Grzegorz Brzozowicz - Cejrowski. Biografia
Ilość stron: 256
Wydawnictwo: Zysk i S-ka, Czerwone i Czarne
Ocena (1-10): 5 - przeciętna
W każdym, również w polskim showbiznesie istnieją osoby, które darzy się albo uwielbieniem, albo niechęcią. Do grona tych osób należy również Wojciech Cejrowski, o którego postaci i poglądach dyskutuje się szeroko już od wielu lat. Opinie na jego temat są podzielone – jedni w postaci pana Wojtka widzą zaściankowego Polaka-katolika o zatęchłych, przestarzałych poglądach, drudzy zaś uważają go za ostoję tradycyjnych, chrześcijańskich wartości.
Biografia Cejrowskiego – według twierdzenia autora książki, Grzegorza Brzozowicza – przez samego zainteresowanego przyjęta była z niechęcią. W pewnym sensie to nie dziwi. Wojciech Cejrowski uchodzi bowiem za osobę, która o swojej prywatności mówi niewiele, lub wcale. Ja to doceniam, lecz zwyczajna babska ciekawość nie pozwoliła mi przejść obok tej książki obojętnie.
Brzozowicz opisuje dzieje rodziny Cejrowskich i wiele miejsca poświęca postaci dziadka i ojca naszego bohatera, od których pan Wojtek przejąć miał wiele cech charakteryzujących tę rodzinę. Jedną z nich miała być smykałka do interesów, której autor poświęcił sporą część swojej książki, a która nierozerwalnie wiąże się z opisywaną postacią. Z ciekawością czytałam fragmenty dotyczące studenckich lat Cejrowskiego i te, które dotyczyły jego perypetii z władzami PRL. Przyznaję szczerze, że nie miałam o tym najmniejszego pojęcia, tak jak nie wiedziałam, że pan Wojtek uczęszczał do szkoły aktorskiej. Bardzo zainteresowała mnie również radiowa przygoda bohatera i znów zaskoczyło mnie, że współpracował z Wojciechem Mannem. Jak na osobę, która Wojtka Cejrowskiego lubi bardzo, wiedziałam zadziwiająco niewiele.
Jeśli chodzi o samą książkę, momentami irytował mnie język używany przez Brzozowicza. Miałam wrażenie, że niektóre zdania brzmią zupełnie tak, jakby były napisane przez samego Cejrowskiego. To naśladownictwo nie wypadło niestety na korzyść autora, wręcz przeciwnie, sprawiają wrażenie, że Brzozowicz sili się na luz wypowiedzi, który cechuje osobę przezeń opisywaną. Nie spodobały mi się również pewne stwierdzenia, które zdają się być wyłącznie przypuszczeniami biografa. Chodzi mi przede wszystkim o zdania, w których opisywane są sympatie i antypatie bohatera – nie wiem, czym posiłkował się Brzozowicz przy pisaniu tych akurat fragmentów, mam jednak wrażenie, że należy traktować je z przymrużeniem oka. Książka jako taka, traktowana w całości, jest dość interesującą pozycję dla kogoś, kto chce poznać Wojciecha Cejrowskiego z trochę innej strony, niż tej, którą obserwujemy w jego programach podróżniczych. Ja jednak oceniam ją jako przeciętną, ponieważ nie jestem specjalną zwolenniczką pisania biografii osób żyjących. Autobiografia, jak najbardziej, ale biografia pisana przez kogoś innego, wbrew zgodzie osoby opisywanej... to mi nie pasuje.
________________________________________
Jak u Was przed świętami? Sprzątacie? Gotujecie? A może tylko sprzątacie, a gotowanie zostawiacie Waszym Mamom? Ja jestem w trakcie. Ostatnio mam niebywałe szczęście! W sobotę na portalu popcorner.pl wygrałam koszulkę z mojego ulubionego serialu Dexter, a wczoraj dzięki totalnemu przypadkowi zorientowałam się, że wygrałam parę groszy, ponieważ w jednej z gazet opublikowano mój przepis na migdałowe bułeczki! W weekend:
a) upiekłam piernik toruński i pierniczki. Piernik leży w lodówce i czeka na przełożenie powidłami śliwkowymi, a polukrowane już pierniczki uśmiechają się do nas z ozdobnych słoików.
b) przygotowałam śledzie w pomidorach. Te w oleju i w śmietanie zostawiłam dla W., ponieważ wychodzą mu znacznie lepiej, niż mnie.
c) oddaliśmy nasz stary telewizor komuś, kto go potrzebował. Wywiesiłam na klatce schodowej kartkę, że mamy do oddania za darmo stary, ale sprawny telewizor i chwilę później ktoś zapukał do naszych drzwi.
d) zorientowałam się, że z powodu przedświątecznych zakupów, parszywej statystyki i parszywego referatu traktującego o historii jako przedmiocie nauki, mam ogromne zaległości w czytaniu. Na półce stos rośnie, a ja mam rękę w nocniku... Mam nadzieję, że do Świąt przeczytam przynajmniej trzy pozycje, bo w Święta nie będę mieć takiej możliwości. Bo kto jak kto, ale ja w Święta JEM! :D