sobota, 19 listopada 2016

Ashlee Vance - Elon Musk. Biografia twórcy PayPal, Tesla, SpaceX

Mijałam się z biografią Elona Muska przez kilka ostatnich miesięcy. Widziałam ją na Facebooku na tablicach zafascynowanych nią znajomych, wyświetlała mi się
w internetowych księgarniach i kusiła promocjami. „Kiedyś przeczytam” – myślałam sobie, odkładając tę decyzję na bliżej nieokreśloną przyszłość, która równie dobrze mogła oznaczać przyszły miesiąc, albo przyszłe dziesięciolecie.


A potem pojawiła się akcja „Czytam PL” i możliwość, żeby biografię Muska przeczytać bezpłatnie,
w ramach akcji promującej czytanie. Nie trzeba specjalnie zachęcać mnie ani do jednego, ani do drugiego, więc wystarczyło parę chwil i książka trafiła w moje ręce… a właściwie do mojego smartfona. 

I przepadłam. To była miłość od pierwszego zdania. Uwielbiam, kocham inspirujących ludzi, a Elon Musk to absolutny geniusz i wizjoner, człowiek pełen autentycznej pasji, którą Ashlee Vance uchwycił i ukazał
w tak niesamowity sposób, że brakuje mi słów, żeby wyrazić swój podziw. Śmiem nawet podejrzewać, że gdyby Musk stanął przede mną, po prostu stałabym i gapiła się na niego, nie otworzywszy ust, bo paraliżowałby mnie strach, że powiem coś skrajnie głupiego i skompromituję się na amen. No cóż, pewnie tak właśnie by było. 

Biografię Muska czyta się wybornie, jest świetnie napisana i niezmiernie interesująca, a co najważniejsze, skupia się przede wszystkim na tym, co jest dla mnie najistotniejsze, czyli na jego talencie, marzeniach
i celach, które każdego dnia udaje mu się urzeczywistniać. Zupełnie nie obchodzi mnie jego życie prywatne Muska, jego żony, dzieci i wstydliwe momenty, które każdy z nas ma na swoim koncie,
a o których wielu ludzi uwielbia czytać, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi tego kalibru. Nie mają żadnego znaczenia, bo dla mnie bohater tej książki to przede wszystkim geniusz i wizjoner, człowiek o olbrzymiej, niepowstrzymanej ambicji i determinacji, która fascynuje, inspiruje i napędza do działania. Dla mnie rewelacja i absolutne mistrzostwo świata.

Tytuł oryginału: Elon Musk - Tesla, SpaceX, and the Quest for a Fantastic Future
Liczba stron: 448

Wydawnictwo: Znak

Ocena (1-10): 9 - wybitna

sobota, 12 listopada 2016

Amy Harmon - Pieśń Dawida

Pieśń Dawida mnie zdruzgotała. Wzruszyła do łez, emocjonalnie wytargała i sprawiła, że zaparło mi dech. Zdecydowanie nic nie jest w niej zwyczajne i właśnie to stanowi o jej wielkiej sile.

Głównym bohaterem tej książki jest Dawid, dwudziestosześcioletni zawodnik mieszanych sztuk walki, mężczyzna, którego dotychczasowe życie nie było ani zbyt proste, ani zbyt przyjemne. Zabójstwo jego siostry z rąk osoby, której nigdy w życiu by o to nie podejrzewano, a także jego pobyt w szpitalu psychiatrycznym po nieudanych próbach samobójczych – wszystko to złożyło się na aktualny obraz Dawida jako człowieka dorosłego, nieco zagubionego i próbującego poradzić sobie z samym sobą poprzez ratowanie innych. Kiedy Dawid poznaje Amelie, dopiero co zatrudnioną w jego klubie tancerkę, cały jego świat nagle staje w miejscu. Dziewczyna okazuje się być niewidoma i szybko wychodzi na jaw, że samotnie wychowuje swojego młodszego, chorego na autyzm brata. Bóg raczy wiedzieć, co może z tego wszystkiego wyniknąć.

Wiele tu wzruszeń i wiele powodów do refleksji nad sobą, nad innymi, nad związkami międzyludzkimi i własnym podejściem do całego ogromu różnych kwestii. To dobrze, jeśli książka każe na chwilę się zatrzymać. To dobrze, jeśli rzuca czytelnikiem na wszystkie strony, od euforii, aż po wielki smutek. W Pieśni Dawida jest wszystko to, czego oczekuję od dobrej powieści obyczajowej.

Tytuł oryginału: The song of David
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Editio

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra

wtorek, 1 listopada 2016

Misha Glenny - Nemezis. O człowieku z faweli i bitwie o Rio

Niesamowita - wystarczyłoby tylko jedno słowo, żeby podsumować historię, o której w swojej książce Nemezis. O człowieku z faweli i bitwie o Rio napisał Misha Glenny, brytyjski dziennikarz kryminalny. 

W ciągu ostatnich wielu lat czytałam o wielu zorganizowanych grupach przestępczych na świecie - o włoskiej mafii, japońskiej yakuzie, czy chińskiej triadzie, ale żadna nie była dla mnie tak egzotyczna jak ta z Rocinhi, jednej z faweli w Rio de Janeiro, która stała się tłem historii Glenny'ego. Główny bohater tej opowieści to Antônio Francisco Bonfim Lopes, zwany Nem. Człowiek, który do grupy przestępczej trafił przypadkiem, tylko po to, żeby uratować od śmierci swoją córkę, a jednak został w niej już na stałe.

Nemezis... to też historia tętniącej życiem faweli, której mieszkańcy jeszcze nie tak dawno temu na próżno mogli liczyć na pomoc od państwa. Gdzie grupy narkotykowych bossów walczyły między sobą o władze i nie raz, i nie dwa ulice spływały krwią niewinnych, których trafiły zbłąkane kule. Reportaż Glenny'ego fascynuje. Fascynuje też sam Nem i zupełnie nic nie można na to poradzić. Zamiast odstręczać, sprawia, że w oczach czytelnika staje się aniołem stróżem faweli, do którego przychodzili po pomoc jej zdesperowani mieszkańcy, nie mogący liczyć na nikogo innego.

Ta książka to kolejna doskonała pozycja Wydawnictwa Czarne, którą wielbiciele literatury faktu zdecydowanie powinni mieć na swojej półce. Daję jej mocne 7/10.  

Tytuł oryginału: Nemesis: The Battle For Brazil
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Czarne

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra