ze względu na postępowanie głównej bohaterki. Pieśń o poranku jako całość zasłużyła na bardzo wysoką ocenę i dlatego polecam ją zdecydowanie.



Możesz przeczytać również

4 komentarze

  1. Nie lubią wkurzających bohaterów. Zwłaszcza naszej płci. Baby wystarczająco irytują mnie na co dzień, podziękuję więc za kolejną porcję irytacji, tym razem w literaturze.

    Ale autorkę tę kiedyś chętnie poznam. Dla mnie to tylko nazwisko, które kojarzę, a dla innych naprawdę warta uwagi pisarka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Larissa odebrała mi połowę przyjemności z kolejnego literackiego spotkania z Paulliną Simons. Dodatkową ćwiartkę na minus pochłonęły sceny erotyczne w nadmiernej ilości. Została ćwiartka na pozytywy ;-) Dla mnie to taka książka na 3 z minusem.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie Larissa to wkurzała, to powodowała ogromne zdziwienie własnym zachowaniem. Poświęciła dużo, za dużo, w poszukiwaniu szczęścia, które przecież miała na wyciągnięcie ręki. Oto co robi pragnienie przygody.

    OdpowiedzUsuń
  4. czytałam jej książki o Tatianie, teraz muszę zabrać się za tą:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.