­
zielona cytryna: Karolina Korwin-Piotrowska "Bomba, czyli alfabet polskiego szołbiznesu"

Karolina Korwin-Piotrowska "Bomba, czyli alfabet polskiego szołbiznesu"

13:43

Ilość stron: 336
Wydawnictwo: The Facto

Ocena (1-10): 6 - dobra


Gdy kilka dni temu po raz pierwszy wzięłam do ręki książkę Karoliny Korwin-Piotrowskiej, za nic w świecie nie mogłam zrozumieć, po co ta fantastyczna kobieta zadała sobie tyle trudu, by ją napisać. Koń jaki jest, każdy przecież widzi, a jaki jest polski szołbiznes, o tym osoby w miarę na bieżąco śledzące plotkarskie portale i kolorowe magazyny, wiedzą aż nazbyt dobrze.

Przaśny i godny pożałowania - tak można go scharakteryzować w kilku zaledwie słowach. Co więcej, skutecznie goni ten zza oceanu, zwłaszcza jeśli idzie o poziom skretynienia tych, którzy reprezentują go na naszym, rodzimym gruncie. Wprawdzie nie doczekaliśmy się (i oby nigdy do tego nie doszło!) w telewizji programu na miarę Here comes Honey Boo Boo, ale to, co możemy obserwować w śniadaniówkach dobitnie pokazuje, że nie wiedzą i umiejętnościami zdobywa się dziś sławę, a ciałem, portfelem i gotowością na największe upodlenie w imię rozpoznawalności i pozowania na ściankach. Dopiero po przeczytaniu i przetrawieniu "Bomby..." zrozumiałam, że Karolinie Korwin-Piotrowskiej nie zależało na tym, by wyłącznie zmieszać z błotem tych, którzy na to zasługują, lecz by przez porównanie dowieść, że mimo pozorów są w Polsce postaci zasługujące na miano prawdziwej gwiazdy. 
Dziennikarka nie jest w swoich ocenach przesadnie złośliwa, ale też niespecjalnie się hamuje. Co ważne, nigdy nie krytykuje fizyczności (chyba, że naznaczona chirurgią estetyczną atrakcyjność idzie w parze z kompletnym kretynizmem), a wypunktowuje głupie posunięcia, zachowania i bzdurne wypowiedzi - dla tych jest bezlitosna. 
"Największy zmarnowany talent muzyczny w Polsce po 1989 roku. Na własne życzenie. Tak to jest, kiedy mentalnie nie dorasta się do decydowania o sobie. Ma niewiarygodny głos, wrażliwość, osobowość sceniczną i urodę. (...) Edyta Górniak niestety ośmiesza się regularnie, nie pamiętając na przykład na spotkaniu z fanami tekstów własnych piosenek albo wyrzucając kolejnych menadżerów i twórców strony internetowej. Zapomina tekstu piosenki na oficjalnym koncercie i winę zrzuca na publiczność. (...) Chciałoby się nią potrząsnąć i powiedzieć, żeby wzięła się wreszcie do prawdziwej roboty, znalazła jakiegoś producenta, który nie będzie głuchy i który z nią wytrzyma." (str. 93-95)
"Nie wiem, kiedy był moment krytyczny, kiedy Tomek Karolak przestał zachwycać, a zaczął męczyć. (...) Rozumiem, że czasem jest się zmuszonym grać w byle czym, bo rachunki trzeba płacić, ale liczba byle jakich filmów zagranych w krótkim czasie i chyba tylko dla kasy jest w jego przypadku przerażająca. (...) Na dodatek udziela coraz dziwniejszych wywiadów, w których pokazuje - nie sposób nie odnieść takiego wrażenia - że matkę swoich dzieci ma gdzieś i że uwielbia ją publicznie upokarzać." (str. 128-129)
Książka Karoliny to także kopalnia wiedzy na temat doskonałych polskich filmów. To właśnie dzięki niej obejrzałam wczoraj zachwalaną przez nią "Różę" i postanowiłam dać szansę polskiej kinematografii, choć kino nie jest czymś, co specjalnie lubię.
O Korwin-Piotrowskiej mówi się różnie. Ma wielu przyjaciół, ale też wielu wrogów. Katarzyna Skrzynecka nazwała ją kobietą "głęboko nieszczęśliwą, z ogromnym problemem nienawiści do ludzi", Paulina Smaszcz-Kurzajewska określiła ją jako "osobę, która jest psychicznie chora", Michał Wiśniewski stwierdził, że jest "ścierwem roku", a Edyta Górniak powiedziała o niej: "nieurodziwa, bez partnera życiowego, bez dziecka". Tak reaguje się na osobę, która bez wahania obnaża  i wyśmiewa każdy, najmniejszy nawet przejaw głupoty i braku rozsądku. A ja cieszę się, że osoba taka jak Karolina w mediach funkcjonuje. Bez niej byłoby naprawdę nudno.

Możesz przeczytać również