Paullina Simons "Pieśń o poranku"
Tytuł oryginału: Song In The Daylight
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Ilość stron: 688
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Ilość stron: 688
Wydawnictwo: Świat Książki
Mogłoby się wydawać, że Larissa Stark wiedzie
idealne życie, w którym wszystko jest na swoim miejscu i absolutnie niczego jej
nie brakuje. Ma przystojnego, kochającego męża, troje dzieci, piękny dom i
pieniędzy pod dostatkiem. Jak jednak mówi znane przysłowie, nie wszystko złoto,
co się świeci i tak też jest w tym przypadku. Gdy pewnego dnia na sklepowym
parkingu Larissa spotyka młodego, przystojnego motocyklistę, coś się zmienia, a
jej życie wywraca się do góry nogami. Wystarcza zaledwie kilka rozmów, by w
kobiecie obudziła się głęboka fascynacja młodszym o dwadzieścia lat Kaiem.
Larissa usiłuje zachować pozory idealnej żony i idealnej matki, choć nie zawsze
i nie do końca jej się to udaje – przez to,
że każdą wolną chwilę poświęca kochankowi, permanentnie spóźnia się po
odebranie syna ze szkoły, całkowicie ignoruje ciężką chorobę przyjaciółki, jest
nieobecna myślami. Liczy się dla niej „tu i teraz” i choć ma świadomość, że z tej sytuacji ma tylko
jedno wyjście, żadne nie wydaje się być dla niej w stu procentach właściwe
(przynajmniej na początku).
Paullina Simons w swojej powieści stworzyła
bohaterkę, którą miałam ochotę rozszarpać gołymi rękami. Ja, czytelnik, dostałam
cios prosto w twarz. Cios od Larissy, która znudzona swoim idealnym życiem i
jego przewidywalnością, rzuca się w ramiona młodego kochanka i zapomina o tym,
co jeszcze przed chwilą stanowiło sens i największą radość jej życia. Drobiazgowość
autorki w sportretowaniu zachowań i reakcji Larissy jest godna podziwu. Rysuje
się nam bowiem portret kobiety, która doskonale tłumaczy samą siebie i swoje
niewłaściwe (ale czy na pewno?) postępowanie. Obraz rodziny Larissy, wspomnienie
jej przyjaźni z czasów szkolnych, wszystkie te elementy stanowią istotną część powieści,
każdy z nich ma tu swoją funkcję, każdy z nich coś przekazuje. Dla mnie powieść
Paulliny Simons była lekturą, która wywołała we mnie wiele negatywnych wrażeń,
jednak nie ze względu na jej jakość – ta pozostaje bez zarzutu – a ze względu
na postępowanie głównej bohaterki. Pieśń
o poranku jako całość zasłużyła na bardzo wysoką ocenę i dlatego polecam ją
zdecydowanie.
4 komentarze
Nie lubią wkurzających bohaterów. Zwłaszcza naszej płci. Baby wystarczająco irytują mnie na co dzień, podziękuję więc za kolejną porcję irytacji, tym razem w literaturze.
OdpowiedzUsuńAle autorkę tę kiedyś chętnie poznam. Dla mnie to tylko nazwisko, które kojarzę, a dla innych naprawdę warta uwagi pisarka.
Larissa odebrała mi połowę przyjemności z kolejnego literackiego spotkania z Paulliną Simons. Dodatkową ćwiartkę na minus pochłonęły sceny erotyczne w nadmiernej ilości. Została ćwiartka na pozytywy ;-) Dla mnie to taka książka na 3 z minusem.
OdpowiedzUsuńA mnie Larissa to wkurzała, to powodowała ogromne zdziwienie własnym zachowaniem. Poświęciła dużo, za dużo, w poszukiwaniu szczęścia, które przecież miała na wyciągnięcie ręki. Oto co robi pragnienie przygody.
OdpowiedzUsuńczytałam jej książki o Tatianie, teraz muszę zabrać się za tą:)
OdpowiedzUsuńUwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.