O co cho z literaturą erotyczną? Anaïs Nin Delta Wenus
Poniedziałkowy poranek to nie najlepszy moment na odpowiadanie na trudne pytania. Ale powiedzcie mi proszę: dlaczego i po co powstaje literatura erotyczna?
Pytam, ponieważ trudno jest mi znaleźć odpowiedź. Nie wykluczam, że - co bardzo prawdopodobne - nie jestem po prostu odpowiednim targetem książek z tej kategorii i moja zdolność pojmowania ich fenomenu jest bardzo ograniczona.
Seks jest fajny, ale naprawdę, lepiej go uprawiać, niż o nim czytać. Czyżby literatura erotyczna była rakiem w myśl powiedzenia, że na bezrybiu i rak ryba?
Pytam, ponieważ trudno jest mi znaleźć odpowiedź. Nie wykluczam, że - co bardzo prawdopodobne - nie jestem po prostu odpowiednim targetem książek z tej kategorii i moja zdolność pojmowania ich fenomenu jest bardzo ograniczona.
Seks jest fajny, ale naprawdę, lepiej go uprawiać, niż o nim czytać. Czyżby literatura erotyczna była rakiem w myśl powiedzenia, że na bezrybiu i rak ryba?
Na okładce książki napisano:
Anaïs Nin w przełomowej antologii opowiadań erotycznych wyczarowuje błyskotliwą kaskadę seksualnych doznań, tworząc własny i niepowtarzalny język zmysłów. Bada przestrzeń, która do tej pory była domeną pisarzy, nie pisarek. Jej zmysłowa i pełna pasji proza przywołuje esencję kobiecej seksualności w świecie, w którym tylko miłość ma znaczenie. Świat stworzony przez Nin jest wytworny i magiczny, a zamieszkujący go bohaterowie jej wyobraźni są targani najbardziej uniwersalnymi namiętnościami. Jest więc węgierski niebieski ptak, uwodzący zamożne kobiety i ulatniający się następnie z ich pieniędzmi; tajemnicza kobieta, skrywająca twarz za woalką, która wybiera swoje ofiary w restauracji; jest też paryska modystka Matylda, która postanawia porzucić męża dla opiumowych nocy w Peru.
Anaïs Nin erotyki pisała na zlecenie. Każdy po dolarze za sztukę. We wstępie do Delty Wenus, zbioru swoich erotyków napisała: "uświadomiłam sobie, że od wieków mieliśmy tylko jeden model tego gatunku literackiego - utwory pisane przez mężczyzn. Zdałam już sobie sprawę z różnicy, jaka istnieje pomiędzy męskim a kobiecym sposobem traktowania seksu".
Erotyczna proza Nin jest poetycka, delikatna i - co da się dostrzec bardzo wyraźnie - bardzo kobieca. Weźmy na przykład taki oto fragment:
Matylda zaczęła zastanawiać się, czy i ona mogłaby zaczerpnąć trochę miodu ze swego tajemniczego jądra. Palcami rozdarła drobne wargi sromu i poczęła głaskać je delikatnymi, kocimi ruchami, tam i z powrotem, jak czynił to Martinez swymi ciemnymi, pełnymi wigoru palcami. Przypomniała sobie te ciemne palce na swoim ciele - tak bardzo z nim kontrastujące - oraz ich grubość, która kazała spodziewać się raczej bólu niż przyjemności przy dotyku. A tymczasem... jak delikatnie potrafiły pieścić, pomyślała teraz, jak lekko pochwycił palcami jej wargi... tak jakby dotykał zamszu. Ujęła je tak jak on przedtem, palcem wskazującym i kciukiem. Druga, wolna ręka kontynuowała tymczasem pieszczoty. Ogarnęło ją to samo obezwładniające uczucie co wtedy, pod wpływem dłoni Martineza. Gdzieś z głębi napływała już słonawa wilgoć, zraszająca skrzydełka płci. (str. 35)
Umówmy się: język erotyki jest bardzo ubogi. Trudno pisać erotyczną prozę bez popadania w skrajności, o czym doskonale wiedzą ci, którzy kilka takich pozycji mają już za sobą. Albo są to opisy wulgarne i żenujące, z chujami, pizdami i puśkami na czele, jak miało to miejsce w przypadku książki Pieprzyć przyjaciół, albo opisy prawie medyczne. I jedne i drugie czyta się po prostu źle. Nin udowodniła jednak, że o seksie można pisać inaczej. Innym językiem i z inną wrażliwością. Mimo to pojawiło się w Delcie Wenus kilka fragmentów, które uznałam za niesmaczne. Na przykład ten, gdzie dorosły mężczyzna pozwala dziewczynkom (dziesięcio- i dwunastoletniej) figlować na swoim łóżku. On ma wzwód, natomiast one, skacząc po jego kołdrze, siadając na nim i ujeżdżając go (co dla nich jest po prostu zabawą, bo nie są świadome tego, co robi mężczyzna) doprowadzają go do orgazmu. I tak wielokrotnie, przez dłuższy czas.
Zmęczyłam się czytając tę książkę i z trudem dotrwałam do końca. Nie mogę stwierdzić, że jest totalnie zła, bo obiektywnie patrząc, wcale taka nie jest. Moja niechęć do literatury erotycznej i brak zainteresowania nią są po prostu silniejsze.

Tłumaczenie: Mieczysław Dudkiewicz
Ilość stron: 380
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena (1-10): brak oceny