sobota, 19 stycznia 2013

Deadwood


                Obejrzałam. Deadwood obejrzałam, a książki „teraz czytane” stoją na półce od tygodnia, bo kolokwium było. Wiecie jak jest, gdy się oczami umęczonymi z notatek wyjdzie. Do dupy jest. Ale Deadwood… moi Państwo, Deadwood to zupełnie inna historia. Dziki Zachód, prostytutki, alkohol, kosa w plecy, poderżnięte gardło i uzależnienie od opium. Brzmi dobrze i jest dobrze, więc jeśli szukacie serialu, w którym oprócz znakomitej historii dostaniecie na talerzu doskonałe aktorstwo i niezliczoną ilość smaczkówDeadwood jest tym, co powinno spełnić wasze oczekiwania.


                Z tymi prostytutkami nie żartowałam. Z poderżniętym gardłem też nie, bo Deadwood to nie słodko-pierdząca historia i fruwanie na chmurce, o nie. To taka mocna, twarda, męska produkcja w której wulgaryzmy przestaje się liczyć po pierwszych dziesięciu minutach, a nóż wbity w plecy staje się normą już w trzecim odcinku. Mamy więc Dziki Zachód i bezprawnie założone na terytoriach indiańskich miasteczko. Polityczne rozgrywki i nieczyste zagrywki, a także pozbawione kurtuazji stosunki międzyludzkie. A przede wszystkim mamy bohaterów tak wyrazistych, że ogląda się ich z wytrzeszczonymi z niedowierzania oczami. Bez wątpienia jest to zasługą znakomitej obsady. Na czoło wysuwa się tu zdecydowanie Ian McShane grający bezwzględnego, brutalnego i niesamowicie błyskotliwego właściciela saloonu i domu publicznego w jednym, Ala Swearengena. Mistrzowska rola zagrana przez McShane’a po mistrzowsku – nie jestem jedyną, która podziela tę opinię. W Deadwood znajome twarze odnajdą ci, którym dobrze znane są stare odcinki True Blood, Supernatural, Sons of Anarchy czy Dextera.

Ian McShane (Al Swearengen)

                Powiem szczerze – kłaniam się nisko (a przynajmniej na tyle, na ile pozwala mi rosnący brzuszek), bo Deadwood to doskonały serial. I żal, bardzo żal, że Amerykanie zaprzestali jego produkcji po trzech sezonach.

Seth Bullock (Timothy Olyphant)

"Dziki" Bill Hickok (Keith Carradine) i Seth Bullock

Alma Garrett (Molly Parker) i Trixie (Paula Malcomson)

czwartek, 10 stycznia 2013

Andrzej Morozowski, Michał Kamiński "Koniec PiS-u. Kamiński rozmawia z Morozowskim"



Ilość stron: 244
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czerwone i Czarne

Ocena (1-10): 7 – bardzo dobra

                              
                W zasadzie nie powinnam pisać o polityce, bo niby dlaczego i w jakim celu miałabym? Bez sensu przecież. A choć nie powinnam, trudno jest mi się powstrzymać od napisania kilku zdań na temat wywiadu Andrzeja Morozowskiego z Michałem Kamińskim, byłym politykiem PiS, deputowanym do Parlamentu Europejskiego i byłym rzecznikiem prasowym prezydenta Kaczyńskiego.

                Koniec PiS-u to książka, którą po prostu dobrze się czyta. Zarówno pytający jak i odpowiadający są ludźmi inteligentnymi, posiadającymi dużą wiedzę i doskonałe rozeznanie w polskiej polityce, dzięki czemu ich rozmowa nie jest zwyczajnym pitu pitu o niczym. Zwolennik Prawa i Sprawiedliwości powie: bzdury. Zwolennik innej partii stwierdzi: prawda. Być może jest tak, że Kamińskiemu brak obiektywizmu. A może jest wprost przeciwnie – jego chłodne spojrzenie na wydarzenia z ubiegłych lat pozwalają mu obiektywnie spojrzeć na kwestie, o których mowa w książce.

                Polecam, by sięgnąć po nią choćby z ciekawości, dla poznania czegoś nowego. Z ręką na sercu przyznaję, że Kamiński, który do tej pory wydawał mi się być człowiekiem szalenie antypatycznym, dużo zyskał w moich oczach, przede wszystkim dlatego, że nie próbuje wybielać siebie.