czwartek, 18 sierpnia 2016

Jennifer Niven - Wszystkie jasne miejsca

Dzień jak każdy inny. Ale tylko pozornie. Theodore stoi właśnie na gzymsie u szczytu szkolnej wieży i zastanawia się, jakby to było, gdyby skoczył i w ten sposób zakończył swoje nędzne życie. Tak po prostu ma. Śmierć go fascynuje, przyciąga i od dawna już zaprząta jego myśli. Wszystko jest nie tak, jak być powinno, a pojawiające się niczym fale okresy depresji, która całkowicie go pochłania, męczą go na tyle, że nie jest sobie w stanie z nimi poradzić. 


Lecz kiedy tak stoi na wieży, rozmyślając o swojej własnej śmierci, zauważa, że po drugiej stronie wieży, również na gzymsie, stoi dziewczyna. Zdezorientowany Theodore zaczyna do niej mówić, o byle czym, byle tylko odwrócić jej uwagę, w końcu mówi jej, że ma przełożyć nogę przez barierkę i stanąć w bezpiecznym miejscu. Po chwili z gzymsu schodzi i on, i tak wszystko się zaczyna.

Violet, bo tak ma na imię dziewczyna z wieży, cierpi po stracie siostry, która zginęła w wypadku samochodowym, w którym obie uczestniczyły. Violet przeżyła, lecz rozpacz i ból stały się jej nieodłącznymi towarzyszami. Ją i Theodore'a łączy zatem więcej niż mogłoby się wydawać i może właśnie dlatego ich relacja rozwija się i nabiera głębi. Wydaje się, że oboje rozkwitają - Violet pozwoli zaczyna zrzucać pancerz, który włożyła na siebie po śmierci siostry, a Theodore po raz pierwszy w życiu czuje, że jego życie nabiera sensu.

Wszystkie jasne miejsca autorstwa Jennifer Niven podejmuje temat samobójstwa, szczególnie trudny ze względu na fakt, że w ten konkretnej powieści dotyczy on nastolatków. Temat ten jest niezwykle istotny, zwłaszcza że według danych Światowej Organizacji Zdrowia samobójstwo stało się drugą najczęstszą przyczyną śmierci wśród osób w wieku 15-29 lat*. Niven w bardzo obrazowy sposób opowiada o tym, jak czują się Violet i Theodore, o tym, co ich męczy, złości, irytuje, doprowadza do szału i sprawia, że nie mają ochoty zupełnie na nic. W tym tunelu pojawia się jednak światło, bo oboje, mniej lub bardziej świadomie pomagają sobie nawzajem.

Niven udało się napisać bardzo dobrą powieść dla młodzieży, poruszającą i pouczającą jednocześnie. Taką, która uczy czytelnika bycia wyczulonym na wszelkie niepokojące sygnały płynące od jego znajomych i innych bliskich mu osób. No i przy okazji, czego nie można oczywiście pominąć, to po prostu bardzo dobrze napisana historia, którą czyta się doświadczając całego wachlarza emocji.

*http://www.who.int/mental_health/prevention/suicide/suicideprevent/en/

Tytuł oryginału: All the bright places
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Myślnik

Ocena (1-10): 8 - rewelacyjna

środa, 10 sierpnia 2016

Jon Krakauer - Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija

Mormoni, obok amiszów i chasydów, to jedna z najbardziej fascynujących mnie grup wyznaniowych. Specyficzni, tajemniczy i w naszym kraju słabo znani, w dodatku nieco mylnie kojarzący się przede wszystkim z wielożeństwem.

Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija znakomitego amerykańskiego alpinisty, dziennikarza i pisarza Jona Krakauera jest książką, która w ciągu zaledwie paru godzin pozbawiła mnie wszelkich złudzeń. Jeżeli nawet przez chwilę myślałam, że sformułowanie o wierze, która zabija, jest tylko celowym zabiegiem autora, nie mającym zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, zostałam bardzo szybko wyprowadzona z błędu i nie było to zbyt miłe doświadczenie.

Na świecie nie brakuje szaleńców, którzy przekonani o tym, że Bóg do nich przemawia, dopuszczają się ohydnych, niegodziwych, często wręcz brutalnych czynów. Są wśród nich przedstawiciele najróżniejszych wyznań, nie tylko islamu, który w ostatnich miesiącach i latach przez wielu obwiniany jest o całe zło tego świata. Krakauer w swojej książce pochylił się nad problematyką wyznawców mormonizmu, którzy po swojemu interpretując pewne kwestie, zapędzili się w swoich poczynaniach i dopuścili się aktów, które w ogóle nie powinny mieć miejsca. Pod sztandarem nieba mówi więc na przykład o wielożeństwie, które wciąż praktykuje wielu mormonów*. Krakauer wyraźnie sygnalizuje też, że nierzadkie były i wciąż bywają sytuacje, w których niepełnoletnie dziewczynki, w praktyce jeszcze dzieci, oddawane były za żony dla samozwańczych proroków. A to zaledwie kropla w morzu, w którym gęsto też od morderstw popełnianych na członkach kościoła "w imię Boga", w karze za na przykład nieposłuszeństwo.

Książka ta pełna jest podobnych, mrożących krew w żyłach, szokujących przykładów. Nie można jednak automatycznie zakładać, że stanowią one regułę. To wciąż jest margines, wyjątki niechlubnie wybijające się spośród całej reszty spokojnych, normalnie żyjących wiernych. Ale może właśnie dlatego sprawiają, że tę książkę czyta się z takim zainteresowaniem.

* Oficjalny Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich zakazuje poligamii i ekskomunikuje swoich członków, którzy się jej dopuszczają - gromadzą się oni w FLDS, czyli Fundamentalnym Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, w którym poligamii nie zarzucono.

Tytuł oryginału: Under the Banner of Heaven: A Story of Violent Faith
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Czarne

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra










Za książkę dziękuję Internetowej Księgarni BookMaster