Nie dość ciekawy detektyw... Chris Culver "Opactwo"

17:42

Tytuł oryginału: The Abbey

Tłumaczenie: Jan Hensel
Ilość stron: 368
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka (dziękuję)

Ocena (1-10): 5 – przeciętna


                Gdy na jakiejkolwiek książce dostrzegam napis: Bestseller New York Timesa, w głowie zapala mi się czerwona lampka. Doświadczenie pokazuje, że napisowi temu ufać nie powinnam, nie zawsze bowiem oznacza on, że powieść, którą trzymam w dłoniach, jest naprawdę dobra. Tak też było z powieścią Chrisa Culvera. Choć Opactwo zyskało olbrzymią popularność (pół miliona sprzedanych egzemplarzy na Amazonie; została wydana w wersji elektronicznej), mnie nie przekonało.

                Opactwo to historia detektywa – muzułmanina, Asha Rashida, który po tajemniczej śmierci swojej siostrzenicy usiłuje dowiedzieć się, jakie były prawdziwe okoliczności tego nieszczęśliwego zdarzenia. Rashid igra z ogniem, a jego śledztwo prowadzone na własną rękę, zatacza coraz szersze kręgi. Wkrótce okazuje się, że śmierć dziewczyny ma związek z ogromną, międzynarodową aferą, a rodzinie Rashida zaczyna grozić niebezpieczeństwo.

                Jak w moich oczach wygląda sam pomysł na powieść i jego realizacja? Jeśli o pomysł chodzi, wydaje mi się, że w Opactwie jest za dużo rzeczy, które szpecą stosunkowo przyzwoitą fabułę. Prywatne rozgrywki między policjantami, śmierć goniąca śmierć, mnogość bohaterów, momentami uniemożliwiająca zrozumienie pewnych kwestii, zbyt szybko tocząca się akcja, główny bohater z problemami… Według mnie, ta książka to zbyt mocne literackie przekombinowanie, nawet jak na literaturę sensacyjną. Główny bohater nie jest postacią mogącą budzić głęboką sympatię. Rashid ukrywa przed żoną nie tylko to, że ma problem z alkoholem, ale także wiele z tego, nad czym pracuje. Zdaje się być nieobecny w życiu rodzinnym (chyba, że autor celowo chciał wykreować luzackiego detektywa-olewacza; jeśli tak, to udało mu się) i choć od czasu do czasu targają nim mniejsze, lub większe wyrzuty sumienia, nie są one najwyraźniej na tyle silne, by zaprzestał samodzielnego śledztwa. W powieści dzieje się tak wiele, że czytając ją zbyt szybko, bądź nieuważnie, nietrudno o pogubienie się w fabule. Miałam wrażenie, jakby autor za wszelką cenę chciał umieścić w swej historii wszystkie pomysły, jakie przyszły mu do głowy. Są pisarze, którym się to udaje. Culver niestety poległ. Wierzę, że są czytelnicy, którzy tę książkę polubią i którym czytanie jej sprawi dużo przyjemności. Mnie jednak nie przypadła do gustu na tyle, bym uznała ją za coś więcej, niż powieść mocno przeciętną.   

Możesz przeczytać również

8 komentarze

  1. Nie lubię tych wszystkich informacji i porównań na okładkach typu najlepszy bestseller, następca kogoś tam, w stylu czegoś tam, bo jak się potem okazuje nie ma to nic współnego ze stanem faktycznym. Zaczęłam to po prostu ignorować.
    Co do samej książki, to ostatnio chyba przejadłam się kryminałami, muszę sobie zrobić przerwę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. uu jaka niska ocena
    a dziś na innym blogu czytałam zupełnie pochlebną recenzję
    chyba trzeba będzie osobiście wyrobić sobie zdanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio jakoś żaden kryminał nie jest w stanie mnie zadowolić, mam wrażenie, że wszystkie powielają jeden schemat i niczym mnie już nie zaskakują. Ten również sobie odpuszczę...:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. O proszę, wczoraj czytałam inną recenzje tej książki, która brzmiała o wiele bardziej optymistycznie :) jak widać gusta są różne. Jako że lubię kryminały to zazwyczaj daje im szansę, nawet jak mają wzmiankę o tym, że są na liście bestsellerów Newy Yorki Timesa, tak więc i ta powieść trafi na mój czytelniczy warsztat :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I teraz mam zagwozdkę, bo czytałam już pochlebną recenzję, a teraz Ty trochę studzisz mój zapał. Najpewniej i tak sięgnę po tę książkę, bo skoro zwróciłam na nią uwagę to szybko mi nie przejdzie. Najwyżej trochę się z nią pomęczę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też ostatnio czuje jakąś awersję do książek, w których już na okładce krzyczy napis:Bestseller New York Timesa. Z reguły takie pozycje, tak naprawdę są przeciętne i nie wyróżniają się z tłumu niczym szczególnym. Widzę, że w tym przypadku jest podobnie, dlatego dam sobie spokój z powyższym kryminałem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za dużo, to niezdrowo, co tu dużo mówić... Ja uważam na bestsellery. Czasami się na jakiś skuszę, ale na pewno nie jest to u mnie reguła.

    http://kulturalne-co-nieco.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  8. Też tak czasem mam, że wydaje mi się, że autor chciał do książki wrzucić wszystko. Jeśli chodzi o kryminały to obecnie zaczytuję się w książkach Lisy Gardner :)
    I dopiero zaczynam blogowanie ;)
    http://kolodynska.pl/
    http://lubartow24.pl/biblioteka/

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.