Nie twoje, nie ruszaj!

14:30

Piaskownica to pole bitwy, lecz najcięższe działa wytaczają tam nie dzieci, a ich matki. Zwykle bywa spokojnie...

- Moje, moje, nie lusaj! 
- Mateuszku, zostaw łopatkę dziewczynki, bo się nią teraz bawi - podchodzę, mówię stanowczo i szykuję się na trochę krzyku i trochę płaczu. On, o dziwo, bez sprzeciwu zostawia. Raz, drugi, trzeci, ósmy. A mówią, że dwulatkowi wytłumaczyć się nie da. Też coś.


Każdy zestaw zabawek nowo przybyłego dziecka witany jest przez mojego syna z ogromnym entuzjazmem. Podchodzi ciekawy, kuca, wyciąga rączkę i...
- To jego, nie ruszaj! - odzywam się nie ja, lecz matka dziecka. Młode nowo przybyłe ni słowa. Obserwuję wszystko z niedaleka, nie podchodzę, niech się dzieci uczą. Scenariusz powtarza się po raz drugi. Rączka i... Nadciągam, synu! - krzyczę w myślach.
- Mateuszku, należy zapytać, czy wolno ci pobawić się zabawką innego dziecka - tłumaczę, biorąc na ręce wierzgającego się i rozżalonego dwulatka. Łzy jak grochy spływają po jego policzkach, więc mnie też jest trochę przykro i tłumaczę, tłumaczę, tłumaczę, choć on i tak nie potrafi jeszcze zapytać o pozwolenie, nie dzieli zabawek na moje i twoje, bo w piaskownicy przecież można bawić się wszystkim, prawda mamo?

Nie, synku kochany. Nieprawda. W piaskownicy, jak wszędzie w życiu, obowiązują zasady. I choć zwykle są one mocno liberalne, a zabawki lądujące w piaskownicy w magiczny sposób stają się wspólne i wszystkie maluchy bawią się tym, co akurat wpadnie im w oko, nie wolno pod żadnym pozorem  robić dwóch rzeczy. 

  1. Nie wolno wyrywać zabawki z rąk innego dziecka, gdy się nią bawi.
  2. Nie wolno zabierać zabawki dziecku, które się na to wyraźnie nie zgadza.
Tylko tyle i aż tyle. I spróbuj to teraz wytłumaczyć dwulatkowi...



Możesz przeczytać również

0 komentarze

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.