niedziela, 24 kwietnia 2016

Katarzyna Hordyniec - Poza czasem szukaj

Miałam dwadzieścia dwa lata, chwilę wcześniej zdobyty licencjat i głowę pełną marzeń. O poranku wsiadłam do pociągu i pojechałam na drugi koniec Polski, żeby zamieszkać ze znacznie starszym ode mnie mężczyzną, w którym zakochałam się do nieprzytomności. Od tamtej chwili minęło sześć lat. Jest niedzielny poranek, leżymy w jednym łóżku, a pomiędzy nas wcisnął się z tabletem nasz trzyletni syn. Dlaczego o tym piszę?

Kiedy wzięłam do ręki czytnik, żeby przeczytać pierwszą książkę autorstwa Kasi Hordyniec, byłam pełna obaw. A co, jeśli mi się nie spodoba? Czytanie powieści napisanej przez kogoś, kto jest Twoim bliższym bądź dalszym znajomym, to cholernie stresująca sytuacja. Nigdy nie wiesz, czy będzie dobrze, czy źle, czy przypadkiem nie będziesz musiał zagryźć zębów i taaaaak? Naprawdę napisałeś książkę? Koniecznie muszę ją przeczytać!
Tym razem moje obawy były bezpodstawne. Kiedy bowiem okazało się, że główna bohaterka powieści, Lena, poznaje Jula, starszego od siebie o ponad dwadzieścia lat mężczyznę, odetchnęłam z ulgą. Wystarczyło, żebym przestała się obawiać, bo to nie mogła być zła historia.

I rzeczywiście, Poza czasem szukaj okazała się być fajną, przyjemną i wręcz "samoczytającą się" lekturą. Chwilami ciut nierzeczywistą, bo Lena i Jul, całkowicie obcy sobie ludzie, w zasadzie z marszu pokochali się miłością tak płomienną, że czasami przecierałam oczy ze zdumienia. Kiedy jednak przypomniałam sobie, jak to było w moim przypadku... niejeden by nie uwierzył, więc przyjęłam tę historię taką, jaka jest i czerpałam z niej dużo radości. Dla mnie ta książka opowiada przede wszystkim o rozpoczynaniu od początku i o tym, że nigdy nie jest za późno, by żyć w taki sposób, w jaki się chce. Helena postawiła wszystko na jedną kartę i z Koszalina przeniosła się do Warszawy. Mogła trzymać się tego, co znała i czego była pewna, a jednak podjęła ryzyko. Czy jej się to opłaciło? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w książce.

Jestem w stu procentach pewna, że debiutancka powieść Kasi zostanie przez Czytelników bardzo ciepło przyjęta - naprawdę na to zasługuje.

Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra

środa, 20 kwietnia 2016

Anna Todd - Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę

Westchnęłam, odkładając czytnik. Posmutniałam w ciągu jednej chwili, bo uświadomiłam sobie, że to już koniec. W ciągu ostatnich kilku tygodni, które poświęciłam na niespieszne delektowanie się serią After, doświadczyłam całego wachlarza uczuć, i z ręką na sercu, było to jedno z najlepszych literackich doświadczeń mojego życia.

A mogło być inaczej, bo po After sięgnęłam całkowicie przypadkowo, w dodatek wbrew przestrogom znajomej, która ostrzegała, że:

"To jedna z niewielu książek, która dostała u mnie ocenę 1/10 :D Wiele osób jednak chwali, więc może spróbować warto ;) Dla mnie za dużo gówniarskiego dramatu, nienawidzę takich jazd rodem z gimnazjum."

Ryzykowałam, ale warto było. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo cieszę się, że podjęłam taką, a nie inną decyzję. Emocjonalny rollercoaster, jaki zafundowała mi Anna Todd, był wart każdej minuty, każdej spędzonej w nim sekundy. Wsiąkłam w tę historię na całego i dałam się jej porwać, śmiałam się i wzruszałam na przemian, wściekałam i klęłam, a losy Tess i Hardina na chwilę stały się moimi. Wszystko to pomimo faktu, że Todd wykorzystała schemat stary jak świat: ona i on, oboje z różnych światów, zupełnie od siebie odmienni, wyznający inne wartości i obracający się w różnych środowiskach. Brzmi jak banał, a jednak autorce udało się stworzyć z tego miłosną historię, która najzwyczajniej w świecie mnie pochłonęła.

Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę to ta sama historia, ale opisana z perspektywy Hardina, dzięki któremu poznajemy jego związek z Tessą tak, jak on go widział. Dla mnie to absolutny smaczek, bo w Hardinie podkochuję się skrycie (no cóż, już nie tak skrycie ;)) od pierwszego momentu i stawiam go bardzo, bardzo wysoko w moim rankingu najseksowniejszych bohaterów literackich, pomimo że czasami straszliwy z niego sukinsyn.

Before jest jak kropka na końcu zdania. Bardzo istotna i mówiąca, że już nic więcej, już koniec, żegnajcie, Tesso i Hardinie, było miło, ale się skończyło. Czas mija, ja tęsknię, tak głupio trochę, bo przecież nie mieszczę się już w targecie tej książki i jestem, mówiąc brutalnie i wprost, już odrobinę na nią za stara. A jednak serce mi się do After i Before wyrywa i wiem, że ten pierwszy raz wcale nie był ostatnim.

http://bit.ly/1SJKzrpTytuł oryginału: Before
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Między Słowami

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra (seria After: 8 - rewelacyjna)









Książkę możesz kupić na:


http://bit.ly/1SJKzrp

sobota, 16 kwietnia 2016

Paulina Młynarska - Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości

Autorytet? Kto to taki? - myślałam za młodu nie raz i nie dwa. A potem trafiłam na Paulinę Młynarską i pomyślałam sobie, że kto jak kto, ale ta babka w stu procentach zasługuje na to, by uważnie słuchać tego, co ma do powiedzenia. Tak oto od słowa do słowa i od książki do książki, minęło trochę czasu, a dziś z pełnym przekonaniem mówię - Paulina Młynarska to mój absolutny autorytet. 


Siła tej kobiety jest porażająca. Jej świadomość samej siebie jest godna najwyższego podziwu, a to, jak bezbłędnie wypunktowuje u siebie rzeczy, które nie do końca jej odpowiadają... Jezu, bierzmy z niej przykład, a jej książki czytajmy i przyswajajmy wiedzę tam zawartą, bo wiele mamy zaległości.

Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości to moje kolejne spotkanie z tą fenomenalną dziennikarką. Tym razem na tapet wzięła ona kobiety i mężczyzn oraz to, jaki mają oni do nich stosunek. A ten, nie ma co ukrywać, bardzo często jest daleki od doskonałości. Wystarczy wspomnieć obleśne żarty, dyskryminację (niższe zarobki, obawę o zachowanie miejsca pracy, gdy wracasz z macierzyńskiego itd.) czy przemoc domową, które są chlebem powszednim dla wielu polskich kobiet. Tym gorzej, jeśli kobiety te nie mają świadomości, że multum zachowań, jakie są udziałem mężczyzn wokół nich, jest zwyczajnym znęcaniem się - i nie zawsze musi ono przybierać postać znęcania fizycznego. W książce tej jest również o prawie do aborcji, molestowaniu, o sposobie wychowywania dziewczynek, o pracy, seksie i maminsynkach... autorka podrzuca czytelnikowi naprawdę wiele kwestii do przemyślenia i zapewniam, nie raz i nie dwa będzie uwierało.

Paulina Młynarska opowiadając o wielu scenach ze swojej przeszłości i o mężczyznach, których napotkała na swojej drodze, jest boleśnie wręcz szczera. Bezlitośnie rozprawia się ze wszystkimi i wszystkim, co sprawiło jej ból, nie pomijając przy okazji własnych niedoskonałości. Wiele scen zamieszczonych w książce okrasza też relacjami jej czytelniczek, dzięki czemu można uświadomić sobie, że naprawdę wiele kobiet jedzie w życiu na tym samym wózku. Niestety.

Tytuł tej książki mówi sam za siebie, a jeśli dodać do tego fantastyczne, lekkie pióro autorki, wychodzi z tego kawał naprawdę niezłej lektury. I jeśli jesteś kobietą, nieważne, czy młodą, czy starszą, sięgnij proszę po tę książkę. Otworzy Ci oczy na wiele istotnych spraw, które na co dzień pomijasz lub udajesz, że nie istnieją. Wiem, co mówię.


Liczba stron: 272
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 8 - rewelacyjna


środa, 13 kwietnia 2016

Seks bez zobowiązań, czyli Colleen Hoover - Ugly Love

Nie raz i nie dwa zastanawiałam się, o co właściwie chodzi w tym, że ludzie chcą uprawiać ze sobą seks bez zobowiązań. No bo co w tym fajnego, tak na serio? Seks dla samego seksu?

Ta bardziej rozsądna część mnie jest zdania, że seks równa się uczucia, a uczucia równają się seks, inaczej po prostu się nie da. Z kolei ta część, która dochodzi do głosu, gdy chodzi o moje wewnętrzne przeżywanie historii bohaterów literackich i serialowych mówi, że dobra zabawa powinna być po prostu dobrą zabawą i że nie można brać życia tak bardzo na serio. W ten oto sposób kłócę się sama ze sobą, nie wiedząc do końca, co właściwie na ten temat myślę.

A jednak gdy na horyzoncie pojawia się książka taka jak Ugly Love autorstwa Colleen Hoover, nie potrafię powstrzymać fascynacji i tego, o czym mimowolnie myśli wiele kobiet (nie oszukujcie, przecież po to właśnie czytamy te książki!), czyli... też bym tak chciała. I to jest właśnie najbardziej zaskakujące, że ośmielam się fantazjować o tym, co by było, gdyby.
Co by było, gdybym była na miejscu Tate.
Co by było, gdyby Miles zaproponował mi czysty, jasny układ - tylko seks, żadnych uczuć, nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości.
A Ty wiesz, co byś zrobiła?

Tate się zgodziła, ryzykując, że cała ta sytuacja nie będzie miała dobrego końca. Miała tego pełną świadomość i obawiała się tego, a jednak weszła w to wszystko jak nóż w masło i lgnęła do Milesa jak ćma do światła. A on? Skrzywdzony przez życie, doświadczony przez los bardziej niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić, zaproponował Tate jedyną rzecz, jaką mógł jej dać. A że był to właśnie seks? Tak po prostu wyszło.
Tylko że historia Tate i Milesa pokazuje, że nie wszystko może pójść tak, jak można by się tego spodziewać. Że po drodze wszystko może się skomplikować. I właśnie dlatego Ugly Love tak bardzo fascynuje.

Tytuł oryginału: Ugly Love
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Otwarte


Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra

niedziela, 10 kwietnia 2016

John Corey Whaley - Chłopak, który stracił głowę

Dwa kursy autobusem, a dokładnie do pracy i z powrotem - tyle czasu zajęło mi przeczytanie opowieści o chłopaku, który stracił głowę. I to dosłownie stracił, bo po prostu mu ją obcięto. Brzmi hardkorowo i, no cóż, takie właśnie jest. Ale do rzeczy.

Travis ma fajnych rodziców, cudowną dziewczynę Cate i najlepszego przyjaciela Kyle'a. Niestety, ma też ostrą białaczkę limfoblastyczną, a jego szanse na odzyskanie zdrowia są niemal zerowe. To zdecydowanie kijowa sytuacja, biorąc pod uwagę, że Travis jest nastolatkiem i ma jeszcze przed sobą całe życie. Wszyscy wokół powoli tracą nadzieję, ale okazuje się, że nie wszystko stracone. Kiedy chłopak otrzymuje szansę, by poddać się pionierskiemu leczeniu polegającemu na zamrożeniu go i przywróceniu do życia w chwili, gdy możliwe będzie wybudzenie go, nie zastanawia się nawet przez chwilę. W ten oto sposób budzi się po pięciu latach w innym ciele, mianowicie w ciele chłopaka, który zmarł na raka mózgu. Ale spoko, bez obaw, Travis zachował twarz (uwaga, suchar). Problem pojawia się, gdy nasz bohater odkrywa, że jego dziewczyna ma już dwadzieścia jeden lat i... narzeczonego. Domyślacie się już, co się stanie?

Książka autorstwa Johna Coreya Whaley'a to kolejna młodzieżowa powieść, po którą śmiało sięgnąć mogą nie tylko ci, którzy wciąż mają "naście", ale i ci, którym licznik pokazuje już z przodu dwójkę i trójkę. Dlaczego? Dlatego że to, iż główny bohater Chłopaka... jest nastolatkiem, zupełnie o niczym nie przesądza. Opowieść o nim to historia młodego człowieka, który z powodu choroby musiał dorosnąć szybciej niż jego rówieśnicy, a później, gdy już okazało się, że przeżył, musiał stanąć twarzą w twarz ze świadomością, że sorry, Winnetou, ale nic już nie będzie takie, jak przedtem. Travis jest uroczo autoironiczny i w swojej wierze w pewne rzeczy rozbrajająco wręcz naiwny. Oprócz głównego bohatera zdecydowanie wartymi uwagi postaciami są Kyle i Hatton. Cate, choć jest w zasadzie niemal najważniejszą postacią w historii Travisa, niestety nie porywa.

Chłopak, który stracił głowę to powieść lekka i pełna humoru, taka na raz, którą aż szkoda przerywać w trakcie. Dla mnie zaś to również kolejny dowód na to, że Moondrive jest zdecydowanym liderem w kwestii literatury młodzieżowej i nic nie wygląda na to, by miało się to w najbliższej przyszłości zmienić. 

Tytuł oryginału: Noggin
Liczba stron: 350
Wydawnictwo: Otwarte / Moondrive

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra