niedziela, 30 sierpnia 2015

Peter Pomerantsev - Jądro dziwności. Nowa Rosja

Gdyby kilka dni temu ktoś zapytał mnie, z czym kojarzy mi się Rosja, odpowiedziałabym, że w pierwszej kolejności kojarzy mi się ona z zaśnieżonymi wieżyczkami Kremla, supermodelkami, miliarderami, kawiorem jedzonym łyżkami i zapijanym wódką oraz doskonałą literaturą.


Dziś na to samo pytanie odpowiadam: to samo i jeszcze więcej, lecz w słowie „więcej” aż roi się od złych skojarzeń. Jeżeli więc Peter Pomerantsev chciał, żeby po lekturze jego reportażu Jądro Dziwności. Nowa Rosja czytelnik na samą myśl o Federacji Rosyjskiej czuł na plecach nieprzyjemny dreszcz, spełnił swoje zadanie w stu procentach. Ba, w stu dziesięciu, bo moje pierwsze skojarzenia na temat Rosji to dziś cenzura i autorytaryzm, o których wcześniej, choć byłam ich w pełni świadoma, dla własnego emocjonalnego komfortu wolałam nie myśleć. 

Jest trochę tak, że nieprzyjemne dla nas rzeczy spychamy w głąb naszej świadomości. Że nie chcemy psuć sobie miłej soboty, dobrze zapowiadającego się wtorku i słonecznego czwartku. Że nie chcemy myśleć o tym, że gdzieś tam, za naszą wschodnią granicą naprawdę nie dzieje się zbyt dobrze, a wolność słowa i demokracja to jedynie puste pojęcia. Pomerantsev pisze bajecznie bogatych nuworyszach, którzy do bladego świtu szaleją w moskiewskich klubach i dla własnej przyjemności kupują sobie piłkarskie kluby. Pisze o dziewczynach, które uczą się, jak usidlić miliardera. O gangsterach. O mediach. O modelkach, które z niewiadomych przyczyn popełniły samobójstwo. I o zwykłych Rosjanach, którzy po prostu mieli pecha, w końcu na kogo wypadnie, na tego bęc.

Rosja Pomerantseva to dziki kraj rządzącymi się dziwacznymi, niezrozumiałymi zasadami, w którym zwykli, normalni Rosjanie spychani są na dalszy plan i w którym nigdy nic nie wiadomo na pewno. Rosja Pomerantseva to Rosja jednocześnie fascynująca, tajemnicza i niemal baśniowa, a jego urzekający sposób narracji nie pozwala na ani chwilę oddechu. Jądro dziwności. Nowa Rosja to doskonale napisany reportaż, o którym nie chce się zbyt szybko zapomnieć. Must read.  

Tytuł oryginału: Nothing Is True and Everything Is Possible: The Surreal Heart of the New Russia
Liczba stron: 296
Wydawnictwo: Czarne

Ocena (1-10): 7 - bardzo dobra

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Suki Kim - Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit

Coś się zmienia. Wygląda na to, że niezależnie od tego, jak bardzo północnokoreańskie władze chciałyby trzymać swoich obywateli z dala od zgniłego i obrzydliwego zachodniego świata, w mentalności mieszkańców Korei coś się zmienia. Powoli, niemal niedostrzegalnie. Ale, cytując klasyka, nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku. 



Suki Kim jest pochodzącą z Południowej Korei autorką, która w swojej książce pokazuje, jak wygląda życie młodych Koreańczyków studiujących na Pjongjańskim Uniwersytecie Naukowo-Technicznym. Kim spędziła tam kilka miesięcy ucząc ich języka angielskiego i obserwując ich mentalność, zwyczaje i uniwersytecką codzienność.

Mimo licznych zakazów, których złamanie mogłoby mieć dla niej tragiczne konsekwencje, Suki Kim starała się zbliżyć do swoich studentów i odkryć, co tak naprawdę dzieje się w ich indoktrynowanych od najmłodszych lat umysłach. Wplatając niewinne wzmianki na temat swojego życia w Stanach Zjednoczonych, swoich podróży czy zainteresowań, próbowała wybadać, ile o świecie istniejącym poza KRLD wiedzą młodzi Koreańczycy - jak się okazało - dzieci prominentnych działaczy partyjnych i osób ważnych dla reżimu.

To pierwsza z czytanych przeze mnie książek o Korei Północnej, która pokazuje, że koreańscy studenci z wysoko postawionych rodzin, choć żyją w kompletnym oderwaniu od reszty globu i mimo obowiązujących ich zakazów, mają w sobie stosunkowo dużą ciekawość świata. Pomijając też, że nie wolno im być "zbyt" ciekawskimi, dzieci północnokoreańskich elit i tak mają, w porównaniu do ich rówieśników spoza Pjongjangu, zdecydowanie łatwiejszy dostęp (o ile można tu w ogóle mówić o jakimkolwiek łatwym dostępie) do informacji z zewnątrz. Pozdrowienia z Korei to jak dotąd najlepsza książka na temat KRDL, jaką miałam w rękach - lepsza nawet od doskonałej Światu nie mamy czego zazdrościć Barbary Demick. Poprzeczkę postawiłam jej bardzo wysoko. Było warto, a Suki Kim przeskoczyła ją bez trudu. 

Tytuł oryginału: Without you, there is no us. My time with the sons of North Korea's elite
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Znak Literanova

Ocena (1-10): 8 - rewelacyjna



piątek, 7 sierpnia 2015

Dlaczego mi to zrobiłaś?

Pojawiła się w moim życiu i wywróciła je do góry nogami. To takie typowe stwierdzenie, takie... wyświechtane. Przeżute dziesiątki tysięcy razy, wyplute przez dziesiątki, setki tysięcy, może miliony ludzi, którzy pochłonięci przez ocean emocji i wrażeń poczuli się właśnie w ten sposób.



Nie pamiętam już, kiedy dostrzegłam ją po raz pierwszy. Spotykałyśmy się od czasu do czasu, tu i ówdzie, a ja wtedy mierzyłam ją wzrokiem i myślałam sobie, że kiedyś się odważę, że kiedyś do niej podejdę. To moje kiedyś było, jak się okazało, bardzo odległe w czasie i wiele lat musiało upłynąć, zanim ją poznałam. Pewne zdarzenia są jednak nieuniknione, a jej spotkanie było właśnie jednym z nich.

A potem dała mi w twarz. Raz, drugi, trzeci, czwarty... pomyślałam sobie wtedy, że coś jest bardzo nie w porządku z tym, że musiała zjawić się w moim życiu i otworzyć mi oczy na sprawy, o których dla własnego komfortu psychicznego wolałam do tej pory nie myśleć. Że kazała mi, KAZAŁA docenić wszystko co mam, bo mogłabym mieć znacznie mniej. Bo mogłabym nie mieć nic.


Motyl 
Opowiedziała mi o Alzheimerze, chorobie, która odbiera człowiekowi wszystko, co w życiu najpiękniejsze. Która sprawia, że wszystkie półki znajdujące się w ludzkim umyśle zaczynają się zacinać, aż w końcu zamykają się na dobre. Opowiedziała mi, jak to jest, gdy przestajesz rozpoznawać swoich bliskich, a niedługo potem na dobre tracisz świadomość samego siebie. I nigdy więcej nie odpowiesz już sobie na pytanie: Kim jestem?

Lewa strona życia
Uświadomiła mi, że w pogoni za dalej, więcej i lepiej wystarczy chwila, by szczytem marzeń stało się samodzielne zapięcie stanika i zjedzenie ciastka znajdującego się z lewej strony talerza. Że nie należy czekać z wybaczeniem, bo pewnego dnia może okazać się, że jest już za późno. I że czasami warto zwolnić - nie tylko dosłownie. 


Sekret O'Brienów
Pokazała mi, jak wiele może zmienić sam strach przed czymś, czego nie można być w stu procentach pewnym.
Jak wiele można dowiedzieć się o sobie samym tylko dlatego, że coś może, lecz wcale nie musi się zdarzyć.
I jak bardzo można zmienić postrzeganie samego siebie, swojej rodziny i otaczającego świata, gdy poznało się już scenariusz przyszłych wydarzeń.


Kochając syna
Przypomniała mi, jak wiele posiadam i że rzeczy, na które zwykliśmy narzekać, są nieistotnymi drobiazgami, nie mającymi w rzeczywistości żadnego znaczenia. Że ciągłe rozpamiętywanie przeszłości hamuje i nie pozwala ruszyć do przodu. I że to, co widzimy, nie zawsze jest takie, jak nam się wydaje.




sobota, 1 sierpnia 2015

Mam 26 lat i jestem...

Myślałam, że z tego wyrosnę, że dojrzeję. Myślałam, że nadejdzie dzień, w którym obudzę się, stanę przed lustrem i zobaczę w nim kogoś zupełnie innego niż dotychczas.
A potem spojrzałam prawdzie w oczy i... nic z tego. Jestem fangirl. To nieuleczalne. 


Jestem kobietą, która piszczy na widok postaci z seriali. Zatracam się w fikcyjnych światach, fantazjuję o Hogwarcie, Śródziemiu i Westeros, o łapaniu potworów z Samem i Deanem Winchesterami, o unikaniu zombie z Rickiem Grimesem, o pływaniu na USS Nathan James z bohaterami The Last Ship i pójściu na randkę z Harveyem Specterem z Suits... To takie combo żenady z czymś totalnie fantastycznym, co pozwala mi pielęgnować w sobie tę beztroską i bujającą w obłokach nastoletnią część mnie. Co najlepsze - właśnie taką siebie lubię!

Taką też lubi siebie Cath, bohaterka Fangirl, najnowszej książki Rainbow Rowell Fangirl. Cath jest fangirl od A do Z, chyba największą z największych, i ma totalnego bzika na punkcie Simona Snowa, bohatera popularnej serii książek. Kiedy razem ze swoją siostrą bliźniaczką wyjeżdżają do college'u, ich drogi rozchodzą się, a nieco zagubiona i wycofana Cath nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca. Sprawy nie ułatwia fakt, że jej wspóllokatorka, Reagan, jest... no cóż, trochę dziwna i odrobinę przerażająca, zaś chłopak Reagan, Levi, nieco zbyt często przebywa w ich pokoju.

Jedynym, co przynosi jej ukojenie i pozwala zapomnieć, że w nowej sytuacji nie czuje się zbyt komfortowo, jest fikcyjny świat Simona Snowa, który modeluje na swój własny sposób. Cath jest bowiem autorką najpopularniejszego fanficka osadzonego w świecie Snowa i ma dziesiątki tysięcy wiernych czytelników, którzy niecierpliwie czekają na wszystko, co wyjdzie spod jej pióra. Lecz niestety, okazuje się, że nie wszystkim się to podoba, a Cath będzie musiała stawić czoła wielu trudnościom, jakie spotka na swojej drodze. Jest w końcu dorosła, a dorośli tak właśnie robią. 

Rainbow Rowell znów przypomniała mi, jak to jest być nastolatką stojącą u progu dorosłości. I mimo że nie było to równie emocjonujące, jak w przypadku Eleonory i Parka, poprzedniej książki tej autorki, to jednak pozwoliło mi uświadomić sobie, że bycie fangirl to dla mnie żadna ujma. Że pielęgnowanie w sobie dziecka i ta cudowna ekscytacja towarzysząca ulubionym książkom, filmom czy serialom to coś, co po prostu daje mi mnóstwo radości. I nigdy nie będę na to za stara!

Odsyłam przy okazji do Zwierza, ona napisała o tym najlepiej. 

Tytuł oryginału: Fangirl
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: Otwarte

Ocena (1-10): 6 - dobra