niedziela, 20 marca 2016

Łukasz Radecki, Robert Cichowlas - Zombie.pl

Było jak przed pierwszą randką z chłopakiem, który bardzo Ci się podoba. Czujesz dreszcz ekscytacji, nie możesz się doczekać i czujesz, że będzie fantastycznie, a tymczasem on, po kilkudziesięciu minutach ożywionej dyskusji rzuca hasło, po którym ze wstydu masz ochotę zapaść się pod stół albo uciec i nigdy już nie wrócić. 

Taka właśnie była moja pierwsza polska książka o zombie. Wyczekiwałam jej z niecierpliwością, bo wiadomo, zombie. Karol Szymkowiak, człowiek sukcesu, główny bohater powieści, miał potencjał i mógł być kimś, kto tę historię wzniesie na wyżyny. No i Gdańsk, mój kochany Gdańsk, czyli miejsce, w którym rozpoczyna się cała akcja. Co mogło pójść nie tak? A jednak. Po wysokim C na samym początku, z upływem czasu było gorzej, i gorzej, i gorzej...

Karol jako główny bohater powieści okazał się być kimś zupełnie innym niż można byłoby się spodziewać. To nie typ wojownika, który świetnie odnajduje się w apokaliptycznym świecie (patrz Rick z The Walking Dead). Jest przerażony, zagubiony i nie radzi sobie z zastaną sytuacją, czyli zachowuje się tak, jak zachowałoby się na jego miejscu wielu z nas. To dla tej historii duży plus - typ zwykłego człowieka rzuconego w wir dramatycznych wydarzeń jest świeży i atrakcyjny. Ale na tym niestety plusy się kończą.

Po początkowym zachwycie książką spotykało mnie rozczarowanie za rozczarowaniem. W Zombie.pl roi się od irytujących bohaterów, zwłaszcza grupy Słowian, których wprowadzenie do fabuły w takiej formie, jaką zastosowali autorzy, wydało mi się zupełnie bzdurne. Potencjał był duży, ale zabrakło ognia. Szkoda. Mimo wszystko warto dać jej szansę.

Liczba stron: 436
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Ocena: (1-10): 5 - przeciętna



niedziela, 6 marca 2016

Karolina Korwin Piotrowska - Krótka książka o miłości

Nie jestem wielką fanką kina. Prawdę powiedziawszy, z kinem mi raczej nie po drodze, a liczba filmów, jakie oglądam w ciągu roku, nie przekracza dziesięciu, no, w porywach piętnastu. 
Moja wiedza o kinie jest żałośnie wręcz marna, ale absolutnie mi to nie przeszkadza, bo i niby dlaczego miałoby?

Kiedy w sieci pojawiła się informacja, że Karolina Korwin Piotrowska zamierza wydać swoją kolejną książkę, tym razem o kinie, pomyślałam sobie, że i tak jej nie podaruję. Niezależnie od tego, jaki jest mój stosunek do kina, książki Piotrowskiej biorę w ciemno. Tak było i tym razem, choć nie obyło się bez zgrzytów.

Krótka książka o miłości to absolutnie subiektywny zbiór najlepszych filmów w historii kina według Karoliny Korwin Piotrowskiej. Ten swoisty przewodnik pozwala na rozeznanie się w tym, co warto obejrzeć, zwłaszcza czytelnikowi nie dość zorientowanemu w filmach. Mnie osobiście zachęcił choćby do obejrzenia Co się wydarzyło w Madison County, do którego zbieram się od lat i zebrać wciąż nie mogę.  
Z drugiej jednak strony, dla czytelnika będącego specjalistą w dziedzinie kina (patrz Zwierz Popkulturalny), książka Piotrowskiej może skutecznie zburzyć krew. Zresztą nie tylko jemu. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że jak słusznie zauważył Zwierz, autorka nie raz i nie dwa w swojej książce sugeruje, że nieznajomość jakiegoś filmu bądź reżysera jest absolutnie dyskwalifikująca i świadczy o analfabetyzmie. Prychałam pod nosem przy każdym podobnym twierdzeniu, no bo wybaczcie, ale mój brak wiedzy o kinie absolutnie nie oznacza, że nie mam prawa napisać entuzjastycznej opinii w której stwierdzę, że Interstellar to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałam w życiu (mimo że widziałam ich mało i mimo że dla kogoś innego ten film to gówno opakowane w atrakcyjny papierek). Nie będę oczywiście w stanie stwierdzić, czy obiektywnie rzecz biorąc film ten jest dobry, czy nie, ale będę w stanie powiedzieć, jak na mnie wpłynął.

Jeżeli jednak Krótką książkę o miłości rozpatrywać wyłącznie w kategoriach przewodnika po kinie dla niezorientowanych, sprawdza się całkiem nieźle. Mnie, filmowemu ignorantowi, pozwolił na stworzenie listy filmów do obejrzenia w najbliższej (he he) przyszłości. I tego się trzymam, a resztę zbywam milczeniem.

Liczba stron: 688
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): brak oceny