Co czytasz, blogerze? #1 Ania Andrzejewska, przewijak.es
Co czytasz, blogerze? to cykl rozmów z przedstawicielami blogosfery, w którym pytam, jak wygląda ich "literackie życie".
Moją pierwszą rozmówczynią jest autorka bloga Przewijak.es |
Jesteś blogerką parentingową, masz
dwuletniego syna i pracujesz zdalnie. Znajdujesz w ogóle czas na czytanie?
No pewnie! Praktycznie nie ma
dnia, żebym czegoś nie czytała. Jeśli wyjątkowo nie jest to książka, to chociaż
jakieś blogi, czy artykuły. Ba! Raz na pół roku zdarza mi się czytać głupoty na
Pudelku! Staram się jednak czytać książki przed snem: przynajmniej
"jeszcze jeden rozdział".
Czyli śmiało można uznać Cię za ten typ
czytelnika, który zawsze musi mieć pod ręką jakąś książkę?
Tak. Jedną
książkę kończę i tego samego lub następnego dnia zaczynam nową.
A co czytasz aktualnie?
Kontynuację „Malowanego
Człowieka" – „Wojna w blasku dnia. Księga II" Petera V. Bretta.
Opowiesz w skrócie, o co w niej chodzi?
To fantastyka
- w ciągu dnia ludzie żyją sobie spokojnie, a w nocy chowają się za magicznymi
runami, bo ziemię opanowują demony z Otchłani. Książka opowiada o tym, jak
ludzie zaczynają przeciwstawiać się zastanej rzeczywistości, nie chcą żyć w
cieniu ciągłego zagrożenia - pragną walczyć. Fajna, zajawkowa książka, w której
uwielbiam główne postaci - odważni liderzy, którzy zmieniają świat swoimi
talentami i odwagą.
Wspominasz o fantastyce - czy przy wyborze
lektury kierujesz się jakimiś szczególnymi kryteriami? Masz swój ulubiony
gatunek lub wydawnictwo?
Chyba
fantastyka to mój największy, jak to się mówi? - konik. Jednak nie zamykam się
na inne pozycje, a moja półka z książkami do przeczytania i lista ebooków w
Kindle jest niezwykle różnorodna. Książka musi mnie wciągnąć i zainteresować.
Jeśli jest ciekawie napisana, przeczytam nawet Harlequina. A wydawnictwo?
Wiesz, że jeśli chodzi o książki dla dorosłych, to w ogóle nie zwracam uwagi,
kto wydał daną książkę?
Ale książki dla syna wybierasz na podstawie
innych kryteriów?
Mam trzy
ulubione wydawnictwa dla dzieci: Zakamarki, Babaryba i Dwie Siostry, jednak nie
zamykam się na inne i jeśli jakaś książka jest fantastyczna, to nieistotne
jest, kto jest jej wydawcą.
fot. Wioleta Galla |
Skoro poruszyłyśmy temat literatury
dziecięcej, nie mogę nie zadać Ci tego pytania - jaką książkę z lat dzieciństwa
czy nastoletniości wspominasz z największym sentymentem?
Jako mniejsza
dziewczynka uwielbiałam „Dzieci z Bullerbyn", bo kto nie lubił tej
książki, co nie? Kiedy miałam 11 lat, mama przyniosła mi pierwszą część
Harry'ego Pottera i się zaczęło. Byłam, jestem i będę fanatyczną psychofanką
Harry’ego. Od tego zaczęła się moja miłość do fantastyki, którą połykam teraz
setkami stron, razem z okładkami.
Kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej -
pamiętasz?
Oczywiście! ;) To chyba jedyna książka z
dzieciństwa, którą wiem, że muszę przeczytać Młodemu. Niech wie, że poza
tabletami i aplikacjami można przeżywać niesamowite przygody w realu - z
bykami, starszymi braćmi i tak dalej! O, jeszcze „Ania z Zielonego
Wzgórza"! To przez nią przecież mam teraz - od 10 lat - rude włosy.
Brakuje mi tylko Zielonego Wzgórza, chociaż gdyby się dobrze przyjrzeć lasom, w
których mieszkam...
Niech zgadnę: kochałaś się w Gilbercie,
chciałaś nosić sukienki z bufiastymi rękawami i chodzić na proszone herbatki?
W Gilbercie
się kochałam, ale nigdy nie lubiłam bufiastych rękawów i proszonych herbatek,
chyba że z nalewką malinową! Tak naprawdę wszystkich siedem części Ani
przeczytałam dopiero w trakcie ciąży, a tylko pierwszą jako nastolatka.
Uwielbiałam wyobraźnię Ani, jej szalone przygody i niesamowitą spontaniczność.
Zawsze chciałam być taka, jak ona.
W tym momencie aż prosi się, by zapytać,
jaka książka - prócz tych, o których już wspomniałaś - wpłynęła na Twoje
postrzeganie otaczającego Cię świata? Chodzi mi o to, czy było kiedyś tak, że
zamknęłaś jakąś książkę i pomyślałaś sobie: "cholera, teraz wszystko się
zmieni!"
Może to nie
tyle same książki, co cała filozofia buddyjska, którą poznałam właśnie przez
książki, ale zagłębiłam się w nią już poprzez kontakt bezpośredni. Mogę więc
śmiało powiedzieć, że książki Lamy Ole Nydahla zmieniły moje postrzeganie
rzeczywistości, jednak zamiana teorii książkowej w buddyjską praktykę to już
zupełnie inna bajka.
Co w buddyzmie uderzyło Cię najmocniej?
W książkach
uderzyło mnie, że postrzegania świata oczami buddysty jest w sumie bardzo
proste i że wielu ludzi nawet o tym nie wiedząc, tak właśnie żyje - w myśl
filozofii buddyjskiej. Wiem, że nie każdy musi i chce się określać, i oznajmiać
swoją przynależność, ale ja tego właśnie potrzebowałam. W skrócie chodzi o to,
żeby żyć tu i teraz - ani przeszłość, ani przyszłość nie jest tak ważna, jak
to, co się dzieje obecnie. Najważniejszy jest nasz umysł i to, jak z nim
pracujemy - poprzez medytację i wiedzę teoretyczną. W teorii jest trochę
trudniej, ale przyjaciele buddyści czuwają, pomagają i wspierają. To jest
niesamowite. Zresztą temat buddyzmu można wałkować przez wiele godzin, a ja
wolałabym nie palnąć jakiejś głupoty, więc zadaj mi, proszę, kolejne pytanie.
Dobrze, więc uwaga, teraz będzie takie z
gatunku trudnych. Czy jest książka, której nie przeczytałaś, choć wydaje Ci
się, że powinnaś, i wstydzisz się tego? Jeśli tak, to jaka?
Oj, muszę się
przyznać bez bicia - takich książek jest bardzo dużo – „Ptasiek”, „Buszujący w
zbożu”, „Zabić drozda”, „Tessa D'Urberville”, „Chłopiec z latawcem”, Biblia i
wiele innych. Mogłabym wymienić Ci przynajmniej kilkadziesiąt pozycji, bo mam
całą listę książek, które koniecznie muszę przeczytać. Same nazwiska mówią za
siebie: Wharton, Tołstoj, Dostojewski, Dickens, Brönte i tak dalej. Moją
ambicją jest przeczytać wszystkie 100 tytułów z listy BBC, dopiero wtedy
odetchnę z ulgą. Albo znajdę kolejną listę książek, które koniecznie muszę
przeczytać. Przyznam się jeszcze do czegoś, chociaż moja ukochana nauczycielka
języka polskiego z gimnazjum będzie niepocieszona. Po „W pustyni i w puszczy"
nie przeczytałam ani jednej lektury, aż do czasów studiów. Bazowałam na
streszczeniach, co przyniosło mi lepsze efekty niż gdybym miała przeczytać całe
lektury.
Mam zatem dla Ciebie świetną propozycję:
jak skończysz "Wojnę w blasku dnia", zabierzesz się za
"Buszującego w zbożu", co Ty na to? A tak całkiem na poważnie - czy
Twoje czytelnicze plany na najbliższe tygodnie obejmują którąś z tych pozycji?
Smutno mi, że
to piszę, ale nie... W kolejce czeka „Nadchodzi ogień” Gilian Anderson,
"Magia słów" – to poradnik jak pisać - i.... w sumie, kolejną niech będzie
„Buszujący...". Tak, to doskonały pomysł. ;)
Trzymam za słowo, sprawdzę! Kupisz, czy
pożyczysz? Jak z tym u Ciebie bywa? Wolisz biblioteki, czy raczej nie możesz
oprzeć się posiadaniu jak największej liczby książek?
„Buszującego..."
mam w wersji elektronicznej, jak ostatnio większość książek. Kiedyś byłam stałą
bywalczynią bibliotek, potem książki kupowałam lub pożyczałam od znajomych.
Obecnie, w duchu życia w minimalizmie, kupuję tylko te książki, które chcę mieć
na półce, a najwięcej pieniędzy inwestuję w ebooki. Chociaż na mojej półce „do
przeczytania” znajduje się przynajmniej 10 sztuk. Większość pożyczona. Ostatnio
kupiłam kolejną część książki „Diabeł ubiera się u Prady", ale tylko
dlatego, że lubię mieć całe kolekcje książek. Gdyby nie to, pewnie wystarczyłby
mi ebook.
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.