Dyktatura zombie, czyli John Sweeney - Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu
Piekło na ziemi - jeśli istnieje, na pewno znajduje się w Korei Północnej. Jeżeli zaś ktoś wierzy w reinkarnację i w swoim życiu zrobił naprawdę wiele złego, stawiam, że za karę odrodzi się właśnie w KRLD. W sumie na jedno wychodzi.
Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu jest kolejną odhaczoną przeze mnie na liście książką na temat tego najbardziej tajemniczego, rządzonego twardą dyktatorską ręką państwa. Co można napisać o kraju, na temat którego wiadomo, że panuje tam niewyobrażalna wręcz bieda i głód, a jego przywódcą jest kolejny z dynastii Żądnych Poklasku, Uwielbienia I Bezgranicznego Oddania Kimów, Kim Dzong Un? Sweeney udowadnia, że mając przenikliwe oko i cięty jak brzytwa język można okazać jednocześnie pogardę i empatię - tę pierwszą w stosunku do koreańskiej władzy, drugą zaś w odniesieniu do obywateli KRLD, którzy przecież nie są winni temu, że rządzi nimi banda ogarniętych manią wielkości troglodytów.
Sweeney ma jaja. Do Korei Północnej wybrał się udając profesora uniwersyteckiego, którym zdecydowanie nie jest. Ale niby dlaczego miałby tego nie robić? Skoro północnokoreański reżim uważa się za najbardziej rozwinięte państwo na świecie i nieustannie wbija to do głów swoim biednym obywatelom, czemu Sweeney wjeżdżając do KRLD miałby nie podawać się za profesora? Dał sobie chłopina radę, propsuję, kłaniając się nisko. I ów Sweeney, jako profesor i opiekun swojej studenckiej grupy spędził w Korei Północnej kilka dni, obserwując ten kraj absurdów i wychwytując swoim zachodnim okiem wszystkie durnowatości, jakie mu na każdym kroku przedstawiano. A jakie? A na przykład takie, jak bibliotekę bez książek. Bez normalnych książek, pozwolę sobie uściślić. Albo szpital, w którym pacjenci przebywają tylko do określonej godziny. Brzmi jak kiepski żart? Nie dla Koreańczyków. Autor dał więc upust swoim odczuciom i przelał je na papier. Nie wyszła mu wprawdzie tak dobra pozycja jak Światu nie mamy czego zazdrościć Barbary Demick, ale wciąż jest to całkiem przyzwoita książka, rzucająca trochę światła na tajemniczy reżim Kimów. Specyficzny sposób narracji Sweeneya może się podobać, choć mnie na kolana nie rzucił, nawet pomimo zabawnych zombieodniesień. Doceniam tę książkę głównie za to, że dostarczyła mi porcję stosunkowo świeżej wiedzy na temat Korei Północnej. Warto choćby przekartkować.
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: MUZA SA
Ocena (1-10): 6 - dobra
Za książkę dziękuję:
Za książkę dziękuję:
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.