­
zielona cytryna: Anna Jackowska - Kobieta na motocyklu

Anna Jackowska - Kobieta na motocyklu

11:57

Ilość stron:  320
Wydawnictwo: Pascal

Ocena (1-10): 8 – rewelacyjna


Popołudniowe słońce i ciepły wiatr. Były tam. 
Tam, znaczy – za oknem. Kusiły, przywoływały do siebie. 
Przygotowałam lekką sałatkę z wędzoną makrelą, w sam raz na późny obiad. A właściwie na kolację. 
Otworzyłam okna na oścież, otworzyłam leżącą na łóżku książkę i… znalazłam się na Bliskim Wschodzie.* 



                Książkę Anny Jackowskiej, Kobieta na motocyklu, zaczęłam czytać w majowe popołudnie,  między dwoma świątecznymi dniami, mając w perspektywie czekający mnie nazajutrz odpoczynek na łonie natury. Spodziewałam się lektury przyjemnej – to na pewno. Interesującej? Rzecz jasna. A co dostałam? Dostałam wszystko, a nawet jeszcze więcej. Ogrom pozytywnych emocji, które wypływają z tej relacji, jest PORAŻAJĄCY. Ale o tym za chwilę…

                Śliczna, filigranowa blondynka. I motor. Brzmi jak oksymoron, prawda? Nic bardziej mylnego. Blondynka i motor są bowiem dla siebie jak brat i siostra, jak najlepsi przyjaciele, nie mogący się bez siebie obejść. Gdy Anna Jackowska porzuciła pracę, która nie do końca była tym, czego oczekiwać może od życia żądna przygód i odważna kobieta, pewnego dnia postanowiła odwiedzić Bliski Wschód. Na motorze. Sama. Z kilkudziesięciokilogramowym bagażem.

                Jak pomyślała, tak zrobiła. Wybrała się w podróż, która, jak sama pisze, dała jej olbrzymią satysfakcję. Wyruszyła w podróż, którą zrelacjonowała w swej książce, dając przy okazji świadectwo tego, jak wiele radości daje styczność z ludźmi innej kultury. Autorka na każdym kroku udowadnia, że mieszkańcy Bliskiego Wschodu są niezwykle dobrymi ludźmi, pełnymi radości i uczynnymi.
            
                Kurz, brud, błoto i piach. Lejący się z nieba żar i palące słońce. Kilkadziesiąt kilometrów do najbliższej stacji benzynowej. Miejscowi, którzy gotowi są natychmiast częstować herbatą i kawą. Słodycze, które trzeba kupować w ilościach wręcz nieprzyzwoitych. Syria. Jordania. Kąpiel w Morzu Martwym. I policjanci szukający zagubionych kart pamięci – obok TEJ książki NIE MOŻNA przejść obojętnie. Czytanie jej było dla mnie jak podróż z autorką, wspólnie, na jednym motorze. Piękne zdjęcia, stanowiące nieodłączny element każdej książki podróżniczej, doskonale komponowały się z treścią Kobiety na motocyklu i tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że Bliski Wschód także i mnie wzywa do siebie.

                A autorka książki? Wylądowała na (bardzo krótkiej!) liście osób, które mnie inspirują. A TUTAJ możecie odwiedzić jej stronę internetową i obejrzeć zdjęcia z wypraw.  


* Tak! Chcę powiedzieć, że ZAMIAST spacerować po mojej ukochanej, gdańskiej plaży, siedziałam w domu i CZYTAŁAM. Ale ABSOLUTNIE NIE żałuję!
               
                

Możesz przeczytać również