poniedziałek, 27 lutego 2012

Zbigniew Lew-Starowicz - O mężczyźnie

Kiedy Zbigniew Lew-Starowicz, wybitny polski psychiatra i ekspert z zakresu seksuologii, mówi o czymś, można być pewnym dwóch rzeczy:
- będzie mówić dużo;
- będzie mówić mądrze. 

                Najnowsza książka Lwa-Starowicza (kontynuacja bestselleru O kobiecie), w której odpowiada na pytania Krystyny Romanowskiej jest swoistym kompendium wiedzy o mężczyźnie. Na dobrą sprawę, zamiast nosić tytuł O mężczyźnie, powinna nazywać się: Wszystko, co zapatrzone w siebie kobiety powinny wiedzieć o swoim mężczyźnie, by na własne życzenie nie zepsuć swojego związku. I mówię to najzupełniej poważnie i z pełnym przekonaniem. Ta książka otworzy oczy każdej kobiecie i uświadomi jej, dlaczego mężczyźni są tacy, jacy są i dlaczego nigdy nie będą w stu procentach tacy, jakimi kobiety chciałyby ich widzieć. Ale czy to źle? Bynajmniej. W tym właśnie tkwi esencja męskości.

                Lew-Starowicz tłumaczy kwestie, o których wiele kobiet nie pamięta, których wiele z nich nie chce zaakceptować jako integralnego elementu płci męskiej. Mówi o rolach odgrywanych przez mężczyzn, o istocie szczęścia w związku, o niedojrzałości Piotrusiów Panów, o zdradzie, seksie i fantazjach. Mówi też o tym, co dla mnie stanowiło najbardziej istotną część tej książki – o błędach, które popełniają kobiety. Bo – powiedzmy sobie szczerze – wiele pań posiadają bardzo nieprzyjemną i często tragiczną w skutkach skłonność do deprecjonowania własnego mężczyzny. Skupione na swoich potrzebach traktują partnera jak bankomat, złotą rączkę, obiekt służący do wyładowywania złości. I to jest błąd, co Lew-Starowicz podkreśla wielokrotnie, tak samo jak często przypomina o szacunku dla partnera. Czego zatem nie lubią mężczyźni?

Kiedy są krytykowani w obecności innych, bo wtedy czują się ośmieszani, nie akceptują tego typu nielojalności. Poza tym nie znoszą tego łóżkowego >>nie chcę, zostaw mnie!<< w takiej ostrej formie (…). Na szczycie hierarchii męskiej >>listy skarg i zażaleń<< wobec kobiet są, oprócz bierności w łóżku i braku chęci na seks, także bałaganiarstwo, zaniedbywanie domu i spędzanie czasu z koleżankami, przedłużające się rozmowy telefoniczne i oglądanie głupich seriali.” (s. 150)


„Panów irytuje też bardzo, jeśli ona nie liczy się z jego zdaniem. Oto przykład bardzo częstych zachowań – ona: >>Muszę się odchudzić<<, on: >>Nie, wyglądasz ładnie<<, ona: >>Ale ja muszę się odchudzić<<, on: >>Ale dlaczego, przecież wyglądasz ładnie<<. Podczas takiej rozmowy on nabiera przekonania, że ona w ogóle nie bierze pod uwagę jego opinii”. (s. 156-157)


"Problem atrakcyjności fizycznej w domu jest bagatelizowany właśnie przez kobiety. Mówią: >>Jak mnie kocha, będzie mnie też kochał w brudnym podkoszulku<<. Otóż nie! (…) Naturalną koleją rzeczy jest, że w okresie tańca godowego eksponujemy swoje najmocniejsze strony i pokazujemy jak najładniejsze >>opakowanie<<. Tyle tylko, że ono nie może mieć jedynie odświętnego charakteru. Uważam, że podział na swobodne ubranie domowe (dresy i dziurawe skarpety) i elegancję na zewnątrz, uderza w dobro związku (…). Większa troska o wygląd na pokaz w porównaniu z tym, jak ona prezentuje się w domu, sprawia nieodparte wrażenie, że jej na partnerze już nie zależy. Ważniejsze jest bowiem wywieranie wrażenia na innych. Nasza atrakcyjność erotyczna wynika z umiejętności podobania się, budzenia podniecenia, i fakt, że mieszkamy razem wcale nas od tego nie zwalnia”. (s. 157-158)


                Jednocześnie należy wyraźnie podkreślić, że Lew-Starowicz, sam będąc mężczyzną, nie gloryfikuje swojej płci jako bezbłędnej i kryształowej, wprost przeciwnie. Mówi, iż mężczyzna powinien zwracać się do swej partnerki z atencją, powinien zachowywać uprzejmość i grzeczność względem niej, troszczyć się o nią, traktować ją jako równego sobie partnera i pomagać jej w pracach domowych. 

                Książki tej nie wystarczy przeczytać. Tę książkę należy ZROZUMIEĆ. Przemyśleć. Przeanalizować. Jeśli trafi w ręce rozsądnie myślącej kobiety, uświadomi jej, gdzie i czy w ogóle popełnia błędy. Pozwoli jej spojrzeć trzeźwym okiem na własny związek, umożliwi jej głębsze zrozumienie męskiej natury. Bo – o czym często się zapomina – nie wszyscy mężczyźni to nieczuli twardziele. W istocie jest ich niewielu, a większość przedstawicieli płci męskiej potrzebuje takiego samego zrozumienia ze strony swoich partnerek, jakiego od nich oczekują kobiety. Publiczne krytykowanie swojego mężczyzny, wytykanie jego wad i błędów jest krzywdzące i absolutnie niedopuszczalne. Rani go, umniejsza jego wartość w oczach innych (i w jego własnych!!!) i ośmiesza. Jestem zdania, że kobieta powinna stać murem za swoim mężczyzną. Jeśli się z nim nie zgadza, powinna porozmawiać o tym na osobności i spróbować dojść do porozumienia – ale nigdy, przenigdy nie podważa i nie wyśmiewa jego słów publicznie.      

                Chwilami czytałam tę książkę na głos, racząc W. cytatami. Jednocześnie dziękowałam  Bogu, że trafiłam na mężczyznę wyznającego te same, co ja, zasady. Dwakroć starszego, dojrzalszego i bez wątpienia najbardziej wartościowego człowieka, jakiego kiedykolwiek w swoim życiu spotkałam. Nie skłamię, jeśli powiem, że ta książka jedynie potwierdziła to, czego i ja jestem gorącą zwolenniczką. Że związek, jeśli ma być trwały, musi opierać się na solidnych fundamentach – szczerości, zaufaniu, wzajemnym szacunku i miłości.

                Książka O mężczyźnie, to doskonały poradnik. Łatwy w odbiorze, mało skomplikowany, pozbawiony sztuczności i nadęcia. Najbardziej wartościowe w nim jest to, że podczas czytania nie ma się wrażenia stronniczości – wszystko jest tu wypośrodkowane. Lew-Starowicz nie faworyzuje żadnej z płci i na każdym kroku podkreśla ich odmienność. Jestem niezwykle zadowolona z przeczytania tej książki, ponieważ uświadomiła mi ona wiele rzeczy i utwierdziła w pewnych przekonaniach. Gdybym tylko miała taką możliwość, rozdałabym ją wielu otaczającym mnie kobietom, aby uświadomić im, że ich zachowanie względem swoich partnerów jest niedopuszczalne.

Ilość stron: 231
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne

Ocena (1-10): 8 – rewelacyjna


Za możliwość przeczytania tej wartościowej książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu: 




środa, 22 lutego 2012

Stefan Czerniecki - Dalej od Buenos

Dalej, jeszcze dalej od Buenos. Rozpadającymi się autobusami przez wysokie góry, pieszo w upale i deszczu.  Stefan Czerniecki gwarantuje mnóstwo dobrej zabawy, ale nie jest to nic dziwnego, skoro książka Dalej od Buenos została wydana przez Wydawnictwo Bernardinum, w serii Biblioteka Poznaj Świat. Autor zaprosił mnie w podróż po Ameryce Południowej. Startujemy – a jakże! – w Buenos Aires. Pomyślne Wiatry to miasto, które samą swoją nazwą wywołuje u mnie dreszcz podniecenia.

Wędrujemy do La Boca, portowej dzielnicy miasta, o której marzę od lat. Wokół dźwięczy argentyńskie tango, a pasję i miłość do życia i świata można wyczuć każdą cząsteczką skóry. Wchodzimy do parku narodowego Torres Del Paine i chłoniemy Amerykę Południową w jej najlepszym wydaniu. Po drodze spotykamy ludzi, jakich spotkać można tylko w Ameryce Łacińskiej. Bezpośrednich, radosnych, pełnych radości i spontanicznych.
Całość uzupełnia lekki język autora, dzięki któremu książkę czyta się niezwykle przyjemnie i szybko. Jednym z wielu (!!!) atutów Dalej od Buenos jest olbrzymia ilość pięknych zdjęć, które pokazują nam wyjątkowe i piękne miejsca odwiedzone przez autora. Nie chcę przedłużać, bo książka Stefana Czernieckiego jest klasą samą w sobie i sama się broni – jest po prostu cudowna.




czwartek, 16 lutego 2012

William P. Young - Chata

Tytuł oryginału: The Shack
Tłumaczenie: Anna Reszka
Ilość stron: 300
Wydawnictwo: Nowa Proza

Ocena (1-10): 8 – rewelacyjna




A gdyby tak… porozmawiać z Bogiem? Ale wiecie, nie tak formalnie, przez modlitwę, tylko twarzą w twarz.

Słuchaj, Boże, trochę mnie wkurzyłeś. Możesz mi to wyjaśnić?

                Gdy kilkuletnia córeczka Macka zostaje porwana i – najprawdopodobniej – brutalnie zamordowana przez seryjnego mordercę, mężczyzna zmuszony jest stawić czoła niewyobrażalnemu cierpieniu. Mack obwinia się o śmierć Missy i o to, że nie pilnował jej wystarczająco uważnie, choć w momencie porwania zajęty był ratowaniem tonącego syna. Ale oprócz siebie, Mack obwinia kogoś jeszcze. Boga. Gdzie był, kiedy porwano jego malutką córeczkę? Gdzie był, kiedy ją mordowano? Dlaczego pozwolił na cierpienie niewinnego dziecka?

                Gdy jakiś czas później Mack otrzymuje list z prośbą o przybycie do chaty, w której wcześniej znaleziono zakrwawioną sukienkę Missy, traktuje to z początku jak chory i niesmaczny żart. Mężczyzna, choć nie do końca wie, dlaczego, decyduje się w końcu pojechać we wskazane miejsce i spotkać z tym, który podpisał się w liście jako Tata,. Gdy Mack przybywa na miejsce, ze zdziwieniem i niedowierzaniem obserwuje, jak chata zmienia się na jego oczach w piękny dom otoczony bujnym ogrodem. Mężczyzna wchodzi do środka i oto staje twarzą w twarz z tym, którego próbował obwinić za całe istniejące w świecie zło. Z Bogiem. Z Bogiem, który przybrał postać Murzynki. Wystarczy, żeby trochę wstrząsnąć człowiekiem, prawda?  

                Trudno rozpatrywać tę książkę w kategoriach zwyczajnej powieści, bo jej tematyka nie jest zwyczajna. Porusza bowiem kwestię bezpośrednio dotyczącą wielu z nas – kwestię relacji z Bogiem. Skłoniła mnie do zastanowienia się, w jaki sposób ja z Nim rozmawiam. Jasnym jest, że traktuję Go jako mojego Ojca, więc zwracam się do Niego bezpośrednio – Cześć, Boże, dziękuję Ci za ten fantastyczny dzień, mam nadzieję, że jesteś dziś ze mnie choć trochę zadowolony. Proszę, kieruj mną, bym postępowała właściwie i starała się być jak najlepszym człowiekiem. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze wychodzi, ale wiem, że wierzysz we mnie tak, jak ja wierzę w Ciebie.

                Young przedstawił w swojej książce Boga takim, jakim powinniśmy Go widzieć, o czym często zdarza nam się zapomnieć.

„Uznajesz ból i śmierć za największe zło, a Boga za skończonego zdrajcę albo, w najlepszym razie, za niegodnego zaufania. Określasz warunki, osądzasz moje działania i uznajesz mnie za winnego. Twoim głównym błędem, Mackenzie, jest to, że nie uważasz mnie za dobrego. Gdybyś był przekonany, że jestem dobry i że wszystko – środki, cele i koleje życia ludzi – wynika z mojej dobroci, wtedy być może, choć nie zawsze, rozumiałbyś, dlaczego coś robię – ufałbyś mi. Ale nie ufasz.” (s. 139)

Chata to książka, która w niezwykle przystępny sposób przedstawia kwestie relacji człowieka z Bogiem. Tłumaczy, że nie polega ona na uległości człowieka i wyższości Boga, a  przypomina relację rodzica z dzieckiem, pełną miłości i wzajemnego zrozumienia. Książka pozwala na zastanowienie się nad własnym postrzeganiem Boga i boskości, jest historią pomagającą uporać się z tkwiącymi w nas wątpliwościami dotyczącymi Jego dobroci. Czyta się ją z przyjemnością, delektując się każdym fragmentem.   



sobota, 11 lutego 2012

Renata L. Górska - Błędne siostry

Ilość stron:  752
                                                       Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 6 – dobra


                Próbuję ocenić historię, której poświęciłam dwa popołudnia. Nie jest łatwo, ponieważ przy jej czytaniu towarzyszyło mi wiele emocji – o tym jednak za chwilę.  

                Bohaterka Błędnych sióstr, to Karola, Polka żyjąca w Wielkiej Brytanii. Emigrantka, której ze względu na bardzo silne migreny lekarz zlecił na pewien czas zmienić otoczenie. Szczęśliwym trafem, koleżanka z pracy proponuje Karoli wizytę w Karkonoszach, w domu, który odziedziczyła wraz z bratem. Kobieta przyjmuje propozycję i przybywa do dużego, pustego domu z nadzieją na poprawę zdrowia, odzyskanie równowagi i odpoczynek od szaleńczego tempa życia w wielkim mieście.               

             Niedługo później okazuje się, że Karola nie jest sama. Do domu przybywa bowiem mężczyzna, który, jak sam twierdzi, ma spędzić w nim najbliższe pół roku. Armin, bo tak ma na imię nieznajomy, ustalił swój pobyt z właścicielem, jak się okazało, bratem koleżanki Karoli. Rodzeństwo nie powiadomiło się wzajemnie o swoich planach, wskutek czego Karola zmuszona jest, raczej bez entuzjazmu, dzielić dom z Arminem. W miarę możliwości stara się czerpać ze swego pobytu w  górach jak najwięcej dobrego. Nawiązuje znajomości z miejscowymi, odpoczywa, chłonie otaczające ją piękne otoczenie.  Są jednak rzeczy, które wywołują w kobiecie dziwne uczucia. Dom zdaje się żyć swoim życiem, a współlokator Karoli jest niezwykle tajemniczy. Na dodatek Karolę doganiają demony przeszłości, którym prędzej czy później będzie zmuszona stawić czoło.

                Książka Renaty Górskiej to powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości. Bohaterowie powieści, choć zdają się być z pozoru zupełnie różni, dźwigają na swoich barkach spory bagaż przeszłości. Karola jest kobietą, która musi uporać się z własnymi problemami i nie chodzi tu tylko o nękające ją stale migreny. To także bolesne wspomnienia z lat młodości, konflikty rodzinne i obwinianie samej siebie. Warta wspomnienia jest także karkonoska legenda o błędnych siostrach, która ciekawi Karolę i towarzyszy jej przez cały pobyt w górach. Trudno mi jednak nie ulec wrażeniu, że powieść jest zbyt długa i momentami nużąca. Zdarzały się chwile, w których chętnie ominęłabym kilka stron, a tożsamości Armina domyśliłam się już w połowie książki. Nie doszukałam się w niej niczego zaskakującego. Mimo to nie ulega wątpliwości, że Błędne siostry to powieść zapadająca w pamięć, wtłaczająca czytelnika w pewien klimat, przed którym ciężko jest uciec. We mnie wywołała dość ponury, choć dość refleksyjny nastrój. Polecam tę książkę zwłaszcza zwolennikom historii o poszukiwaniu siebie – dla innych może wydawać się zbyt przytłaczająca.



Za możliwość poznania Błędnych sióstr dziękuję Wydawnictwu:



środa, 8 lutego 2012

Paweł Pollak - Gdzie mól i rdza

Ilość stron:  381
Wydawnictwo: Oficynka

Ocena (1-10): 8 – rewelacyjna



„To nie Nowy Jork, panie komisarzu!” To Wrocław. Miasto, w którym życie toczy się swoim rytmem, a codzienne sprawy na tyle pochłaniają mieszkańców, że nie zauważają oni, kiedy wśród nich pojawia się morderca: okrutny, bezwzględny i… niezwykle inteligentny. Śledztwo w sprawie serii bardzo dziwnych zabójstw popełnianych na bezbronnych emerytach rozpoczyna komisarz Marek Przygodny z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. 



- Waldi, bolą mnie już oczy, ja pierniczę…
- To odłóż tę książkę, dokończysz jutro.
- No ale jak JUTRO? Oszalałeś?




                I przeczytałam. Z oczami na zapałki, załzawionymi i bolącymi. Ale nie żałuję. Zacznijmy jednak od początku…

                Marek Przygodny to komisarz nieprzeciętny. Zrównoważony i uprzejmy, nie mający w sobie nic z powszechnego wyobrażenia policjanta jako epatującego inwektywami strażnika porządku publicznego. Gdy okazuje się, że w jednym z wrocławskich mieszkań odnalezione zostały oskalpowane zwłoki staruszka, z wbitą w brzuch strzałą, Przygodny staje przed nie lada wyzwaniem. Kim jest morderca? Dlaczego do zamordowania starca użył strzały zanurzonej w kurarze, truciźnie używanej przez południowoamerykańskich Indian?

                Dobrym przyjacielem komisarza jest dziennikarz kryminalny w miejscowej gazecie, Kuriata. Postać barwna i kontrowersyjna, mizogin-seksista, uznający kobiety wyłącznie młode i wyłącznie hojnie obdarzone przez naturę pokaźnym biustem.


- Nie ma atrakcyjnych kobiet po czterdziestce – oświadczył autorytatywnie. – Tak ci się tylko wydaje, bo oglądasz je na odległość, a one są po prostu dobrze odrestaurowane. Ale kiedy rozbierzesz taką, która przez kilka godzin w łazience ratowała swój wygląd, wychodzi cała ruina, tu coś zwisa, tam cellulit, brr… - Kuriata się wzdrygnął. – A teraz trzeba bardzo uważać, bo one wyglądają młodziej, podrywasz taką i myślisz, że ma najwyżej dwadzieścia sześć lat, a rozbierasz ją i widzisz, że trzydzieści pięć. Raz mi się zdarzyło, straszne przeżycie. Powinienem jakąś rentę dostawać za przebyty wstrząs psychiczny. (s. 213)

               
                Przygodny i Kuriata zaczynają żyć śledztwem w sprawie nietypowego morderstwa. Wkrótce okazuje się, że pierwsze zabójstwo nie jest ostatnim, a krąg podejrzanych rozszerza się. Rozpoczyna się prawdziwa pogoń za nieobliczalnym szaleńcem.

                Gdzie mól i rdza to książka napisana w mistrzowskim stylu. Tu nie Nowy Jork, panie komisarzu, to Wrocław, polskie podwórko, polska mentalność i na wskroś polska rzeczywistość. Kryminał Pollaka charakteryzuje niezwykle przyjemny w odbiorze styl. Wplatane w akcję osobiste przemyślenia komisarza Przygodnego nie irytują, nie są nachalne i nie sprawiają wrażenia dygresji wepchniętych w tekst wyłącznie dla zwiększenia objętości. Wartka akcja nie pozwala się nudzić, co w przypadku kryminałów jest rzeczą najważniejszą, a zakończenie jest naprawdę zaskakujące, co stanowi kolejny atut książki. Interesujący bohaterowie, momentami niezwykle zabawni, są świetnym dodatkiem dla wybijających się ponad przeciętność postaci Przygodnego i Kuriaty. Ten drugi to zdecydowanie moja ulubiona postać w książce.


- Pewnie przechodzi klimakterium – delikatność Kuriaty była legendarna. – Z nimi całe życie tak. Najpierw świrują, bo im hormony grają przy dojrzewaniu, potem świrują, bo albo są przed okresem, albo w trakcie, albo po, a w końcu dostają świra, jak dopadnie je klimakterium. To ostatnie najgorsze, bo dochodzi świadomość, że są już na wylocie, i robią się tak wybuchowe, że nitrogliceryna wysiada. Nic dziwnego, że faceci żyją krócej, po prostu wykańcza ich takie towarzystwo. (s. 210)


Z pełnym przekonaniem uznaję powieść Pollaka za jeden z najlepszych kryminałów, jakie czytałam w ostatnich miesiącach. To książka, którą naprawdę warto przeczytać, przede wszystkim ze względu na to, że daje nadzieję na to, iż polskie kryminały również mogą reprezentować bardzo wysoki poziom. Czuję się totalnie zachęcona do przeczytania wcześniejszych powieści autora. 



 Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu:








poniedziałek, 6 lutego 2012

Aleksandra Pawlicka - Ta straszna Środa?

Ilość stron:  256
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czerwone i Czarne

Ocena (1-10): 6 - dobra


                Od pierwszej strony książki przypuszczałam, że ja się z panią Środą, delikatnie mówiąc, nie polubię…

                Dlatego potrzeba kobiety (na urząd prezydenta – przyp. limonka). Mężczyźni są zmęczeni, zblazowani, leniwi, nie uczą się, nie znają języków, nie ciekawią się światem, nie przyswajają nawet elementarnych zasad etykiety, robią błędy ortograficzne, a mimo to są bardziej pewni siebie. (s. 9)  


               
                Moja, momentami mniej lub bardziej delikatna niechęć do feminizmu, była jednym z powodów, dla których sięgnęłam po tę książkę. Drugim zaś był ten, że bywają dni, kiedy naprawdę potrzebuję podnieść sobie ciśnienie tym, co czytam. Doskonale wiedziałam, co święci się w tym przypadku. 

                Magdalena Środa, pani filozof (nie napiszę „FILOZOFKA”), profesor Uniwersytetu Warszawskiego, kobieta doskonale wykształcona, jest jedną z czołowych przedstawicielek ruchu feministycznego w Polsce. To postać doskonale znana ze swych wyrazistych poglądów i momentami dosadnego języka. Jest kobietą, której nie można odmówić jednego – naprawdę mówi to, co myśli. W rozmowie z Aleksandrą Pawlicką opowiada o swoim dzieciństwie, szkole baletowej i studiach, komentuje życie polityczne w Polsce i światopogląd Polaków. Jest jak taran, który niszczy wszystko, co znajduje się na jego drodze – w jej przypadku siłą argumentu, nie argumentem siły (ale czy argumenty te są naprawdę wartościowe?). Z rozmowy z nią wyłania się obraz kobiety, żony i matki, w niektórych momentach zupełnie inny, niż można wyobrazić to sobie na podstawie tego, co mówi w mediach i jak jest przez nie ukazywana. 

                Mnie tu jednak zgrzyta. I to zgrzyta jak diabli, bo niektóre ze zdań wypowiadanych przez panią Środę zdają się automatycznie umniejszać wartość ludzi, których styl życia nie odpowiada uznanemu przez nią za właściwy. Na przykład gdy  mówi o  kobietach zajmujących się domem (które przecież MOGĄ zarabiać, nie warując w biurze od ósmej do szesnastej, lub które WCALE nie muszą podejmować pracy zarobkowej). W ustach Środy kobieta siedząca w domu zdaje się być niepełnowartościowa, uboga intelektualnie i nie realizująca siebie. Akceptacja aborcji, niechęć do religii i kilka innych rzeczy, które Środa popiera, lub którym jest przeciwna, spowodowały, że czytając ją, miałam nieprzyjemne wrażenie lekceważenia przez nią wszystkich tych, którzy nie żyją w sposób jej odpowiadający. 

                Nie ukrywam, że Ta straszna Środa? BARDZO skutecznie podniosła mi ciśnienie. Tylko że tym razem zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie wszystko to było ZŁE. Bo pewne rzeczy o których mówi, są logiczne i ukazują absurd innych: 

Gdy poseł PiS Bolesław Piecha, z zawodu lekarz ginekolog, mówi ze zgrozą, że przy metodzie in vitro człowiek poczęty zamrażany jest w temperaturze minus 180 stopni Celsjusza, to ja go pytam, czy gdyby zamrozić tego „człowieka” w minus pięciu, to jego zdaniem mniej by cierpiał? (s. 109)

                Z lekkim bólem serca przyznaję, że to dość dobra książka, którą przeczytać może zarówno osoba o poglądach lewicowych, jak i ta wyznająca światopogląd prawicowy (z podniesionym ciśnieniem :P). Choć nie podejrzewam, bym kiedykolwiek obdarzyła sympatią bohaterkę książki, to jednak Wydawnictwo Czerwone i Czarne po raz kolejny wydało niezłą książkę. Kontrowersyjną – to fakt. Ale dobrą. 


sobota, 4 lutego 2012

Anthony Bourdain - Kill Grill, restauracja od kuchni

Tytuł oryginału: Kitchen Confidential. Adventures In the Culinary Underbelly
Tłumaczenie: Jacek Konieczny
Ilość stron: 421
Wydawnictwo: W.A.B.

Ocena (1-10): 8 –  rewelacyjna




Dlaczego w restauracji nie należy zamawiać ryb w poniedziałek?
Dlaczego należy unikać potraw uraczonych sosem vinaigrette? 
Jak wygląda życie szefa kuchni od kuchni?
Co o restauracji mówi stan łazienki dla gości? 
Kto pod żadnym pozorem nie powinien otwierać własnej restauracji? 


                Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, Kill Grill, restauracja od kuchni jest książką dla Was. Anthony Bourdain, niezwykle utalentowany szef kuchni, którego wielu z Was może kojarzyć z programów telewizyjnych emitowanych m.in. na kanale Kuchnia TV, odkrywa przed swoimi czytelnikami tajniki życia szefa kuchni. W dużej mierze jest to autobiografia, Bourdain bowiem bez skrępowania opowiada o swoim dotychczasowych życiu, uzależnieniu od heroiny i kokainy, raczy nas swoją historią jako młodego kuchennego pomywacza i restauracyjnego chłopca na posyłki. Śledzimy jego losy od lat dzieciństwa do dnia dzisiejszego, kiedy osiągnął prawie wszystko, o czym może marzyć ktoś, kto związał swe losy z branżą restauracyjną.  

                Anthony Bourdain jest dla mnie absolutnym autorytetem w dziedzinie kuchni. Wyznajemy tę samą zasadę – jedzenie musi być przyjemnością. Bourdain jest zagorzałym wrogiem pójścia na łatwiznę w gotowaniu. Kostka rosołowa? Boże broń, NIGDY w życiu! Uczy, w jaki sposób zrobić doskonały bulion, jaki nóż jest nam niezbędny w kuchni i dlaczego tylko jeden oraz tego, po czym poznać (stosunkowo) dobrą restaurację. Nie można odmówić mu ciętego języka, co dla mnie jest tylko wisienką na bourdainowskim torcie.

Kill Grill, restauracja od kuchni jest książką, która sprawia, że po jej przeczytaniu ma się ochotę wbiec do kuchni, usmażyć cielęcinę sauté, przyrządzić purée z zielonego groszku, podać je z confitem z czosnku i ugarnirować listkami świeżych ziół.

To doskonała lektura, od której piekielnie trudno się oderwać. Dla kogoś, kto tak jak ja kocha gotowanie i nigdy nie korzysta ze wstrętnych sklepowych „ułatwiaczy” pod postacią fixów i gotowych sosów, jest jak kuchenna Biblia. Doskonałe tłumaczenie i nieunikanie kwiecistego języka autora stanowi jeden z największych atutów tej książki. Mam pewność, że gdyby przetłumaczyła ją kobieta, Kill Grill straciłaby na autentyczności i humorze. A tak, mamy książkę-deser, wodzącą za nos i zarażającą miłością do gotowania. Moje wnioski? Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że nigdy nie postawię nogi w żadnej tandetnej restauracji, co do której mam pewność, że przyrządza uprzednio zamrożone mięso…

środa, 1 lutego 2012

Clare Longrigg - Świat kobiet mafii

Tytuł oryginału: No questions asked.
The  secret life of woman in the mob
Tłumaczenie: Małgorzata Szubert
Ilość stron: 318
Wydawnictwo: Świat Książki

Ocena (1-10): 8 –  rewelacyjna



„Nigdy ze mną nie rozmawiał, ponieważ byłam tylko żoną, kobietą. Kobiety należą do niższego gatunku… są jak… są prawie jak zwierzęta domowe. Gdy zjawialiśmy się gdzieś razem, słyszałam coś w rodzaju: >>Hej, jak leci?<<, zaraz potem wszyscy mężczyźni wychodzili porozmawiać, a kobiety zostawały same. (…) W tym świecie móc zrobić cokolwiek, to była dla kobiety wielka rzecz. Gdy poznałam ludzi związanych z mafią, zaczęłam odczuwać dreszczyk emocji. I właśnie wtedy pomyślałam: >>Chcę zajść wyżej, jak najwyżej – chcę należeć do mafii<<”. Brenda Colletti



                Gdy dotarłam do ostatniego zdania książki, westchnęłam tylko i powiedziałam do siebie w myślach: to wszystko? Koniec? Bez sensu… Bo dla mnie książka Clare Longrigg mogłaby ciągnąć się jeszcze przez następne trzysta, pięćset, czy osiemset stron, a ja wciąż nie miałabym jej dosyć. 

                Kim są kobiety mafii? Kim są żony, córki, dziewczyny i kochanki bossów o twardych rękach, pływających w luksusie i luksusami obdarowujących swoje ukochane damy? Kim są kobiety decydujące się na życie u boku mężczyzn żyjących wbrew prawu i wydających wyroki śmierci na tych, którzy ośmielili się im sprzeciwić?

                Clare Longrigg pisała tę książkę z zamiarem ukazania „drugiej strony” środowiska, w którym rządzi przemoc. Skupiła się na kobietach, które urodziły się w mafijnych rodzinach, bądź z własnej woli zdecydowały się połączyć z nimi swe losy. Ale czy można mieć im za złe słabość do silnych, twardych i nieustępliwych mężczyzn? Pozostawiam to do Waszej oceny.

                W Świecie kobiet mafii, choć napotykamy na bohaterki o skrajnie różnych charakterach, jedno jest faktem – większość  kobiet mafii stoi murem za swoimi mężczyznami, lojalnie trwając u ich boku. Są jednak wyjątki, ale na pewno nie należy do nich Lana Zancocchio, która wychowywała się jako córka mafijnego bossa, a później poślubiła jednego z jego żołnierzy. Longrigg opisuje Lanę jako nieodrodną córkę swojego ojca, bez skrupułów wykorzystującą jego pozycję i zdobyte przezeń pieniądze. Camille Serpico, kolejna bohaterka książki to kobieta, która poślubiła zabójcę swojego męża. Czy miała tego świadomość? Tego dowiecie się z książki. Victoria Gotti z kolei to jedna z najsłynniejszych mafijnych księżniczek. Córka zmarłego bossa rodziny Gambino, Johna Gottiego, wykorzystała pozycję ojca i stała się… celebrytką. Przez wiele lat prowadziła własną rubrykę w gazecie, pojawiała się również w telewizji. Do dziś nieźle radzi sobie w mediach, a fakt, że jej ojcem był sławny gangster, z pewnością jej nie przeszkodził. Są jednak i takie kobiety, które same próbują osiągnąć w mafii mocną pozycję. Jedną z nich jest Brenda Colletti, której historia z powodzeniem mogłaby służyć za scenariusz dobrego filmu sensacyjnego. Wymienione powyżej bohaterki książki to zaledwie kilka spośród wielu kobiet opisanych przez Clare Longrigg. Czytając o nich, trudno jest się oderwać choć na chwilę.   

                Świat kobiet mafii to książka mocna w treści i szalenie interesująca. Wszystkie jej bohaterki to niezwykle silne kobiety, choć silne pod różnymi względami. Czytanie ich historii było jak jazda kolejką górską – nie nudziłam się ani przez moment. Czy polecam? Rzecz jasna! Jakże mogłabym nie polecić… ;) 


Virginia Hill

Victoria Gotti

Antoinette Giancana